Żyjemy coraz dłużej, ale nie oznacza to, że żyjemy w zdrowiu. Wiele chorób dzięki kolejnym odkryciom medycyny, innowacjom i farmakoterapii staje się przewlekłymi. Każdy wolałby żyć w zdrowiu. Na to jednak trzeba sobie zapracować. Jak przekonuje wielu ekspertów, to styl życia decyduje w największej mierze o tym, czy i jakie choroby nas dopadną.
Coraz więcej osób zdaje sobie z tego sprawę i włącza "zdrowy styl życia". Oprócz aktywności fizycznej i sportów, źródła zdrowia szukamy też w odpowiedniej diecie. Staramy się jeść to, co uważane jest za zdrowe, bogate w witaminy, substancje odżywcze, a jednocześnie eliminować z diety to, co może nam szkodzić. Coraz częściej mówi się o złym wpływie na nasze zdrowie żywności wysokoprzetworzonej czy cukru.
Dietetyk dr Damian Parol nie ma wątpliwości, co na pewno powinniśmy ograniczyć, aby być zdrowszym. Sam już zastosował tę regułę.
W najnowszym poście na swoim koncie na Facebooku pisze wprost: "Bardziej potrzebujesz detoksu od alkoholu niż cukru!".
Jak dodaje, w swojej praktyce i w mediach społecznościowych często spotyka się z pomysłem detoksu od cukru, glutenu, laktozy. "Ludzie chcą pozbyć się 'chemii' z żywności. Nie piją koli zero, bo daje raka. Kupują specjalne urządzenia (które nie działają BTW) mierzące ilość pestycydów w ich posiłkach. Te rzeczy mają marginalny – jeśli jakikolwiek – wpływ na nasze zdrowie" - wyjaśnia dietetyk i wskazuje, że "jednocześnie prawie każdy z nas pije regularnie alkohol". A to - jak dodaje - "substancja o udowodnionym działaniu rakotwórczym i przyczyniająca się do ponad 200 różnych chorób".
Przywołuje dane Światowej Organizacji Zdrowia, która "szacuje, że ponad 5 proc. śmierci jest związane z nadużywaniem alkoholu". Dietetyk dodaje, że to podobny wpływ, jak brak aktywności fizycznej.
"Ani gluten, ani 'chemia', ani aspartam, ani nawet cukier nie odciskają takiego piętna. Jedną z najlepszych rzeczy, jaką możesz zrobić dla swojego zdrowia, to ograniczenie alkoholu" - wskazuje wprost dr Damian Parol.
Przyznaje, że dla wielu osób "całkowita abstynencja brzmi niepokojąco" i jednocześnie wyjaśnia, że to nie musi być cel. Jak podkreśla, "już ograniczenie alkoholu o połowę przyniesie Ci znaczne korzyści".
Proponuje wprowadzenie zasady: "mniej niż 100 jednostek alkoholu w roku".
Według niego, taka ilości to solidne ograniczenie, ale pozwala też okazjonalnie wypić piwo czy lampkę wina, co jakiś czas.
Sam jak twierdzi, nie przekroczył jeszcze połowy tego limitu, a minęło już trzy czwarte roku.
Zwraca uwagę, że wiele osób utrzymuje, że pije bardzo mało i problem ich nie dotyczy.
"Niestety to może być jedynie złudzenie. Większość osób w żaden sposób nie śledzi ilości spożywanego alkoholu i łatwo zapomina im się o tych wszystkich lampkach wina do kolacji, piwkach do Netflixa i drinkach na grubszych imprezach" - obnaża prawdę dietetyk i zachęca do zapanowania nad ilością spożywanego alkoholu np. z pomocą aplikacji.
Dietetyk na koniec przytacza też argument "wagi ciężkiej", czyli to jak alkohol w diecie wpływa na naszą wagę.
"Przeciętny Polak wypija 10 litrów czystego alkoholu rocznie. Przekłada się to na wartość energetyczną około 10 kg (tak!) tkanki tłuszczowej – nie licząc kalorii towarzyszących alkoholowi (np. w piwie)" - przelicza ekspert i dodaje, że "ograniczając alkohol, masz bardzo dużą szansę schudnąć bez zmian w diecie".
Poleca też coraz powszechniejsze napoje bezalkoholowe.