Dziennikarka podróżnicza Beata Pawlikowska opublikowała film, w którym podaje w wątpliwość działanie leków na depresję. Jej główne argumenty? To, że jest dziennikarką i zna angielski. Lekarze nie przebierają w słowach i ostrzegają, że takie wywody celebrytki mogą zaszkodzić pacjentom. Zapowiadają pozew.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Beata Pawlikowska opublikowała nagranie, w którym jak twierdzi, przytacza "fakty" na temat depresji. Podważa m.in. skuteczność leków przeciw depresji
Przyznaje, że nie jest lekarzem ani naukowcem, a jej argumentem jest to, że jest dziennikarką i zna język angielski
Lekarze są oburzeni nagraniem celebrytki, bo może zaszkodzić pacjentom z depresją
Zapowiadają pozew przeciw autorce nagrania
Beata Pawlikowska, mówiąc o badaniach naukowych, przekonuje, że leki przeciwdepresyjne "nie leczą", a mogą wywołać wiele nieprzyjemnych objawów ubocznych, m.in. zobojętnienie emocjonalne, zaś długotrwałe stosowanie może nasilić objawy depresji.
"Zapytacie o to, dlaczego ja o tym mówię, skoro nie jestem lekarzem, ani naukowcem. Potwierdzam, nie jestem lekarzem, ale jako dziennikarz z biegłą znajomością angielskiego mam dostęp do najnowszych badań naukowych" - mówi podczas nagrania celebrytka i zapewnia, że przedstawia "tylko fakty oparte na badaniach naukowych".
"(...) Nie zalecam niczego. Nie mówię, żeby przestać brać leki. (...) Przedstawię wam fakty i sami zdecydujecie, co z tymi faktami chcecie zrobić" - tłumaczy dalej.
Wprawdzie na koniec filmu pojawiają się plansze, na których Pawlikowska stwierdza, że "film nie stanowi rekomendacji medycznej" a "informacje zawarte w filmie mają charakter edukacyjny i nie mają na celu zastąpienia indywidualnej porady medycznej udzielanej przez lekarza", to w trakcie filmu wielokrotnie padają negatywne stwierdzenia o lekach na depresję.
Lekarze mają dość. Jest ostra krytyka, będzie i pozew
Środowisko psychiatrów zareagowało dość szybko i ostro na to nagranie, bo chodzi tu o zdrowie pacjentów z depresją. Jak oceniają, treść nagrania jest niebezpieczna. Zapowiedzieli już pozew i rozpoczęli zbiórkę na ten cel.
Psychiatra i prezes Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych Maja Herman nie kryje wzburzenia we wpisie pod filmem.
"(...) Treści zawarte w poście są szkodliwe oraz potencjalnie niebezpieczne. I niestety to nie pani będzie się borykać z ich konsekwencjami, a same osoby, które uwierzą i odsuną w czasie leczenie" - ostrzega lekarka.
Według Mai Herman, taka postawa "jest absolutnie niedopuszczalna". Przypomina też, że "do interpretowania wyników badań trzeba mieć wiedzę medyczną", a celebrytka takiej nie posiada.
"To, że jest pani właścicielką mózgu, nie czyni pani specjalistką w jego zakresie" - napisała Maja Herman, zwracając się do Beaty Pawlikowskiej. Wypunktowała wypowiedź celebrytki, wskazując m.in., że ta myli grupy leków.
Stop szerzeniu nieprawdy
Z kolei na profilu Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych na Facebooku jego prezeska napisała, że ma dość.
"Jestem lekarką, psychiatrką, prezeską Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych i szczerze mam serdecznie dość celebrytów, którzy wypowiadają się o zdrowiu. Szczególnie o zdrowiu psychicznym. (...) na kanale YT Pani Beata P., dziennikarka, płynnie znająca język angielski, opublikowała film, w którym podaje nieprawdziwe informacje, które stanowią niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia setek tysięcy osób chorujących na depresję".
Zaapelowała o pomoc w zebraniu funduszy i pokazaniu "wszystkim jej (Beaty Pawlikowskiej - przyp. red.) ewentualnym następcom, że koniec z tego typu treściami".
"Czas zacząć karać. W swoim życiu napisałam setki tekstów, w których musiałam tłumaczyć nieprawdziwe informacje takich osób jak Pani Beata. Dość walki tylko słowem pisanym, czas na sąd" - zapowiada.
Osoby bez kompetencji a wiedza medyczna
Pod postem pojawiły się komentarze od lekarzy, którzy nie kryją oburzenia, że osoby bez kompetencji biorą się za porady medyczne.
"Jeśli ktoś by bez wymaganych licencji i wiedzy zaprojektował dom, położył instalację gazową czy pilotował samolot – momentalnie wylądowałby w więzieniu. Uważam, że takie zachowania powinny być traktowane jako udzielanie porad medycznych" - czytamy w jednym z komentarzy.
