Są proste pytania, które mogą wprawić w spore kłopoty. I nie chodzi tu bynajmniej o słynne paprykarzowe „Jak żyć?”. Pytanie było na pozór proste, zadane przez znajomego Amerykanina, który prosił o wskazówki, jak dojechać na ulicę Ordona. Amerykanin miły, o szerokiej szczęce – trochę jak z amerykańskich westernów – i mocno rozbudowanej muskulaturze, na której piękno odcisnęły zapewne słynne amerykańskie steki. Pytanie proste, tyle tylko, że po nim – równie nieuchronnie jak zwycięstwo dobra nad złem w klasycznym westernie – nastąpiło naiwne pytanie drugie: „By the way, kto to taki ten Ordon?”
Beata Martynowska & Marek Łaskawiec. Założyciele firmy „Spiżarnia” specjalizującej się w tradycyjnej polskiej żywności. Wspólnie prowadzą blog kulinarny www.zniejednegogarnka.pl. Prywatnie małżeństwo...szczęśliwe.
Oczywiście, najprostszą odpowiedzią byłoby stwierdzenie, że to taki słynny polski dowódca. Jednak umiłowanie prawdy, szacunek do detalu i sympatia do naszego Amerykanina sprawiła, że zabrnęliśmy w beznadziejne tłumaczenie zawiłości polskiej historii. No bo jak tu prostymi słowy opisać, że nasz wielki narodowy poeta, Adam Mickiewicz, taki polski Byron (czy Amerykanin będzie wiedział, kto to Byron?), napisał wiersz o przegranej bitwie jednego z naszych licznych, przegranych powstań, w której opisuje dzielnego Ordona, jak to w bitwie na okopach Woli nie tylko wstąpił na działo i spojrzał na pole, ale zdecydował się wysadzić wraz ze swą redutą, żeby zwycięskiemu nieprzyjacielowi nie oddać prochów (strzelniczych, rzecz jasna). W rezultacie, Ordon trafił do panteonu narodowych bohaterów, co to wolą polec w beznadziejnej walce niż się poddać i na warszawskiej Woli otrzymał ulicę własnego imienia, gdzie reduta w powietrze wyleciała. Wszystko to wbrew prawdzie historycznej, bo w rzeczywistości reduta Ordona wyleciała w powietrze wskutek niedbalstwa jednego z żołnierzy, prawdziwy Ordon przeżył bitwę na Woli i w wieku 77 lat zginął śmiercią samobójczą na obczyźnie, bezskutecznie borykając ze swoją nieprawdziwą legendą.
Nasz Amerykanin, jako człowiek z natury uprzejmy, słuchał tych wyjaśnień wytrwale, choć po jego minie widać było, że nie do końca potrafi zrozumieć, po co wywoływaliśmy skazane na przegraną powstania, dlaczego nasi poeci pisali wiersze o nieprawdziwych bohaterach i kto wymyślił, żeby ich imieniem nazywać ulice. Już drżymy pełni niepokoju, co nasz jankeski przyjaciel pomyśli, kiedy wpadnie do nas jutro na kolację, a my podamy ruskie pierogi.
No bo spróbujmy trochę przed jutrzejszym dniem potrenować. Ruskie – to nie znaczy, że z Rosji tylko, że z Rusi czyli Ukrainy (tam, gdzie teraz to zamieszanie na Majdanie – no, wiesz). Pierogi stały się tradycyjnym polskim daniem, nie tylko dlatego, że Polacy kochają ukraińską kuchnię, ale dlatego, że mapa naszych kulinarnych smaków nie do końca pokrywa się z aktualną mapą Europy. W latach 40-tych, szczególnie we Wrocławiu, na krótki okres czasu przybrały one nazwę pierogów lwowskich, bo kojarzyły się z repatriantami ze Lwowa. Repatrianci przyjechali do Wrocławia, bo …
Może jednak po prostu podamy pierogi i kieliszek zmrożonej wódki z ziemniaków, którą tak reklamował minister Ławrow?
Składniki:
½ kg mąki
1 jajko
Twaróg półtłusty 250 g
Ziemniaki gotowane w mundurach ½ kg
Oliwa
2 średnie cebula
Sól i pieprz do smaku
Natka pietruszki
Przygotowanie:
Ziemniaki gotujemy w mundurkach, a następnie wystudzamy, obieramy i mielimy z twarogiem. Mieszamy i doprawiamy solą i pieprzem. Na gorącej oliwie podsmażamy posiekaną drobno cebulę. Kiedy cebula się wyzłoci, dodajemy mniej więcej połowę do farszu, a resztę zostawiamy do polania pierogów.
Do miski wsypujemy mąki odrobinę soli, jako i dolewamy tyle ciepłej wody aby powstało nam dosyć luźne ciasto. Wyrabiamy je na stolnicy podsypując mąką, tak aby ciasto stawało się coraz bardziej sprężyste i nie lepiło się do ręki. Po wgnieceniu całej pozostałej mąki zostawiamy przykryte w miseczce, aby odpoczęło. Ciasto rozwałkowujemy na cienkie płatki i wycinamy szklanką kółka. Do każdego kółka wkładamy łyżeczkę farszu i delikatnie, ale dokładnie zalepiamy krawędzie. Pierożki gotujemy w osolonej wrzącej wodzie, aż wypłyną na powierzchnię.
Na talerzu pierogi polewamy resztą podsmażonej cebuli i posypujemy posiekaną natką pietruszki.