Dobra zmiana czy demontaż demokratycznego państwa prawa? Jeśli zgubiłeś się w politycznej awanturze o Trybunał i masz już dość bałaganu informacyjnego, poznaj 5 faktów, które pozwolą na samodzielną ocenę trwającego od miesięcy konfliktu!
Trudno zliczyć, który to raz sympatycy Komitetu Obrony Demokracji wychodzą na ulice polskich miast, by wyrazić sprzeciw ku zmianom w Trybunale Konstytucyjnym. Polityczna awantura ciągnie się już od kilku miesięcy - wydaje się, że w tej sprawie powiedziane zostało już wszystko. Dlaczego jednak nadal większość z nas nie rozumie o co ten zamęt?
1. Spór polityków, a nie prawników
Przypomnij sobie ostatnią dyskusję o Trybunale, jaką widziałeś w telewizji. Kto w tej rozmowie wiódł prym - konstytucjonaliści czy... populiści? Czy rzetelny przekaz informacji jest możliwy, gdy stonowane wypowiedzi ekspertów zakrzykiwane są przez żądnych władzy polityków? Można w nieskończoność mnożyć pytania o pozytywne rezultaty niekończących się dyskusji Beaty Kempy ze Stefanem Niesiołowskim (i również w nieskończonej ciszy oczekiwać odpowiedzi). Kiedy mowa jest jednak o problemach dotyczących interpretacji prawa, politycy są ostatnią grupą zasługującą na zabranie głosu w debacie publicznej. Prawo dla większości z nich, to wyłącznie instrument w osiąganiu politycznych ambicji. Poza tym, skoro dla niektórych z nich, do rangi ogólnonarodowego problemu urastają karmiące matki, to co dopiero, gdy przyjdzie im się zetknąć z przepisami prawa? W tym przypadku chodzi o zrozumienie przepisów Konstytucji, stanowiących fundamentalne zasady dla ustroju naszego państwa.
Jako prawnik, zapewniam Cię, że całą awanturę o Trybunał Konstytucyjny można porównać do dyskusji o wyniku prostego działania matematycznego: 2 + 2. Jeśli ukończyłeś pierwszą klasę szkoły podstawowej, z pewnością wiesz, że wynikiem tej nieskomplikowanej operacji jest 4. O ile pierwszą klasę ma za sobą każdy dorosły obywatel, niestety nie każdy miał okazję przyjrzeć się Konstytucji na lekcjach wiedzy o społeczeństwie, a tym bardziej przyjemność zaliczenia pierwszego roku studiów prawniczych. Nawet wśród gimnazjalistów, nie budziło dotychczas zdziwienia stwierdzenie, że Konstytucja RP jest aktem powszechnie obowiązującym ponad ustawami. Pytanie w jakim zakresie Prezydent, rząd i władza ustawodawcza może wpływać na działalność sądów i trybunałów powinno być zadawane na szkolnych kartkówkach, a nie mównicy sejmowej. To właśnie znaczenia i przestrzegania zasady trójpodziału władzy dotyczy spór o Trybunał Konstytucyjny. Z perspektywy prawa, kwestia ta nie wydaje się zatem szczególnie skomplikowana. Problem pojawia się wtedy, gdy Prezydent mający za sobą działalność akademicką, nagle wszem i wobec próbuje przekonać swoich byłych profesorów i uczniów, że 2 +2 nie równa się jednak 4.
Wszystkie niezależne środowiska środowiska prawnicze i przedstawiciele wszystkich liczących się organizacji pozarządowych, instytucji i ośrodków akademickich (Wydział Prawa i Administracji UJ, WPiA UW, WPiA UWr, Instytut Prawny Polskiej Akademii Nauk) oficjalnie wyraziły swój protest przeciwko naruszaniu Konstytucji zarówno przez Prezydenta Andrzeja Dudę, jak i Premier Beatę Szydło. Kierując się doświadczeniem, na wszelki wypadek chętnie wyjaśnię, „gdzie byli oni wszyscy gdy w poprzedniej kadencji łamano przepisy Konstytucji”. Jeśli chodzi o wybór 5 sędziów Trybunału przez poprzedni Sejm, spotkało się on ze stosowną reakcją nie tylko wspomnianych środowisk prawniczych, ale przede wszystkim samego Trybunału Konstytucyjnego. Wyrok Trybunału z 9 grudnia 2015 r. jest klarowny zarówno w swej sentencji, jak i uzasadnieniu – stanowi, że Sejm poprzedniej kadencji wybrał dwóch sędziów Trybunału Konstytucyjnego w sposób niezgodny z Konstytucją, a wybór pozostałej trójki (nadal nie zaprzysiężonej przez Prezydenta) był z nią zgodny. W obliczu wyroku, nie powinno być miejsca na jakąkolwiek polemikę - to właśnie orzeczenie Trybunału powinno stanowić koniec politycznej kłótni, a nie jej początek.
