Masz dobrego kardiologa czy ginekologa na NFZ w poradni? Niedługo może się to skończyć. Coraz więcej takich poradni finansowanych z NFZ rozważa sens dalszej działalności. Umowy z Funduszem im się po prostu nie opłacają. Wycena świadczeń nie była zmieniana od lat. NFZ nie ponosi też stawki za punkty, które rozlicza, a koszty rosną. Dla pacjentów oznacza to jedno: jeżeli kolejne placówki zrezygnują z umów z NFZ, kolejki do pozostałych wydłużą się lub trzeba będzie korzystać z wizyt prywatne.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Stanąć przed trudną decyzją
Beata Stepanow, Dyrektor Centrum Edukacji Specjalistycznej Opieki Medycznej w Kleczewie kilka dni temu w emocjonalnym wpisie na Facebooku poinformowała, że stoi właśnie przed trudną decyzją.
Przypomniała, że od 2019 roku po wielu miesiącach starań wywalczyła z zespołem kontrakt na poradnię ginekologiczno-położniczą w ramach NFZ. Sprawozdania pokazały sens tej pracy, a motywacją jest liczba chętnych kobiet, które skorzystały z opieki, edukacji oraz wsparcia specjalistów.
“Niestety kontrakt rządzi się swoimi prawami. Nie wiem czy wiecie, ale opieka na poziomie Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej opiera się na punktach, które wypracowuje się realizując określone świadczenia. Nie masz punktów, nie masz pieniędzy. A jeśli nawet są punkty, to świadczenie jest tak nisko wycenione, że z zespołem pracujemy aby zakończyć miesiąc nie będąc na minusie” - napisała.
Jak wskazuje, kwota z NFZ np. za cytologię nie pokrywa nawet kosztów sprzętu, który trzeba kupić do pobrania materiału. Do tego dochodzi jeszcze opłata za wykonanie analizy, koszty transportu materiału za każdym razem gdy jest pobrany, opłata za odpady medyczne i oczywiście wynagrodzenie dla położnej za wykonanie świadczenia. Przyznaje, że wychodzi na to, iż robi to już z pasji do zawodu.
Dodała, że ostatnie lata pandemii nie pomogły, bo “trudno w ginekologii o wykonanie cytologii przez telefon... “.
Dodatkowo pisma do właściciela budynku, w tym przypadku samorządu, z prośbą o wsparcie w opłaceniu czynszu, nie spotkały się ze zrozumieniem.
“Dzisiaj zderzyliśmy się z Nowym... nowe faktury za tzw. rozliczenie dostawy ciepła...i inne podwyżki związane z zakupem wszystkiego co jest niezbędne do realizacji świadczeń i zapewnienia ciągłości bezpłatnej opieki. Niestety wycena punktów za świadczenie nie wzrosła” - mówi B. Stepanow.
Jak podkreśla B. Stepanow, z przykrością obserwuje zamykające się poradnie specjalistyczne w jej regionie i rozumie dziś zespoły, które piszą do NFZ o zamknięcie działalności. Jednocześnie wie, co muszą czuć, gdy dzwonią pacjenci potrzebujący pomocy.
Sama jest w trakcie podejmowania tej ewentualnej, trudnej decyzji.
Trudno wyjść nawet na zero
W komentarzach pod postem Beaty Stepanow przedstawiciele środowiska przyznają, że w AOS po wszystkich opłatach, zapłaceniu pracownikom pensji, często nie zostaje już żaden zysk.
Dodają, że przykre jest to że pacjenci nie mogą korzystać ze świadczeń, które im się należą bezpłatnie, ale jako medycy, nie mogę też pracować charytatywnie. Ci lekarze, którzy prowadzą opiekę specjalistyczną w NFZ robią to zaś z miłości do zawodu, rozumiejąc potrzeby pacjentów, jednak często kosztem własnej rodziny.
Liczą też, że kolejny aneks do umowy z NFZ coś zmieni. Jednak za każdym razem jest to samo. Stawki się nie zmieniają i pozostaje znowu nadzieja. Jednak rzeczywistość jest brutalna, stąd niektórzy są zmuszeni, aby przychodnię zamknąć i ewentualnie przyjmować
pacjentów prywatnie.
