W jednym ze swoich wczesnych filmów („the Miracle Worker“) Anne Bancroft wypowiada kawestię, którą wiele już razy parafrazowałam na potrzeby towarzyskich gier pół-słówek: “Gdyby nie pana maniery, byłby z pana prawdziwy gentleman“. Ci, którzy w Paryżu mieszkają, lub bywają tu na trochę dłużej, być może zgodzą się ze mną, że miasto to ma w sobie tak wiele nonszalancji, że akceptuje odbywające się w nim światowe wydarzenia z lekkim ziewnięciem. Z drugiej jednak strony, gdyby nie fashion week, Paryż byłby może troszkę mniej nonszalancki. Trochę zdjęć z fashion week.
Wydarzeń fashion week które odbywają się bez specjalnego zaproszenia, trzeba troszkę poszukać. Po raz czwarty już Galeries Lafayette zorganizowało na tyłach paryskiej opery największy pokaz mody na świecie, w którym występują wybrani w internetowym castingu fashioniści z całego świata (wiek od 8 do 68 lat) i którzy przyjeżdżają tu na własny koszt i z własnymi kreacjami na pokaz. Wydarzenie to, które jest organizowane przede wszystkim z myślą o wielbicielach mody spoza branży, zyskało tak dużą popularność, że przychodzą je oglądać także profesjonaliści.
Jednym z miejsc, w których można poczuć, że Paryskie targi mody to w istocie targi, tysiące wystawców i ogromny biznes, jest około kilometrowy szereg białych hangarów, jakie ustawiane są na pólnocnej ścianie ogrodów Tuileries, niedaleko od Luwru. Odbywające się tu co pół roku Atelier Paris sur Mode to gigantyczny showroom, w krórym wystawcy z całego świata nie mający jeszcze renomy flagowych domów mody, prezentują to, co znajdziemy prawie wszędzie w większych i mniejszych sklepach „za rogiem“ wiosną przyszłego roku. Jutro postaram się uzupełnić mój wpis o wywiad z jednym z wystawców, w którym będę rozmawiała o tym jak to się robi, za ile i dlaczego tak drogo.