Kiedy babcia robiła budyń, dziwnym trafem w kuchni następowało niespodziewanie zagęszczenie wnucząt na metr kwadratowy. Każde z nich bacznie obserwowało smakowitą słodkość, malowniczo bulgoczącą w garnku, jakby to była lawa we wnętrzu waniliowego wulkanu tuż przed spektakularnym wybuchem. A kiedy babcia zdejmowała garnek z ognia, każdy podnosił rękę do góry, krzycząc: „Ja wylizuję!” Po chwili szczęśliwiec, który zdołał dopaść do gorącego jeszcze garnka przy pomocy łyżki lub wręcz palcami wyjadał resztki lepkiego budyniu, który przywarł do wnętrza naczynia.
Beata Martynowska & Marek Łaskawiec. Założyciele firmy „Spiżarnia” specjalizującej się w tradycyjnej polskiej żywności. Wspólnie prowadzą blog kulinarny www.zniejednegogarnka.pl. Prywatnie małżeństwo...szczęśliwe.
Sporo lat minęło od tamtego czasu. Człowiek poleciał w kosmos, wymyślił walizkę na kółkach (w dokładnie w takiej zresztą kolejności, co pokazuje trochę, jakimi dziwnymi drogami chadza ludzka myśl), stworzył Internet, a na nim Facebook’a, żeby zamieszczać zdjęcia słodkich kotków i piesków. Tylko jedno się nie zmieniło. Kiedy w naszej kuchni gotuje się budyń, w pobliżu krąży pewna sprytna osoba, która czeka tylko, aż rozlegnie się charakterystyczny chrzęst łyżki o dno garnka, żeby krzyknąć: „Ja wylizuje”.
To dobrze, że pomimo powszechnych zmian naszej płynnej rzeczywistości są jakieś elementy stałe, niezmienne, na których możemy się oprzeć. Nawet jeżeli jest to tylko reakcja na budyń.
Galaretka:
2 szklanki syropu wiśniowego (lub soku z wiśni dosłodzonego do smaku)
2 szklanki drylowanych wiśni (jeżeli mrożone, trzeba je najpierw rozmrozić)
1-2 łyżeczki agaru
Przygotowanie:
Laskę wanilii przecinamy ostrym nożem wzdłuż i wydłubujemy ziarenka, które wrzucamy do podgrzanego mleka. Gotujemy przez minutę, trochę wystudzamy i przecedzamy mleko przez gęste sitko. W rondlu o grubym dnie mieszamy dokładnie mąkę, cukier, żółtka jajek. Rondel stawiamy na małym ogniu. Powoli dodajemy mleko, cały czas mieszając, aby powstała gęsta budyniowa masa, bez żadnych grudek. Pod koniec można sobie pomóc miskerem, choć nasze babcie radziły sobie bez tego. Na koniec budyń powinien zagotować się przez ok. pół minuty. Gotowy budyń rozlewamy do salaterek i pozostawiamy do wychłodzenia, a następnie wstawiamy do lodówki.
Kiedy budyń się wystudza, przygotowujemy galaretkę. Syrop mieszamy z agarem i doprowadzamy do wrzenia. Dodajemy wiśnie i dokładnie mieszamy. Gęstniejącą galaretkę wlewamy do formy. Wielkość formy nie ma znaczenia, ale lepiej gdy jest w miarę szeroka i płaska, bo łatwiej będzie potem kroić galaretkę. Wystudzamy i wstawiamy do lodówki do zastygnięcia. Kiedy galaretka się zetnie, kroimy ją w kostkę i wykładamy na wierzch budyniu.