“Wizyta patronażowa (położnej) wyceniona jest na kwotę brutto 29 zł, za tą kwotę trudno nawet zatankować samochód, kupić środki ochrony takie jak rękawiczki, fartuchy czy płyny do dezynfekcji, a trzeba jeszcze poprowadzić dokumentację elektroniczną, która kosztuje”, “nadchodzi czas prywatnej służby zdrowia”, “wszystko się nie opłaci, wszystko pozamykać”, “90 proc. wizyt to wizyty prywatne, a składki zdrowotne coraz wyższe (...) Na wszystko nasz rząd stać, a takie małe przychodnie przechodzą swoje dramaty bez wsparcia” - brzmią komentarze pod postem.
W rozmowie z naszą redakcją Beata Stepanow potwierdza, że “poradnie AOS zamykają się i lekarze rezygnują z umów z NFZ”.
"To już nas dobiło"
Wyjaśnia, że w przypadku jej poradni ginekologiczno-położniczej, pandemia spowodowała, że placówka nie wypracowała przewidzianych w umowie z NFZ punktów. NFZ z początkiem roku zaproponował więc niższy kontrakt. Tu na szczęście udało się przekonać Fundusz, że
wynikało to ze specyfiki poradni, bo wizyt ginekologicznych nie da się realizować np. w formie teleporady. Po pandemii zaś kobiety wracają do poradni, chcą się badać. Kontrakt udało się utrzymać na tym samym poziomie.
Dodaje, że w pandemii nieuniknione było dokładanie do interesu po to, aby nadal pomagać kobietom.
Natomiast teraz przyszły opłaty za pobór ciepła.
- I to już nas zabiło, bo my walczymy nawet żeby nie zarobić, ale żeby wyjść na zero - mówi zrezygnowana.
Zaznacza, że w ginekologii świadczenia są wycenione bardzo nisko.
- Nie jesteśmy w stanie już tego udźwignąć – przekonuje. Podaje przykład standardowej wizyty u ginekologa. Ta jest wyliczona na 75 punktów. Jeżeli punkt jest wyceniony na 1 zł, to Fundusz zapłaci za takie świadczenie 75 zł. Przy takiej wycenie – jak podkreśla B. Stepanow - ginekolog nie jest w stanie się utrzymać, dlatego potem przyjmuje komercyjnie.
Tłumaczy, że sama prowadząc poradnię na NFZ dorabia w innych miejscach, aby móc pokryć koszty jej funkcjonowania.
Dodaje, że kobiety z małych miejscowości nie pójdą do większej miejscowości do ginekologa. Natomiast udaje się je przekonać do wizyt w lokalnej poradniach, bo pomagają w tym pielęgniarki środowiskowe czy lekarze POZ.
Kobiet takich nie stać też często na to, aby pojechać prywatnie do ginekologa. Lokalna poradnia na NFZ daje więc im realny dostęp do regularnych badań i profilaktyki.
W wyniku ograniczenia świadczeń finansowanych ze środków publicznych, najbardziej ucierpieć może więc najuboższa część społeczeństwa, której nie stać na korzystanie z usług w prywatnych gabinetów lekarskich lub barierą jest dojazd i pokonanie kilkudziesięciu kilometrów, aby dotrzeć do innej poradni na NFZ.
Coraz mnie przychodni
Nie od dziś słychać głosy środowiska specjalistów, że konieczne jest zwiększenie wyceny świadczeń zdrowotnych w poradniach ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Zwłaszcza teraz przy tak rosnących kosztach. Bez tego, specjaliści odejdą z tych placówek, poradnie pozamykają się, a pacjenci będą skazani na korzystanie z usług zdrowotnych prywatnie. Na to nie wszystkich chorych jednak stać.
