Zewsząd szczerzą się do nas dyniowe potwory. Można spotkać je nie tylko na targowiskach i w sklepach spożywczych, gdzie strasząc wyciętymi zębiskami zachęcają do zakupów, ale także w oknach domów, na plakatach i w rozmaitych reklamach. Dzisiaj w jednym z warszawskich centrów handlowych widzieliśmy nawet dynię na wystawie sklepu z biżuterią, gdzie miała wspomóc reklamę 15-procentowej obniżki cen.
Beata Martynowska & Marek Łaskawiec. Założyciele firmy „Spiżarnia” specjalizującej się w tradycyjnej polskiej żywności. Wspólnie prowadzą blog kulinarny www.zniejednegogarnka.pl. Prywatnie małżeństwo...szczęśliwe.
Niezależnie od tego, jaki mamy stosunek do tej dyniowej inwazji, trzeba przyznać, że dzięki swoim rozmiarom i kolorowi dynia doskonale nadaje się na element dekoracyjny, a niektóre przedstawicielki dyniowego gatunku wyglądają po prostu pięknie. Nasza swojska dynia mazowiecka wprost przyciąga wzrok swoim intensywnym kolorem i dorodnym rozmiarem. Early Butternut, znana również pod prozaiczną nazwą dyni piżmowej, przypomina wyglądem dostojną, gigantyczną gruszkę o kremowo-żółtym kolorze. Dynia o pięknym, włosko-brzmiącym imieniu Stripetti, znana także jako dynia makaronowa, przyciąga wzrok swoimi charakterystycznymi żółtymi pasami na zielonym tle. Nasza ulubiona, Uschiki Kuri z japońskiej wyspy Hokkaido, jest kwintesencją pomarańczowości i przypomina właściwie miniaturkę dyni, szczególnie gdy postawić ją obok rodzimych, dyniowych gigantów. A przecież są jeszcze specjalne dynie dekoracyjne: zielono-żółto-pomarańczowe, powyginane w fantazyjne kształty, przypominające bardziej surrealistyczne impresje na temat dyni niż zwykłe, ogrodowe warzywa.
Obfitość dań, które można przygotować z dyni dorównuje bogactwu ich form i kształtów. Potrawy z dyni stają się zresztą coraz popularniejsze. Wystarczy przejrzeć blogi i poradniki kulinarne z ostatnich tygodni, w których każdy może znaleźć inspirację na dyniowy obiad lub przynajmniej deser. Sami zresztą znaleźliśmy się w tym zacnym gronie, bo pozwoliliśmy sobie nie tak dawno polecać choćby dynię faszerowaną lub pyszny sernik dyniowy.
Moda na dania z dyni powinna nas cieszyć, bo są one nie tylko piękne i pyszne, ale także zdrowe. Dynia jest cennym źródłem beta-karotenu, zawiera witaminę A i B kompleks, miedź, potas, wapń i fosfor, a dodatkowo ma dużo błonnika. Dobrą wiadomością dla wszystkich lubiących dynie jest to, że ma ona mało kalorii, można więc pozwolić sobie na odrobinę obżarstwa.
Niezwykle wartościowe są także pestki z dyni. Znajdują się w nich łatwo przyswajalne białka, witamina E oraz selen, magnez, cynk, miedź i mangan. Nic więc dziwnego, że pestki dyni wykorzystywane są przy profilaktyce i leczeniu różnych chorób – np. stanów zapalnych nerek i pęcherza moczowego, chorób skóry - między innymi trądziku i opryszczki. Z racji dużej zawartości cynku, niektórzy dietetycy zalecają spożywanie pestek dyni panom, mającym problemy z prostatą. Zamiast chipsów i rozmaitych wynalazków, lepiej zatem chrupać dyniowe pestki. Naszym ulubionym sposobem na jedzenia pestek z dyni jest prażenie ich na złoty kolor i dodawanie do sałaty z sosem winegret, awokado i pomidorami. Każdy kto raz spróbuje tej kombinacji, przy nakładaniu dokładki dyskretnie stara się, aby na jego talerzu znalazło się jak najwięcej chrupiących pestek.
A więc rozkoszujmy wzrok urodą dyni i jedzmy je jak najczęściej.