"Co to w ogóle się porobiło, że teraz bezkarnie każdy celebryta, księgowy, mechanik czy dziennikarka podróżniczka rozpowszechnia informacje medyczne SZKODLIWE dla zdrowia i wypowiada się z pozycji eksperta, analizując badania naukowe? Gdzie jest jakikolwiek nadzór nad tym?(...) - pyta inny z komentujących.
Negatywne skutki "sensacyjnych doniesień"
Lekarze obawiają się negatywnych skutków takich "sensacyjnych doniesień".
Efekt? Jak wyjaśnia w rozmowie z Natemat.pl psychiatra dr Sławomir Murawiec, redaktor naczelny "Psychiatrii Spersonalizowanej", potencjalne skutki mogą być bardzo negatywne, bo część osób, które zastanawiają się nad poszukiwaniem pomocy, może zaniechać decyzji o podjęciu leczenia.
Ważny jest też ogólny klimat wokół psychiatrii i szerzej pomocy w dziedzinie zdrowia psychicznego. Psychiatria - jak przypomina dr Sławomir Murawiec - jest ważną i potrzebną społecznie dziedziną współczesnej medycyny. A depresja jest jednym z najpoważniejszych problemów zdrowotnych w skali świata. Trzeba ją leczyć i obecnie dysponujemy metodami, aby skutecznie nieść pomoc osobom z tym problemem.
Ekspert zwraca uwagę, że przy podawaniu publicznie jakichkolwiek informacji dotyczących zdrowia, w tym zdrowia psychicznego, trzeba zachować więc zawsze bardzo dużą odpowiedzialność, pamiętając, że może to wpłynąć na zdrowie, a nawet życie odbiorców tych informacji. Słowa mogą wspierać i budować zaufanie, ale mogą też niszczyć nadzieję na uzyskanie pomocy i prowadzić do tragicznych zdarzeń.
Zapewnia, że nie ma powodu, aby podawać w wątpliwość skuteczność i bezpieczeństwo leków przeciw depresji. Jak podkreśla, potwierdzone zostały badaniami klinicznymi, ale też długoletnią praktyką kliniczną.
Wskazuje też na komentarze pod nagraniem, w których wiele osób mówi o własnych pozytywnych doświadczeniach związanych z terapią depresji i o tym, że leki im pomogły, a nawet uratowały życie.
Według dra Sławomira Murawca nieufność wobec sposobów leczenia w psychiatrii może wynikać z historycznie ukształtowanych stereotypów, niemających nic wspólnego ze współczesnymi metodami leczenia.
– Psychiatria współczesna, to fakt korzystania z pomocy psychiatrycznej i psychoterapeutycznej przez kilka milionów osób w naszym kraju. Ale wciąż pokutuje w umysłach niektórych osób historyczny obraz psychiatrii, zakorzeniony w różnych, dawno nieaktualnych praktykach, przesądach i lękowych mitach. To obraz pełen nieufności, przekonania, że psychiatrzy działają na szkodę ludzkości i pacjentów. Wyznawca tego starego poglądu będzie poszukiwał argumentów uzasadniających taką tezę – tłumaczy ekspert.
Czasy się zmieniły
Dr Sławomir Murawiec przypomina, że w czasach, gdy powstawały mity na temat psychiatrii, niewiele osób miało do niej dostęp, bo to były głównie zamknięte szpitale psychiatryczne. Jednak obecnie, w dobie, gdy z pomocy psychiatrycznej korzysta tak wiele osób, to widzą sami na sobie konkretne pozytywne efekty leczenia, w tym wynikające z przyjmowania leków. Wiele osób spotyka psychiatrów jako życzliwe i pomocne osoby, które pomogły im w trudnych okresach życia.
Jak dodaje, jednak "co jakiś czas niczym diabeł z pudełka wyskakuje ktoś i burzy ten obraz, że u psychiatry znajduje się pomoc, a przywołuje zamiast tego demoniczny obraz psychiatry niczym z filmu "Lot nad kukułczym gniazdem", jako osoby, która chce zapanować nad umysłami i światem".
Pozostaje wtedy - jak radzi dr Sławomir Murawiec - włączyć krytyczne myślenie i nie dać się wciągnąć w taką narrację opartą głównie na emocjach i negatywnych skojarzeniach.
– W obecnych czasach poszukiwanie wiarygodnych źródeł informacji jest łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej i warto odwołać się do wiedzy osób posiadających odpowiednie przygotowanie zawodowe w dziedzinie zdrowia psychicznego – podkreśla.
Dziennikarka działu Zdrowie. Ta tematyka wciągnęła mnie bez reszty już kilka lat temu. Doświadczenie przez 10 lat zdobywałam w Polskiej Agencji Prasowej. Następnie poznawałam system ochrony zdrowia „od środka” pracując w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejnym przystankiem w pracy zawodowej był powrót do dziennikarstwa i portal branżowy Polityka Zdrowotna. Moja praca dziennikarska została doceniona przez Dziennikarza Medycznego Roku 2019 w kategorii Internet (przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia) oraz w 2020 r. II miejscem w tej kategorii.