Niedawno głośno było o trzecim na świecie przypadku wyleczenia pacjenta z zakażenia HIV. Trwają też badania nad szczepionką mRNA przeciwko temu wirusowi. O "sprytnym" wirusie, szansach na jego pokonanie w związku z nowymi doniesieniami i realiach leczenia pacjentów z HIV w Polsce mówi w rozmowie z naTemat prof. Alicja Wiercińska-Drapało, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych, Tropikalnych i Hepatologii z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach GoogleOstatnio było głośno o Amerykance wyleczonej z zakażenia HIV po przeszczepie
krwi pępowinowej. Wcześniej udało się to w przypadku dwóch mężczyzn z HIV po przeszczepie szpiku kostnego. U wszystkich tych osób, lecząc chorobę nowotworową, przy okazji wyleczono zakażenie wirusem HIV. Czy to daje szansę na znalezienie nowego mechanizmu walki z HIV, terapii genowej?
Najważniejszą rzeczą jest to, że jest to powtarzalne. Trzeci już przypadek wskazuje, że eliminacja HIV z organizmu jest możliwa do osiągnięcia. Oczywiście jest to wielki krok naprzód, ale nie można wiązać nadziei z tym, że będzie to metoda możliwa do stosowania powszechnie w leczeniu zakażenia HIV. Bo to jest metoda zbyt ryzykowna dla pacjenta.
Cała trójka tych pacjentów miała choroby nowotworowe, a przeszczepienia szpiku wykonywane były ze wskazań onkologicznych. W przypadku leczenia przeszczepem szpiku, najpierw trzeba przygotować do tego pacjenta, doprowadzić go do stanu zupełnego braku odporności. Wtedy może on złapać wiele różnych infekcji. Więc to na pewno nie stanie się rutynową praktyką w leczeniu wszystkich pacjentów zakażonych HIV. Natomiast daje to pewne wskazówki i światło, w którą stronę prowadzić badania.
Czy te trzy przypadki pozwalają już na duży optymizm?
To jest ważne osiągnięcie, które po pierwsze potwierdza, że jest możliwa eliminacja tego wirusa. Po drugie, daje też kolejne kierunki do badań naukowych.
Jednak HIV jest wirusem bardzo sprytnym. Jak widać przez tyle lat nie udaje się ani opracować szczepionki, ani wyleczyć pacjenta. Niby już jesteśmy blisko czegoś, tak jak teraz, znowu mamy wielką nadzieję na szczepionki mRNA. Ja przeżyłam już wiele zachwytów i sytuacji, w których już prawie ogłaszano sukces, dlatego podchodzę do tego sceptycznie. Zaczekajmy, czy to się uda. Mam nadzieję, że tak.
Bardzo wiele już wiadomo na temat wirusa HIV. Znamy dokładnie jego budowę, wiemy jak wnika do komórki, znamy wszystkie drogi patogenezy, itd. To bardzo wiele. Ale za każdym razem jeszcze coś się takiego wydarza, że metoda okazuje się nieskuteczna. Wirus umyka temu, co już zostało poznane. Wciąż nie wiemy, które fragmenty odpowiedzi immunologicznej byłyby najbardziej istotne, żeby je pobudzić, aby nie doszło do zakażenia.
Teraz wiąże się duże nadzieje ze szczepionką mRNA i jeszcze być może będzie możliwość wzbudzania odpowiedzi komórkowej. Chodzi o uderzenie w dwa rodzaje odpowiedzi: wzmocnienie odpowiedzi komórkowej i produkcję przeciwciał neutralizujących, aby system
immunologiczny człowieka był w stanie ochronić się przed HIV.
Czy tak będzie? Okaże się, bo to wczesny etap badań, dopiero pierwsza faza, więc zaczekajmy z entuzjazmem. Chociaż każda nowa rzecz daje nadzieję.
COVID-19 i szybkie opracowanie szczepionki mRNA na tego wirusa rozbudziły
nadzieję, że także w przypadku HIV takie prace mogą dać szybki efekt.
Badania nad mRNA trwały już jakiś czas, a zostały tylko szybko wykorzystane przy COVID-19.
W przypadku szczepionki mRNA przeciw HIV nadzieję można mieć, ale zaczekajmy, bo już wielokrotnie były takie nadzieje rozbudzane. Jestem przekonana, że któraś z metod kiedyś się uda.
Wyleczeni trzej pacjenci otrzymali szpik od dawcy z mutacją CCR5 delta-32. Czy
to mutacja, która chroni przed zakażeniem HIV?