2. Trybunał Konstytucyjny, a nie Partyjny
Śledząc przekazy medialne, dość łatwo możemy wpaść w pułapkę. Politycy niczym iluzjoniści, próbują wpoić swoim odbiorcom, że problem wokół Trybunału powodowany jest tym, że opozycja nie może pogodzić się z porażką w wyborach parlamentarnych. Cała dyskusja pozostaje więc w ścisłych ramach politycznej wojny o władzę – emocjonującego spektaklu, który tak lubimy śledzić. W tym wszystkim, zapominamy jednak, że żaden z sędziów Trybunału w okresie zajmowania stanowiska nie może należeć do partii politycznej, związku zawodowego ani prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów (art. 195 ust. 3 Konstytucji RP). Zapominamy, że sędziowie Trybunału wybierani są na okres 9 lat – ich kadencja jest zatem ponad dwa razy dłuższa, niż kadencja Sejmu. Zapominamy, że polityczne spory nie powinny mieć tak druzgoczącego wpływu na funkcjonowanie władzy sądowniczej.
Aktualnie orzekający sędziowie wybrani zostali więc przede wszystkim przez Sejm poprzednich kadencji – Sejm, a nie żadną partię polityczną. Z perspektywy sprawowania urzędu sędziego nie ma znaczenia, która partia polityczna zdobyła większość umożliwiającą jej przegłosowanie ustaw w danej kadencji. Sędziowie są bowiem niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji, a nie wytycznym rządu, czy prezesa partii. Sędziowie TK nie mogą być funkcjonariuszami rządzącej partii. Jaki byłby sens konstytucyjnej kontroli władzy wyłącznie przez jej przedstawicieli?
3. Orzeczenia Trybunału są ostateczne
Konstytucja i w tym zakresie daje nam jednoznaczne rozwiązanie. Brzmienie art. 190 ust. 1 Konstytucji, naprawdę nie wymusza wielomiesięcznego sporu nad jego interpretacją. Stanowi wprost, że orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne. W polskim systemie prawnym nie istnieje żaden akt prawny upoważniający władzę wykonawczą do odmowy lub wstrzymania publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Zastanówmy się – jaki sens miałaby działalność Trybunału, skoro o mocy obowiązującej jego orzeczeń miałby decydować rząd?
4. Najwyższe miejsce w hierarchii aktów prawnych
Premier, Prezydent i cała rzesza polityków Prawa i Sprawiedliwości zdają się być zdumieni, a w wielu przypadkach także wzburzeni, że Trybunał ma czelność jeszcze orzekać. Zdają się pytać – skoro uchwaliliśmy ustawę blokującą Trybunał, jak on może jeszcze działać? Argument ten stanowi jedyne usprawiedliwienie dla braku publikacji wyroku TK z 9 marca 2016 r. Chciałoby się pójść za minister Bieńkowską i posługując się kolokwializmem odpowiedzieć – Sorry, ale tak to nie działa. Trudno bowiem o racjonalne wytłumaczenie stanowiska, że Trybunał powinien orzekać na podstawie aktu oczywiście sprzecznego z Konstytucją. Jak pogodzić to z przytaczanym już wcześniej art. 195 ust. 1, w myśl którego Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji? Czy naprawdę chcielibyśmy, aby jakikolwiek sędzia w tym kraju podlegał instrukcjom Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobry albo Beaty Szydło?
5. Władza Trybunału pochodzi od Narodu
Trybunał, jak i jego sędziowie niezasadnie przedstawiany jest przez polityków partii rządzącej jako relikt komuny, a czasem nawet niewygodny bagaż po ekipie Platformy Obywatelskiej. Z jakiegoś jednak powodu zapomina się, że Konstytucja z 1997 roku przyjęta została drogą ogólnokrajowego referendum. Wiadomym jest również, że sędziów Trybunału wybiera Sejm złożony z przedstawicieli Narodu, wybieranych w powszechnych wyborach.
Wszelkie protesty ku naruszeniom ustawy zasadniczej, włącznie z tymi organizowanymi przez Komitet Obrony Demokracji, nie stanowią sprzeciwu wobec wynikowi ostatnich wyborów parlamentarnych – są właśnie postulatem, by wynik ten respektować. Gdyby bowiem wyborcy chcieli zmian Konstytucji, swoimi głosami zapewniliby partii większość parlamentarną umożliwiającą ich legalne dokonanie. Prawo i Sprawiedliwość, ani żadne inne ugrupowanie nie zdobyło takiej większości. To jednak nie daje legitymacji, by posuwać się do działań niezgodnych z prawem.