No i mamy zimę. Wygląda to nawet całkiem widowiskowo, zwłaszcza kiedy wyjedzie się trochę poza miasto. Gałęzie drzew uginają się od śniegowego lukru, a pod nogami śnieg chrzęści, jak mąka ziemniaczana. Nasza niezdyscyplinowana kulinarna wyobraźnia uparcie jednak ucieka do zupełnie innych miejsc i klimatów, a po powrocie do domu wabi nas zapach naszej mieszanki ziół prowansalskich według sprawdzonego, domowego przepisu.
Beata Martynowska & Marek Łaskawiec. Założyciele firmy „Spiżarnia” specjalizującej się w tradycyjnej polskiej żywności. Wspólnie prowadzą blog kulinarny www.zniejednegogarnka.pl. Prywatnie małżeństwo...szczęśliwe.
Przepis nie tylko sprawdzony, ale naładowany sentymentalnie, bo przypomina nam niezapomniany tydzień spędzony z przyjaciółmi na Lazurowym Wybrzeżu i podróże po okolicznych miasteczkach w poszukiwaniu lokalnych smaków i zapachów. Kiedy doprawiamy sałatę naszymi ziołami, przed oczami stają nam wąskie, średniowieczne uliczki Gourdon, przesycone dziką mieszanką zapachu lawendy, tymianku, pomarańczy, mięty i róż, który unosi się nad straganami z zapachowymi mydłami i sączy się ze sklepów z perfumami oraz lokalnymi, smakołykami. Po pewnym czasie ta mieszanina zapachów jest tak silna i wszechobecna, że zaczyna przytłaczać trochę, jak zbyt głośna muzyka. Tym bardziej, że niektóre jej motywy mogą być zaskakujące dla niewprawnego nosa. Nie codziennie w końcu można wąchać zapach mydła z koziego mleka zmieszany z wonią tradycyjnej prowansalskiej suszonej kiełbasy czy czuć jak cierpko-słodki ekstrakt z limonki przebija się przez aromat lokalnych pleśniowych serów.
Innych zapachowych (i nie tylko) emocji dostarczyło na Tourrettes sur Loup, małe miasteczko położone nad rwącą górską rzeką, które na pierwszy rzut oka miasteczko robi wrażenie nieprzystępnego. Szczególnie gdy podjeżdża się do niego pod koniec dnia, położone na stromej skale Tourrettes sur Loup wydaje się mrocznym, pełnym tajemnic średniowiecznym miastem, które bez specjalnej „charakteryzacji” mogłoby nadawać się na miejsce akcji hollywoodzkiego horroru. Już sam dojazd drogą położoną wzdłuż głębokiego wąwozu rzeki Loup (czyli wilk) wprowadza bardziej w atmosferę grozy niż wiejskiej sielanki. Sama rzeka stanowi zresztą lokalną atrakcję turystyczną, nie tylko z powodu widoków, ale również jako wyzwanie dla miłośników sportów ekstremalnych, którzy skacząc ze kamienia na kamień, pokonują rwące przełomy jej nurtu. Atmosfera grozy nieco słabnie, kiedy po wejściu na rynek miasteczka okazuje się, że odbywa się tam właśnie jazzowy koncert: synkopy nie bardzo współgrają z wizjami wilkołaków czających się za rogiem wąskich uliczek. Grozę poczują jednak wszyscy ci, którzy nie lubią chodzić po schodach. Z racji położenia miasteczka, spacer po Tourrettes sur Loup to właściwie ciągłe podchodzenie lub schodzenie po stromych uliczkach lub wspinanie się po kamiennych schodach. Dodaje to jednak spacerom po miasteczku wiele uroku, tym bardziej, że mieszkańcy dbają bardzo o lokalną zieleń i co chwila natknąć się można na ukwiecone zaułki, pomarańczowe drzewka, czy choćby doniczki z oregano i tymiankiem.
Po całym dniu zwiedzania wracaliśmy do zjawiskowo położonego domu naszych gospodarzy w Theoule sur Mer, gdzie siadając na tarasie mogliśmy cieszyć się widokiem Lazurowego Wybrzeża, kołysanego pomarańczowym, jak pieczony camembert, słońcem. Wtedy właśnie najlepiej smakowały na lekkie przekąski, delikatne wina i sałatki obficie doprawione prowansalskimi ziołami.
Składniki:
Suszone zioła (suszyć najlepiej samodzielnie):
Po 2 łyżki – oregano, tymianek, bazylia,
Po 1 łyżce – szałwi, rozmarynu, cząbru
½ łyżeczki roztartej spożywczej lawendy (opcjonalnie, ale bez niej mieszanka tak cudownie nie pachnie…)
Przygotowanie:
Świeże zioła suszymy samodzielnie. Oczywiście najlepiej robić to na słońcu, ale z braku słońca można wykorzystać sąsiedztwo kominka lub stygnący po wypiekach piekarnika. Kiedy zioła się wysuszą, kruszymy je delikatnie usuwając zdrewniałe fragmenty łodyg. Zioła mieszamy w podanych wyżej proporcjach. Przechowujemy w szczelnie zamkniętym słoiczku w ciemnym miejscu. Zioła prowansalskie można używać do bardzo różnych potraw: są doskonałe do drobiu i ryb oraz zup i sałatek.