Część ludzi faktycznie ma tzw. wrodzoną odporność przeciw HIV. To przyjemna wada genetyczna. Po to, aby wirus wniknął do komórki, potrzebne jest receptor CD4 i koreceptor CCR5. Mówiąc obrazowo: jest jeden główny bolec i mniejsze bolce. Tym bardzo ważnym
mniejszym bolcem do wejścia jest koreceptor CCR5. Inaczej nie otworzymy zamka. Jeżeli jest zmiana w budowie tego koreceptora, to wirus nie może wejść do komórki. Wiemy już, że te mutacje powodują taką zmianę receptora, iż wirus nigdy nie sforsuje komórki.
Ile osób ma taką mutację?
Szacuje się, że takich ludzi jest od 5 do 15 proc., czyli całkiem sporo. Ale badań populacyjnych, jak często występuje ta mutacja, się nie prowadzi.
Jak wykorzystano ten mechanizm u zakażonych?
Komórki macierzyste i szpik wzięto od dawców z tą mutacją, a następnie podano chorym z białaczką i jednocześnie zakażonym HIV.
W przypadku każdego z tych trzech wyleczonych pacjentów z HIV mechanizm był taki sam. Najpierw byli leczeni antyretrowirusowo, czyli mieli niewykrywalną wiremię. Ale problem z wyleczeniem HIV jest taki, że są komórki latentnie zakażone, czyli siedzą w organizmie. Jeżeli my leczymy pacjenta, to ilość tego wirusa w organizmie jest niewykrywalna. Jednak wirus wbudowuje się w komórkę i siedzi w genomie komórki. Bez presji lekowej, ta komórka zaczyna się namnażać, a sytuacja wraca do starego porządku.
Dlatego na razie ludzie muszą być leczeni antyretrowirusowo przez całe życie. Na razie nie ma takich leków, które niszczą te komórki, które są zakażone i siedzą gdzieś głęboko w organizmie.
Można to porównać do plantacji tulipanów. Jeżeli mamy pole żółtych tulipanów i wśród nich trafi się jeden czerwony, to po kilku latach pojawi się znacznie więcej tych czerwonych i plantacja zmieni kolor.
Od długiego już czasu mamy wiedzę, że wirus HIV u niektórych osób nie jest w stanie wniknąć do komórek. Pobiera się więc od osób z taką mutacją komórki macierzyste. Szpik pobrany od takich osób, podano tym trzem chorym z HIV, a więc zyskały też tę mutację.
Wirus HIV nie mógł się już u nich rozprzestrzeniać.
Ta metoda daje więc pewne kierunki. Inżynieria genetyczna rozwija się cały czas i metody leczenia chorób genetycznie uwarunkowanych również.
Czyli jest szansa na to, że za jakiś czas powstanie skuteczna metoda na HIV?
Ja zawsze uważałam, że jest szansa, że to jest przyszłość, że będzie taka możliwość. Techniki w medycynie są dziś już tak wysublimowane, że możemy więcej zdziałać. Aczkolwiek, jak pokazuje życie, gdy wiemy już jedno, to zaraz coś innego wymyka
się spod kontroli. Jak np. z COVID-19. Poznano pewne mechanizmy, to coś wymknęło się spod kontroli i pojawił się następny wariant. Przyroda tak właśnie działa.
To jest przyszłość, a jak wygląda teraźniejszość pacjentów z HIV w Polsce?
Nie jest zła, a nawet powiedziałabym, że jest bardzo dobra. Mamy doskonałe leki antyretrowirusowe. One są bliskie doskonałości.
W ogóle w zakaźnictwie zadziało się dużo dobrego, bo mamy doskonałe leki na HCV czy HIV. Skuteczność leczenia przy HCV jest blisko 100 proc., a przy HIV - powyżej 95 proc. Oznacza to, że potrafimy utrzymać wirusa w ryzach. Nie potrafimy go jeszcze wyeliminować, ale terapia pozwala być zdrowym.
Pacjent musi tylko stale przyjmować leki. Pacjent z HIV obecnie często przyjmuje dziennie jedną tabletkę. A wchodzą terapie długodziałające. Na dziś mamy już zarejestrowaną terapię
iniekcyjną, gdzie pacjent przyjmuje zastrzyk raz na dwa miesiące. Na horyzoncie mamy też terapie, które będą podawane raz na pół roku, a badane są takie, które będą podawane raz na rok.
Postęp jest tu przeogromny, leki mają bardzo mało działań niepożądanych i są dobrze tolerowane.
Nie można mówić jednak, że mamy same sukcesy. Porażką jest to, że duża część pacjentów nadal jest diagnozowana zbyt późno, gdy zniszczony jest już układ immunologiczny. Odbudowa tak zniszczonego układu jest bardzo trudna. Mamy więc niemałą grupę pacjentów z pełnoobjawowym AIDS. Często taki człowiek staje się inwalidą, a niekiedy umiera.
