Pierwszy raz jedliśmy ajwar na wyspie Rab. Właściwie wtedy nawet nie wiedzieliśmy, że jest to ajwar, ale głodni i zmęczeni podróżą chętnie przyjęliśmy poczęstunek właściciela małego domu w widokiem na Otok Maman, który zaoferował nam gościnę zaraz po tym, jak dowiedział się, że jesteśmy z Polski. Chorwacki i polski różnią się jednak od siebie i nawet po kilku kieliszkach domowego wina nie dowiedzieliśmy dlaczego nasz gospodarz taką estymą darzy Polaków. Poczęstunek składający się z kilku kawałków aromatycznego, słonego paskiego sira, świeżych pomidorów i innych warzyw, sardynek oraz tajemniczej czerwonej pasty przyjęliśmy jednak z wdzięcznością. Tym bardziej, że po całym dniu drogi, urozmaiconej przeprawami promowymi i ciągłymi pytaniami naszych, młodocianych wówczas latorośli („…daleko jeszcze?”) dojrzeliśmy już zdecydowanie to tego, żeby usiąść na zacienionej werandzie i rozpocząć pogłębione studia nad urokami chorwackiej kuchni.
Beata Martynowska & Marek Łaskawiec. Założyciele firmy „Spiżarnia” specjalizującej się w tradycyjnej polskiej żywności. Wspólnie prowadzą blog kulinarny www.zniejednegogarnka.pl. Prywatnie małżeństwo...szczęśliwe.
Nasza zażyłość z gospodarzem przeciągnęła się także na kolejne dni, bo był to człowiek towarzyski, świata ciekawy i chętny do rozmowy. Odwiedzał nas prawie codziennie; oficjalnie po to, aby podlewać pomidory, ale mieliśmy poważne podejrzenia, że również i po to, aby nadzorować dojrzewanie kilkudziesięciu litrów wybornej, domowej prepečenicy, która leżakował sobie w szopie na tyłach naszego domku. Podczas naszego pobytu, polsko-chorwacka przyjaźń musiała ulec znacznemu pogłębieniu, a nasza znajomość chorwackiego wyraźnie się poprawiła, bo wkrótce powierzał nam bez wahania klucz do szopy, abyśmy mogli mieć oko na ten strategiczny zapas śliwkowego destylatu.
Jednego wieczora, po długiej dyskusji o polityce światowej, długofalowych skutkach II Wojny Światowej oraz kwestiach różnic między narodami bałkańskimi, nasz gospodarz przyrządził na naszych oczach ową czerwoną pastę, ajwarem zwaną, do której wracamy równie chętnie, jak do chorwackich bajkowych widoków. Ajwar jadamy jako dodatek do kanapek, jajek, sałatek i owoców morza. Ale kiedy zatęsknimy za upalnymi plażami wyspy Rab i najdzie nas nostalgia za logoreą naszego chorwackiego gospodarza, jadamy ajwar po prostu z surowymi warzywami, serem owczym i kieliszkiem białego wytrawnego wina. Wtedy nawet w duszy gra nam jakby trochę na chorwacką nutę.
Składniki:
Papryka słodka – 3 szt.
1 średni bakłażan
1 ząbki czosnku
Mały kawałek papryczki chili (opcjonalnie – zależy jak ostry ajwar chcecie przygotować; na początek lepiej ostrożnie)
Oliwa, ocet balsamiczny
Sól, cukier, pieprz do smaku
Przygotowanie:
Papryki myjemy, wycieramy i w całości wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy, aż skórka na papryce dobrze się przypiecze za wszystkich stron. Paprykę wyjmujemy ostrożnie z piekarnika i przekładamy do foliowej torebki, którą szczelnie zakręcamy. Zostawiamy paprykę w torebce na ok. 20 minut, dzięki temu skórka będzie łatwiej odchodzić . Następnie zdejmujemy skórkę z papryki, oczyszczamy ją z pestek i miksujemy.
Bakłażan kroimy wzdłuż na plastry, przesypujemy solą i odstawiamy na ok. 30 minut. Następnie oczyszczamy bakłażan z soli i pieczemy aż się zarumieni. Jeżeli chcemy otrzymać piękny, intensywny, czerwony kolor naszej potrawy, po upieczeniu odcinamy skórkę z bakłażana, kroimy go na małe kawałki i miksujemy z papryką.
Na rozgrzany olej wrzucamy wyciśnięty czosnek i kiedy zacznie dobrze skwierczeć dodajemy posiekaną drobno papryczkę chili . Podsmażamy przez chwilę, a następnie miksujemy razem z papryką i bakłażanem. Tak otrzymaną pastę dusimy, często mieszając, przez ok. 20 minut w głębokim rondlu o grubym dnie, żeby odparować nadmiar wody, a następnie doprawiamy do smaku odrobiną octu balsamicznego, solą, cukrem i pieprzem.