Bez obaw nie wspomnimy ani słowem o polityce, ale niedawno trochę przypadkowo znaleźliśmy się w samym środku ognistej dyskusji z cyklu „porozmawiamy o Polsce”. Dyskusja odbywała się w gronie starych, dobrych znajomych (no, przynajmniej do czasu dyskusji tak o sobie myśleliśmy) i toczyła się w ramach zamkniętej listy mailingowej, więc tym bardziej szczegółów ujawniać nie wypada. Znajomości te tworzyły się w tych zamierzchłych czasach, kiedy fakt bycia przeciw wystarczył, aby się ogromnie lubić, poważać i miło spędzać wspólnie wakacje. Oczywiście, czasy te odeszły w przeszłość wraz z listami społecznymi na pralkę, kolejkami po benzynę i butami na kartki.
Beata Martynowska & Marek Łaskawiec. Założyciele firmy „Spiżarnia” specjalizującej się w tradycyjnej polskiej żywności. Wspólnie prowadzą blog kulinarny www.zniejednegogarnka.pl. Prywatnie małżeństwo...szczęśliwe.
Jak można się łatwo domyślić, w naszej dyskusji staliśmy po stronie słusznej, nasze argumenty trafiały w samo sedno, zaś dzięki umiejętnemu wykorzystaniu danych udało nam się bez trudu wykazać miałkość postaw i błędy w myśleniu adwersarzy. Najprawdopodobniej, druga strona dyskusji miała podobne wrażenie, a więc bez wątpienia wszyscy poczuli się trochę lepiej. Trzeba także całkiem uczciwie przyznać, że – porównując naszą wymianę myśli z debatami telewizyjnymi – wypadliśmy jako całość całkiem dobrze, zarówno pod względem merytorycznym (obszerne powoływanie się na źródła) jak i językowym. Dość powiedzieć, że najgorszym epitetem, jakim zostaliśmy obdarzeni było określenie „adherent”, co nie brzmi najgorzej, choć zdecydowanie wolelibyśmy zostać określeni mianem adherentów piwotalnych.
Dobrym efektem tej dyskusji było także to, że wraz z niektórymi, niezwykle zresztą sympatycznymi, adherentami mieliśmy okazję spotkać się dzisiaj przy lampce wina, do której raczyliśmy się miedzy innymi carpaccio z buraka z dressingiem imbirowym. Ponieważ dzień był przepiękny i sprzyjał spotkaniom towarzyskim, mamy nadzieję, że druga strona sporu również spotkała się we własnym gronie przy grillowanej karkówce i kuflu zmrożonego piwa. (Taki kulinarny kod to oczywiście nieuzasadniony stereotyp, ale nie mogliśmy sobie tej drobnej uszczypliwości odmówić.) Do wspólnego pieczenia ziemniaków w ognisku pewnie już powrotu nie ma, ale może kiedyś uda się spotkać dawnym, dobrym znajomym i dojść do wspólnego wniosku, że jednak więcej nas łączy niż dzieli, a rzeczywistość nie jest taka najgorsza. Byle przy okazji takiego spotkania nikt nie namawiał nas do karkówki, bo naszego carpaccio z buraka bronić będziemy, jak niepodległości.
Składniki:
6 średnich buraków
½ szklanki oliwy z pierwszego tłoczenie
Ok. 1,5 cm obranego i startego na drobnej tarce imbiru
1 ząbek czosnku
Sok z połówki cytryny
1 łyżeczka miodu akacjowego
1 łyżeczka delikatnej musztardy
Kwiatki brokułów do przybrania
Sól, pieprz do smaku
Przygotowanie:
Buraki myjemy i pieczemy w piekarniku w skórce aż będą miękkie. Następnie wystudzamy, obieramy i kropimy na cieniutkie plasterki (najlepiej wykorzystać to tego specjalny nożyk-szpatułkę do sera). Buraczane płatki rozkładamy na półmisku. Do oliwy wyciskamy czosnek, dodajemy starty imbir, miód, musztardę i bardzo dokładnie mieszamy. Polewamy równomiernie buraki. Doprawiamy odrobiną soli i pieprzem. Przed podaniem przystrajamy kwiatkami brokułów.