Przepiękna dziewczyna, która prowadziła popularnego bloga – umiera. Jej chłopak umieszcza tę smutną informację na blogu i zaczyna się. Beka. Wśród komentujących są tacy, którzy wyszydzają, obrażają lub kpią z tragicznie zmarłej dziewczyny. Powstają fanpage „Dobrze, że zdechła”.
Bloger, scenariopisarz, copywriter. Prywatnie, piszę bloga, nagrywam vloga, czytam internety. Uzalezniony od kawy, Facebooka i Lagavulina. Znajdź mnie na Facebooku - https://www.facebook.com /wojciech.kardys
Pewien 14-latek jest ofiarą prześladowań w szkole. Jego „koledzy” śmieją się z niego, z tego, jak wygląda/ubiera się. Chłopak nie wytrzymuje, wiesza się na sznurówkach w swoim pokoju. Informacja zostaje podana do opinii publicznej i zaczyna się. Beka.
W wypadku samochodowym ginie syn popularnego prezentera telewizyjnego, Filipa Chajzera. Co się dzieje? To samo. Beka.
Skąd takie zachowanie?
W roku 1971 roku profesor Philip Zimbardo przeprowadził eksperyment, który później został ochrzczony Stanfordzkim eksperymentem więziennym. Polegał on na umieszczeniu 24 studentów w zainscenizowanym więzieniu. Podzielił ich na więźniów i strażników. Strażnicy mieli pewne przywileje, nosili mundury oraz okulary przeciwsłoneczne (zyskali dzięki temu anonimowość). Więźniowie zaś mieli nosić czapki zrobione z damskich pończoch i zwracali się do siebie po nadanym wcześniej numerze (brak imion). Sam eksperyment został przerwany po 6 dniach, ze względu na zbyt dużą brutalność strażników wobec więźniów.
Wydarzenie to zostało dokładnie opisane przez samego profesora Zimbardo w książce ‘’Efekt Lucyfera’’ (bardzo polecam). Przeczytamy w niej między innymi jak anonimowość i wpływ otoczenia może zmienić zdrowego psychicznie człowieka w pozbawionego emocji oprawcę.
Można wysnuć, nie tak znowu daleko idący wniosek, że Internet to takie właśnie zainscenizowane więzienie. Tylko zamiast więźniów i strażników mamy twórców (tworzących treści, filmy) i hejterów.
Pokolenie beka?
Pokolenie beka to ludzie młodzi (najczęściej gimnazjaliści), dla których jedynymi wartościami jest hejt, hype, lans. Ich bronią jest ironia i beka. Wyśmieją wszystko i wszystkich. Nie boją się tego, gdyż Internet oferuje im anonimowość – z tego też powodu nie ma podziału na sacrum i profanum. Nie ma świętości czy powagi. Wszystko to beka i banał, a ich królem jest Popek z Albanii.
Jaka jest geneza ''beki''?
Nie wiem, nie jestem psychologiem czy też socjologiem, by dociekać. Wydaję mi się, że każdy z nas po trochu jest winny powstania tego zjawiska. Media tworzą beznadziejne treści od "kartonowych seriali" po reality show z "Warsaw Shore" na czele - gdzie głupota gra główne skrzypce.
Rodzice są zabiegani i nie mają czasu, by zainteresować się dzieckiem i zmonitorować jego aktywność w Internecie.
Politycy też nie są idealni, dając pozwolenie na publikowanie w sieci, co było widać szczególnie podczas wyborów prezydenckich, memów ośmieszające przeciwnika (które są tworzone przez wynajęte specjalnie ku temu agencję PRowe).
Szkoła jest skostniała, nudna, nieinnowacyjna, gdzie nauczycielami są przeważnie osoby starsze – nieogarniające "wirtuala".
Może to przez to, że dzisiejsze pokolenie 15-latków nie przeżyło żadnej rewolucji, co powoduje, że są znudzeni?
Hipisi = miłość
Punky = walka z systemem
Bitnicy = ekstaza
Hipsterzy = nuda
Czemu ma służyć ten lękliwy kamuflaż? Według Wampole(powołuje się tutaj na Christy Wampole z Uniwersytetu Princeton która napisała tekst „How to Live Without Irony” [„New York Times”, 17 listopada 2012]), ukrywaniu faktu, że tak naprawdę nie ma się światu wiele do zaproponowania, przynajmniej pod względem kultury. Wszystko już było, a skoro tak, to lepiej zachować dystans i nie afiszować się z własną wtórnością, nie angażować się – bo a nuż ktoś ukuje z tego broń przeciw nam, zdemaskuje nas albo ośmieszy? Takie defensywne życie przypomina wywieszenie białej flagi, jeszcze zanim nastąpi atak. Współczesny młody ironista jest tym bardziej zachowawczy, im mniej pewny siebie. A najbardziej osaczony czuje się w świecie, do którego najmocniej go ciągnie – świecie internetu i mediów społecznościowych. „Nasza niezdolność do radzenia sobie z rzeczami, które mamy pod ręką, jest ewidentna” – pisze Wampole.
