Rozmawiamy o jednym, ale pozostałe nie zniknęły. Rośnie ryzyko zakażenia innym wirusem
Monika Przybysz
04 kwietnia 2020, 08:23·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 kwietnia 2020, 08:23
Koronawirus zdominował naszą rzeczywistość. Walka z nim byłaby z pewnością znacznie łatwiejsza, gdyby na czas kwarantanny swoją aktywność “zawiesiły” również inne wirusy. Takiej możliwości oczywiście nie ma. Mało tego: właśnie wchodzimy w okres, w którym znacznie zwiększa się ryzyko zakażenia jedną z bardziej niebezpiecznych chorób wirusowych.
Reklama.
Mowa o kleszczowym zapaleniu mózgu. KZM to choroba groźna, przewlekła, która może prowadzić do różnorodnych powikłań.
— KZM zwykle przebiega dwufazowo. W pierwszej fazie objawy przypominają grypę: występuje gorączka, bóle mięśni i stawów. Potem następuje okres tygodniowej pozornej poprawy, niestety u około połowy pacjentów dochodzi do rozwoju drugiej, neurologicznej fazy choroby. Pojawia się zapalenie opon mózgowych, a w najcięższych przypadkach zapalenie mózgu. Mózg jest strukturą delikatną i zmiany w jego obrębie wiążą się nie tylko z zagrożeniem życia, ale również rozwojem trwałych powikłań — tłumaczy dr. hab. n. med. Ernest Kuchar, kierującym Kliniką Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jedynym sposobem, aby się przed nią zabezpieczyć, są szczepienia. Z tej możliwości korzystają jednak nieliczni — zaledwie 1 proc. populacji.
Jeśli do tej pory ryzyko “złapania” choroby przenoszonej przez kleszcze niekoniecznie spędzało wam sen z powiek, w tym roku powinniście poważnie zastanowić się nad stosownym zabezpieczeniem — nawet jeśli w lesie bywacie sporadycznie, i nawet jeśli zgodnie z wymogami kwarantanny większość czasu spędzacie w domu.
Liczebność kleszczy rośnie systematycznie od kilku lat. Z roku na rok te niezbyt przyjemne stworzenia zdobywają coraz szersze tereny, zadomawiając się w naszych parkach czy przydomowych ogródkach. Ciepła zima, którą aktualnie żegnamy, jeszcze bardziej tę ekspansję ułatwi.
W tym roku kleszczy będzie więcej
Jak tłumaczy dr. Kuchar, mróz jest czynnikiem regulującym populację owadów. W tym roku ten naturalny mechanizm nie zadziałał, więc należy spodziewać się, że kleszczy będzie sporo. I to wszędzie.
— Kleszcze występują w całej Polsce — potwierdza dr. Kuchar i dodaje, że chorzy na KZM wcale nie “przywożą” tej choroby z wycieczek do lasu:
— Prawie wszyscy pacjenci, którzy byli w naszej klinice z powodu kleszczowego zapalenia mózgu, to były dzieci z Warszawy, które nigdzie nie wyjeżdżały. Do zakażenia KZM może dojść wszędzie, gdzie są kleszcze, czyli nie tylko w lesie, ale też w parku, ogrodzie, na terenach zielonych. Kleszcze są też w Warszawie i innych miastach Polski; wszędzie, gdzie mogą spotkać żywicieli, a są nimi m.in. drobne gryzonie, np. myszy czy szczury, jak też gady i ptaki — twierdzi dr. Kuchar.
O tym, że ryzyko zakażenia KZM jest bardzo wysokie świadczy fakt, że szczepienie przeciwko tej chorobie jest jednym z dwóch rekomendowanych podróżnym wjeżdżającym do naszego kraju przez IAMAT — Międzynarodowe towarzystwo medycyny podróży. Oznacza to, że Polska jest pod tym względem krajem wysokiego ryzyka.
Szczepienie przeciw KZM: bezpieczne?
W normalnych okolicznościach odpowiedź na pytanie szczepić się, czy nie, byłaby więc oczywista. Dzisiaj jednak może pojawić się pytanie, czy wprowadzenie do organizmu wirusa KZM — w minimalnej, profilaktycznej dawce, ale jednak — nie sprawi, że nasza odporność na inne choroby chwilowo spadnie.
— To nieprawda, że szczepienia na kilka dni „osłabiają organizm” — twierdzi dr. Kuchar i dodaje:
— Gdyby tak było, to ludzie masowo chorowaliby po szczepieniach, ponieważ stale mamy kontakty z drobnoustrojami, które występują też w naszym organizmie np. w przewodzie pokarmowym. Również w powietrzu jest mnóstwo bakterii, którymi byśmy się zakażali. Nasz układ odpornościowy jest skuteczny i uniwersalny, może jednocześnie odpowiadać na tysiące antygenów, a w szczepionce jest ich kilka, kilkanaście. Obciążenie układu odpornościowego związane ze szczepieniami wynosi szacunkowo poniżej 1 procenta naszej odporności.
Ekspert jest zdania, że w czasie pandemii warto pomyśleć również o innych szczepieniach:
— W Niemczech wprowadzono powszechne szczepienia przeciw pneumokokom wszystkich osób starszych, wychodząc z założenia, że zmniejszy to ryzyko pneumokokowego zapalenia płuc, które często rozwija się po zakażeniach wirusowych dróg oddechowych. Tak więc nie ograniczono, tylko wręcz zwiększono liczbę szczepień — podsumowuje dr. Kuchar.