Decyzja Ministra Zdrowia sprzed kilku dni o limicie wystawianych recept podniosła ciśnienie lekarzom. To sposób ministra na ukrócenie działalności platform internetowych wystawiających e-recepty bez badania pacjenta. Lekarze mówią jednak o limitowaniu dostępu do leczenia. Związek lekarzy protestował na Miodowej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Minister ZdrowiaAdam Niedzielski jedną decyzją sprzed kilku dni podniósł ciśnienie w środowisku lekarzy.
Chodzi o limit na wystawiane recepty. Adam Niedzielski od 3 lipca w systemie informatycznym wprowadził limit 300 e-recept dla 80 pacjentów w ciągu 10-godzinnego dnia pracy lekarza. To jego sposób na to, aby ukrócić działalność platform internetowych, za pośrednictwem których e-recepty są wystawiane bez badania pacjenta.
Minister mówi o sposobie na nadużycia, a lekarze oceniają, że ścigać trzeba je inaczej, bo wprowadzenie limitu na wystawianie recept dla wszystkich lekarzy, to limitowanie dostępu do leczenia.
Protest na ulicy
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy jest oburzony ostatnią decyzją ministra dotycząca limitów recept.
"To rozwiązanie mija się zupełnie z celem. Zamiast zająć się faktycznym problemem- receptomatami, propozycja ministra uderza w lekarzy POZ i chorych"- argumentuje OZZL.
W ocenie związku działania ministra są bezprawne, ponieważ ograniczają lekarzom ustawowe prawo do wykonywania zawodu.
Ponadto - według OZZL - walka z patologią w masowym wypisywaniu recept powinna odbywać się wspólnie, w konsultacji ze środowiskiem lekarzy, a nie przeciwko niemu.
Stąd ich decyzja o proteście przeciwko uniemożliwianiu pracy i narażaniu pacjentów.
"Widzimy się 13.07. o 13:00 na ul. Miodowej 15 w Warszawie!" - zapraszał OZZL.
W czwartek przedstawiciele lekarzy przed siedzibą resortu zdrowia przedstawiali swoje argumenty przeciwko limitom w wystawianiu recept. "Lekarz ma leczyć, a nie liczyć recepty", "Dzisiaj recepty, a jutro szwy dla chirurga", "Pracę lekarzy reguluje prawo, a nie tweety ministra" - towarzyszyły im takie hasła.
Szefowa OZZL Grażyna Cebula-Kabat ostrzega, że lekarze, zamiast poświęcać czas pacjentom, będą teraz liczyć wystawiane recepty. Z kolei Sebastian Goncerz, szef Porozumienia Rezydentów, podkreśla, żedecyzja ministra nie ma podstawy prawnej. Według medyków, resort zdrowia zamiast wprowadzać limit dla wszystkich, powinien opracować standardy świadczeń telemedycznych i tam opisać możliwość wystawiania recept przez platformy internetowe.
Samorząd lekarski
Naczelna Rada Lekarska także sprzeciwia się wprowadzonemu limitowi recept jako rozwiązaniu na ograniczenie platform wystawiających e-recepty. Zgłosiła swoje propozycje zmian ustawy Prawo farmaceutyczne i zasad wystawiania recept w postaci elektronicznej.
"Niezasadne jest traktowanie teleporady jako metody pozwalającej na wystawianie recept z pominięciem standardów należytej staranności w opiece nad pacjentem. O wystawieniu recepty, po przeprowadzeniu badania w formie teleporady, powinny zawsze decydować względy medyczne, a nie wyłącznie oczekiwania poparte uiszczeniem opłaty za usługę" - podkreślają lekarze.
Samorząd lekarski proponuje, aby recepty w postaci elektronicznej mogły być wystawiane albo po osobistym zbadaniu pacjenta, albo po zbadaniu pacjenta za pośrednictwem systemów teleinformatycznych lub systemów łączności zapewniających jednoczesny przesył dźwięku lub obrazu odbywanego w czasie rzeczywistym. Z wyjątkiem recept wystawianych jako kontynuacja leczenia.
Limit recept a prawa pacjenta
Sprawą zainteresował się również Rzecznik Praw Obywatelskich. Jak ocenia, wprowadzony od 3 lipca limit wystawianych e-recept może ograniczać prawo pacjentów do świadczeń zdrowotnych.
Dlatego RPO zwrócił się do szefa resortu zdrowia o stanowisko i podstawę wprowadzenia limitów.
"W przestrzeni publicznej formułowane są obawy co do hipotetycznej sytuacji, gdy do poradni zgłosi się więcej niż 300 pacjentów potrzebujących leków na receptę" - wskazuje Rzecznik i prosi o wskazanie podstawy prawnej dla wprowadzonych limitów.
Ministerstwo: To nie rynek z kosmetykami
Tymczasem resort jest pewny swoich rozwiązań.
– Limity wystawiania recept zadziałały, nacisnęliśmy na odcisk biznesowi i stąd taka wrzawa – ocenia rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Jednocześnie zapewnia, że resort jest otwarty na rozmowy dotyczące bezpieczeństwa pacjentów.
– Na bieżąco monitorujemy wystawianie e-recept i próby przekraczania progu maksymalnie 300 recept na góra 80 pacjentów w ciągu 10 godzin. Już pierwszego dnia mieliśmy nieco ponad 280 lekarzy, którzy próbowali testować, czy system działa. Do piątkowego wieczora liczba lekarzy, którzy chcieli przekroczyć limit 300 recept na 10 godzin, znacząco nie wzrosła. Mamy ich 323. W sumie próbowali oni obejść system i wystawić więcej recept aż 5,5 tys. razy – wylicza Wojciech Andrusiewicz.
Dodaje, że żadne z tych przekroczeń nie dotyczy wizyty stacjonarnej pacjenta w placówce POZ, ale automatów receptowych, albo e-recept wystawianych "za pośrednictwem tzw. lekarskich porad internetowych, które najczęściej z żadną poradą nie mają nic wspólnego".
W systemie jest 136 tys. lekarzy wystawiających recepty, a więc limit - jak wylicza Wojciech Andrusiewicz - próbowało przekroczyć 0,23 proc. lekarzy.
Przekonuje, że wolność prowadzenia biznesu ma swoje granice "i są nimi zdrowie i życie ludzkie".
– Nie regulujemy rynku sklepów z kosmetykami, tylko rynek porad medycznych. Dlatego będziemy tu kategoryczni – zapowiedział rzecznik MZ.
Limity bez recept refundowanych
W środę po południu Minister Zdrowia zaproponował jednak pewną zmianę.
– Po konsultacji z ekspertami zdecydowałem wyłączyć recepty refundowane z wprowadzonych limitów, są one bowiem pod stałą kontrolą Narodowego Funduszu Zdrowia – poinformował.
Dziennikarka działu Zdrowie. Ta tematyka wciągnęła mnie bez reszty już kilka lat temu. Doświadczenie przez 10 lat zdobywałam w Polskiej Agencji Prasowej. Następnie poznawałam system ochrony zdrowia „od środka” pracując w Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia. Kolejnym przystankiem w pracy zawodowej był powrót do dziennikarstwa i portal branżowy Polityka Zdrowotna. Moja praca dziennikarska została doceniona przez Dziennikarza Medycznego Roku 2019 w kategorii Internet (przyznawaną przez Stowarzyszenie Dziennikarze dla Zdrowia) oraz w 2020 r. II miejscem w tej kategorii.