Już teraz widać trend spadkowy w liczbie przychodni specjalistycznych, które mają podpisany kontrakt z NFZ. Z roku na rok ich liczba maleje. Wpływ na to ma m.in. deficyt lekarzy specjalistów, ale też właśnie koszty w zestawieniu z finansowaniem z NFZ.
Wszystko przez zbyt niskie wyceny oferowane przez NFZ. Nie zmieniały się one od dłuższego już czasu. Tymczasem ostatnie miesiące "dobiły" te placówki, które do tej pory wiązały jeszcze jakoś koniec z końcem. Często zaciągając jednak kredyty.
Galopująca inflacja, wzrost kosztów realizacji świadczeń, rosnące rachunki za prąd czy gaz, za wywóz odpadów medycznych, wyższe ceny materiałów i sprzętu medycznego niezbędnego do realizacji świadczeń, wzrost płac, a także wyższe stawki za usługi u podwykonawców. To wszystko sprawiło, że budżety już się nie spinają. Po stronie przychodów z NFZ nic nie drgnęło, a po stronie wydatków - wzrost jest ogromny.
Dodatkowo pandemia spowodowała, że część poradni specjalistycznych realizowała mniej wizyt. Procedury sanitarne, aby uniknąć zakażenia, wydłużyły czas potrzebny na przyjęcie jednego chorego. Lekarz w tym samych godzinach mógł więc udzielić porad mniejszej liczbie potrzebujących pacjentów.
Dodatkowo niektórzy chorzy po prostu nie zgłaszali się na umówione wizyty w obawie przed COVID-19. NFZ w tym roku proponował wiec niektórym poradniom mniejsze kontrakty. To placówkom też nie pomaga, bo koszty stałe, niezależnie czy wykonują mniej czy więcej świadczeń, są takie same, a przychody byłyby mniejsze.
Coraz mniej umów z NFZ, coraz mniej pacjentów
Nie dziwi więc, że liczba tych, którzy chcą podpisywać umowy z NFZ na poradnie specjalistyczne spada z roku na rok. W 2018 roku takie umowy miało 5955 świadczeniodawców, w 2019 r. - 5815, zaś w 2020 roku – 5607.
“Zauważalny jest spadek liczby świadczeniodawców w porównaniu do lat 2018 i 2019” - przyznał Fundusz w sprawozdaniu z działalności za 2020 r. Zauważalny był też - według NFZ - spadek liczby pacjentów z jednoczesnym spadkiem liczby świadczeń w porównaniu z latami ubiegłymi. Sprawozdania za 2021 r. Fundusz jeszcze nie opublikował.
Stawki z NFZ powodują bowiem, że nie opłaca się realizować świadczeń w poradniach specjalistycznych. Trudno też pozyskać lekarza do poradni ambulatoryjnej opieki specjalistycznej finansowanej z NFZ. Otrzymują tam bowiem nawet kilkukrotnie niższe stawki za poradę w porównaniu z tym, na co mogą liczyć w prywatnym sektorze.
Czy oznacza to, że kolejne poradnie mogą zostać zlikwidowane? Niestety tak.
Dziennikarka działu Zdrowie. Ta tematyka wciągnęła mnie bez reszty już kilka lat temu. Doświadczenie przez 10 lat zdobywałam w Polskiej Agencji Prasowej. Następnie poznawałam system ochrony zdrowia „od środka” pracując w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejnym przystankiem w pracy zawodowej był powrót do dziennikarstwa i portal branżowy Polityka Zdrowotna. Moja praca dziennikarska została doceniona przez Dziennikarza Medycznego Roku 2019 w kategorii Internet (przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia) oraz w 2020 r. II miejscem w tej kategorii.
Nie potrafię tego zamknąć. Ci ludzie, którzy jeszcze realizują te świadczenia, tak jak my z zespołem, po prostu nie potrafimy tego zamknąć. Czysto emocjonalnie nie potrafimy tego zrobić. Nie jestem w stanie powiedzieć kobiecie, która potrzebuje pomocy: przepraszam, ale my już nie funkcjonujemy.
Beata Stepanow
Dyrektor Centrum Edukacji Specjalistycznej Opieki Medycznej w Kleczewie