Do wiosny jeszcze trochę czasu, a nam zamarzyło się ciasto, które przygotowywała babcia zawsze na wielkanocny stół. Może nie było to ciasto najbardziej okazałe. W końcu wyobraźnię bardziej pobudzała słodka gmatwanina wzorów na mazurkach, a wzrok przykuwał raczej ogrom drożdżowej baby, ale ciasto dwukolorowe jakoś najbardziej zapadło nam w pamięć.
Beata Martynowska & Marek Łaskawiec. Założyciele firmy „Spiżarnia” specjalizującej się w tradycyjnej polskiej żywności. Wspólnie prowadzą blog kulinarny www.zniejednegogarnka.pl. Prywatnie małżeństwo...szczęśliwe.
Zapewne jednym z powodów był pewien – przyznajmy – niezbyt elegancki rytuał, który jedzeniu tego ciasta towarzyszył. Otóż niektórzy domownicy (aby nie naruszać niczyich dóbr osobistych, nie wymieniajmy nazwisk), bardziej lubili kakaową część ciasta, inni zaś woleli tę jasną. W trakcie świątecznej biesiady kwitł więc handel wymienny: ja tobie jasne – ty mnie ciemne. Oczywiście, proceder ten prowadzony był w warunkach pełnej konspiracji, bo ujawnienie go mogłoby skończyć się w sposób opłakany dla obu stron. Babcia potrafiła całkiem sprawnie przeciągnąć po tyłku mokrą ścierą, co nie tylko naruszało młodzieńczą godność, ale kończyło się dodatkowo odsunięciem od stołu. Utrzymanie konspiracji nie było wcale takie łatwe, bo sam akt wymiany musiał być poprzedzony żmudnymi negocjacjami, mającymi na celu ustalenie odpowiedniego parytetu: w jednym kawałku ciasta zawsze było mniej elementu ciemnego niż jasnego. Szczęśliwie, konspiracyjna wiedza nabyta podczas oglądania przygód kapitana Klossa, przydawała się tu znakomicie.
Trochę już czasu upłynęło i człowiek nabrał związanej z wiekiem ogłady i powagi (tak mu się przynajmniej wydaje). Kontrastujący smak ciemnego i jasnego ciasta okazał się zresztą z czasem całkiem przyjemnym doświadczeniem. Proceder handlu wymiennego zatem już nam nie towarzyszy, podobnie jak rodzinne rytualne oglądanie kapitana Klossa. Sentyment do ciasta dwukolorowego jednak pozostał.
Składniki:
1 i ½ szklanki mąki pszennej
½ szklanki mąki ziemniaczanej
Ok. 1 szklanki cukru (my lubimy mniej słodkie, więc dodaliśmy ¾ szklanki)
1 kostka masła
6 jajek
Odrobina aromatu waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki kakao
½ szklanki posiekanych, blanszowanych migdałów
Przygotowanie:
Jajka ubijamy w mikserze. Dodajemy cukier nie przerywając ubijania. Kiedy cukier połączy się całkowicie z jajkami dodajemy rozpuszczone, ale przestudzone masło, oba rodzaje mąki, proszek do pieczenia i dokładnie wyrabiamy w mikserze. Na sam koniec dodajemy migdały i mieszamy. Ciasto wykładamy do rynienki posmarowanej masłem i oprószonej bułką tartą. Trochę ciasta zostawiamy (mniej więcej 1/4) i mieszamy je dokładnie z kakao. Tak przygotowane ciemne ciasto wykładamy na wierzch ciasta jasnego w rynience, starając się, aby ciasto ciemne ułożyło się równomiernym rowkiem na cieście jasnym. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 170 stopni przez ok. 40 minut, aż patyczek, którym nakłuwamy ciasto, będzie suchy.