Druga grupa, z którą mamy trudności, to pacjenci, którzy przerywają leczenie. Najpierw pacjent podejmuje leczenie, jest systematyczny, a po pewnym czasie - przerywa leczenie. Najpierw na miesiąc, potem mija drugi, potem rok i dłużej. Pacjent zna zagrożenie, ale brnie
w to. Wracamy wtedy do punktu wyjścia, czyli do stanu ciężkiego deficytu immunologicznego.
Jakie są powody przerywania tego leczenia, skoro terapia nie jest uciążliwa? Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego niż przyjmowanie jednej tabletki dziennie.
Próbujemy to wciąż indywidualnie z każdym pacjentem omawiać. Okazuje się, że powody są prozaiczne: bo tak wyszło, wyjechałem za granicę, zająłem się czymś innym. Powody są takie, jak przy przerwaniu każdego innego leczenia. Pacjent wie, że powinien coś robić
systematycznie, ale jednak to przerywa.
Tak na prawdę nikt nie ma konkretnego powodu aby przerwać leczenie. Leki mamy takie, jak cały świat. Leczenie jest bezpłatne, a pacjent dostaje leki w miejscu, w którym się leczy, więc nie jest to duża trudność dla pacjenta. Jednak są tacy, którzy przerywają terapię. To jak przy innych chorobach; gdy ludzie czują się dobrze, to stwierdzają, że leków brać już nie muszą.
A skutki przerywania leczenia widoczne są zwłaszcza teraz u mnie w klinice, bo my wciąż pracujemy jako oddział niecovidowy. Wszystkie ciężkie stany trafiają więc teraz głównie do nas, bo inne ośrodki są wyłączone. Jest tego bardzo dużo.
Czy pandemia wpłynęła jeszcze w jakiś sposób na sytuację pacjentów z HIV?
Spadła liczba wykonywanych testów, bo funkcjonowała głównie telemedycyna.
W Polsce mamy możliwość anonimowego testowania w specjalnych punktach, ale w lockdownie te punkty były zamknięte. Uruchamiano różnego rodzaju testy domowe, ale tak jak COVID-19 wpłynął na inne dziedziny medycyny, tak samo wpłynął na diagnostykę HIV. Wszystko się opóźniło.
Wykonywano zdecydowanie mniej testów, co ma odbicie w statystykach. Rocznie średnio rozpoznaje się 1,3-1,6 tys. zakażonych w Polsce, a w 2020 r. - było to ok. 800 przypadków. I to nie dlatego, że jest ich mniej. Ci chorzy pokażą się kiedyś, ale w gorszym stanie.
Mieliśmy też niemała grupę pacjentów, którzy trafiali do szpitali covidowych z podejrzeniem ciężkiego zakażeniem płuc i niewydolnością płuc. Gdy wynik w kierunku COVID-19 wychodził
ujemy, to przy poszukiwaniu przyczyn niewydolności płuc, nierzadko okazywało się, że powodem zapalenia płuc jest właśnie wirus HIV.
Testowanie jest bezpłatne i anonimowe, a leki antyretrowirusowe bezpłatne w
programie. Czy nie ma problemu z finansowaniem świadczeń, jak w innych dziedzinach medycyny?
Leki antyretrowirusowe nie są tanie, ale z drugiej strony konsekwencje nieleczenia pacjenta z HIV dotyczą jego samego, bo popada w ciężkie choroby, a tym samym dotyczą systemu. Nieleczony pacjenta potem wymaga jeszcze bardziej intensywnego i drogiego leczenia.
Leczenie antyretrowirusowe to jest też ochrona społeczeństwa z punktu widzenia zdrowia publicznego. Pacjent skutecznie leczony antyretrowirusowo, jeżeli ma niewykrywalną wiremię przez sześć miesięcy, to już nie transmituje wirusa i nie zaraża. Czyli lecząc osoby zakażone chronimy całe społeczeństwo. Mimo że te koszty są, to są mniejsze niż skutki nieleczenia.
W Polsce powstaje teraz nowy program leczenie antyretrowirusowego. W nowym programie jest zapis, że każdy człowiek przebywający na terenie Polski ma otrzymywać leki antyretrowirusowe.
Ale już teraz mamy sporo leczonych pacjentów, np. z Ukrainy. W samym ośrodku warszawskim jest leczonych ponad 300 osób - obywateli innych krajów z wirusem HIV.
Dziennikarka działu Zdrowie. Ta tematyka wciągnęła mnie bez reszty już kilka lat temu. Doświadczenie przez 10 lat zdobywałam w Polskiej Agencji Prasowej. Następnie poznawałam system ochrony zdrowia „od środka” pracując w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejnym przystankiem w pracy zawodowej był powrót do dziennikarstwa i portal branżowy Polityka Zdrowotna. Moja praca dziennikarska została doceniona przez Dziennikarza Medycznego Roku 2019 w kategorii Internet (przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia) oraz w 2020 r. II miejscem w tej kategorii.