Czyli – lepiej nic nie robić, bo nas wyśmieją. Mamy swoją ironie, która jest tarczą i która ucina wszelkie próby dyskusji. Po co rozmawiać - wstawmy mema.
Oni są mądrzejsi, niż myślimy. Widzą więcej, niż chcemy i rozumieją więcej. Oni nas jeszcze zaskoczą. To, co stało się w maju, to dopiero początek. Zobaczycie. Jednak coś mi mówi, że nie ma się czego bać.
To, że mamy się czego bać, pokazały nam ostatnie wydarzenia w Internecie i fala hejtu, która wylewała się w komentarzach.
Z hejtem, pokoleniem beka, gimbazą (czy jakkolwiek nazwiemy to zjawisko) trzeba walczyć. I to nie żałosnymi spotami jak te od GISu w sprawie dopalaczy. Nie wolno ograniczać wolności, bo jak pokazała historia, to nigdy nic dobrego nie przyniesie. Przedmiot w szkole? Byłaby z tego bardziej beka niż nauka.
Zastanówmy się, jak można walczyć z hejtem?
Z hejtem trzeba walczyć od zalążka. Już od małego zaszczepić – netykietę (zbiór zasad przyzwoitego zachowania w Internecie, swoista etykieta obowiązująca w sieci.). Jak poruszać się w sieci i jak z klasą z niej korzystać.
Zgodzicie się ze mną, że to szkoła powinna edukować, prawda? Nie ma lepszego miejsca, do tego typu działań. Możemy wydawać kasę na spoty, rozmawiać i dyskutować – ale co to da dzieciakom? Trzeba spojrzeć na problem pragmatycznie. Zadać sobie pytanie - kogo współczesne dzieciaki by posłuchały?
Bo na pewno nie celebrytów, z których przeważnie mają bekę (poza tym nie oglądają telewizji). Dzieciaki posłuchają tych, z którymi się utożsamiają – z blogerami i z youtuberami. Z Internetowymi gwiazdami.
I taki też był mój pomysł (a następnie mocno rozbudowanym przez cały zespół Szeri Szeri - w końcu specjalizujemy się w blogosferze).
Wielomiesięczne warsztaty w zakresie świadomego i bezpiecznego korzystania z Internetu – nośnikami netykiety byliby właśnie twórcy internetowi - blogerzy, youtuberzy, influencerzy internetowi. Kto, jak nie oni mają wpływ na dzisiejszych gimnazjalistów?!
Rezi, Maffashion, Abstrachuje - to dzisiejsi idole, którzy mają swoich fanów właśnie wśród najmłodszych. Wyobraźcie sobie te tłumy w salach gimnastycznych, gdyby oni się tam pojawili.
Oczywiście pomysł był szerzej rozpisany, stworzona byłaby platforma gamifikacyjna dla szkół, youtuberzy byliby zaangażowani w produkcję krótkich filmów umieszczanych na dedykowanej stronie. Blogerzy pisaliby teksty poświęcone tematyce bullyingu i hejtu. Influencerzy internetowi udostępnialiby materiały edukacyjne na swoich profilach itd.
Czegoś takiego jeszcze nie było!
Niestety, Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji nie jest zainteresowana wsparciem projektu i go odrzuciło. Wielka szkoda. Takich akcji powinno być jak najwięcej!
Statystyki są nieubłagane:
> W Polsce ofiarami bezpośrednich ataków w sieci pada 36% dzieci w wieku od 12 do 16 roku życia.*
> 52% dzieci w wieku 12-17 lat przyznało się, że za pośrednictwem Internetu, komórki miało do czynienia z przemocą werbalną i wulgarnym wyzywanie, niemal połowa doświadczyła wulgarnego wyzywania (47%), co piąty poniżenia, ośmieszenia i upokorzenia (21%) a co szósty szantażowania (16%).*
> Problemem jest również zbyt duża seksualizacja dzieci oraz sexting (na 424 przypadki nękania seksualnego w Internecie, aż siedem skończyło się samobójstwem). *
Ile jeszcze dzieciaków ma się powiesić jak 15-letnia kanadyjka Amanda Todd, która na 4-godziny przed samobójstwem zamieściła na YouTubie filmik opisujący jej historie nękania w Internecie przez swoich znajomych - żebyśmy zrozumiieli, że HEJT TO JEST ISTOTNY PROBLEM?!
Widocznie te liczby nie robią wrażenia na Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji.
Będziemy mieli takie dzieci, na jakie je wychowamy. Jeżeli nie zaczniemy działać, nie zatroskamy się o nich, to wyrosną na zawistnych i ksenofobicznych hejterów z pociętymi twarzami, które zamiast porozmawiać/podyskutować odburkną coś ironicznie i wrócą do oglądania porno.