Prof. Izabella Uchmanowicz: "W leczeniu niewydolności serca ważny jest aspekt samoleczenia"
Duszność, pogorszenie tolerancji wysiłku, kołatanie serca, obrzęki kończyn dolnych, powiększenie obwodu brzucha oraz potrzeba częstego oddawania moczu w nocy to niektóre z objawów niewydolności serca - choroby, która dotyka 60 milionów osób na całym świecie. Powoduje ona, że serce nie funkcjonuje prawidłowo i nie jest w stanie przepompować wystarczającej ilości krwi, aby zaspokoić potrzeby organizmu. W praktyce prowadzi to do problemów z krążeniem oraz niedotlenienia organizmu.
Wczesne jej wykrycie daje szansę na wdrożenie leczenia, które może spowolnić progresję choroby. O tym, czym jest niewydolność serca i co można zrobić, aby spowolnić jej postęp, w podcaście "Zdrowie bez cenzury" rozmawiamy z prof. dr hab. Izabellą Uchmanowicz, pielęgniarką, dziekanem Wydziału Pielęgniarstwa i Położnictwa Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, a także członkinią Zarządu Polskiego i Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
W Polsce ponad milion osób choruje na niewydolność serca. I choć wydaje się, że typowy pacjent z tą chorobą to siedemdziesięciolatek z chorobami współistniejącymi, wcale nie musi tak być. Niewydolność serca dotknąć może również czterdziestokilkulatków, a nawet osoby młodsze.
Często jest następstwem epizodów sercowo-naczyniowych, które wystąpiły u pacjenta na wcześniejszym etapie życia, jak np. zawał mięśnia sercowego, ostry zespół wieńcowy, kardiomiopatia czy migotanie przedsionków. I jakkolwiek epizody te są wyleczone lub prawidłowo leczone, zostawiają swój ślad w organizmie.
Bywa również konsekwencją nieleczonego nadciśnienia tętniczego u osób, które miały świadomość swojej dolegliwości, a pomimo tego nie stosowały metod zapobiegających wystąpieniu niewydolności serca.
A jak się diagnozuje tę chorobę?
– Pacjent jak tylko do nas trafia, ma zlecone kilka badań. Oczywiście sporo informacji uzyskujemy na podstawie wywiadu z pacjentem. Na tę chorobę wskazywać mogą objawy takie jak duszność, kołatania serca, męczliwość, dodatkowo obrzęki kończyn czy obrzęki ciała. Wtedy lekarz decyduje o dalszej diagnostyce jak np. echokardiografia, ale także rentgen klatki piersiowej i peptydy natriuretyczne, których wysokie wartości są też czynnikiem predykcyjnym – wyjaśnia prof. Izabella Uchmanowicz.
Leczenie niewydolności serca w Polsce spełnia standardy stosowane na świecie, m.in. ze względu na fakt, że polska kardiologia pozostaje na bardzo wysokim poziomie. Leczenie farmakologiczne zgodne jest z przyjętymi wytycznymi. Do leków, które stosuje się w niewydolności serca należą m.in. inhibitory konwertazy angiotensyny, sartany, beta-blokery, flozyny.
Pomimo tego czasem okazuje się, że terapia jest nieskuteczna. Powodem takiej sytuacji jest zachowanie pacjentów, którzy często sami z siebie zaprzestają przyjmowania leków, jak tylko lepiej się poczują.
I tutaj ogromną rolę odgrywają zespoły terapeutyczne - pielęgniarki, lekarze, dietetycy, psychologowie, fizjoterapeuci, którzy multidyscyplinarnie i kompleksowo muszą zadziałać tak, aby pacjent te leki chciał brać.
Profesor Uchmanowicz podkreśla, że oprócz przyjmowania leków, należy zwrócić uwagę również na inne aspekty samoleczenia, które tę terapię wzmacniają. Należą do nich prawidłowa aktywność fizyczna, stosowanie optymalnej diety, czy w ogóle próba zmiany stylu życia na zdecydowanie zdrowszy.
– Stosuje się interwencję behawioralną, strategię zmian w życiu tego pacjenta, w celu nauczenia go nowych, zdrowych nawyków. Bo pacjent może być świetnie leczony i żyć wiele lat, jeżeli będzie stosował się do tych zaleceń. My musimy pacjenta edukować, zapoznać z tym konceptem samoopieki, niejako zarządzania tą niewydolnością serca, poprzez zarządzanie własnym zdrowiem – podkreśla ekspertka.
– Problemem jest to, że my pacjentów nie edukujemy. I pacjent wychodzi ze szpitala z opisem choroby, podsumowaniem działań lekarskich, ale często nie wie jaką ma tak naprawdę diagnozę, nie jest pewny leków jakie ma stosować, ile ma ich stosować – dodaje.
Jak podkreśla rozmówczyni, osoby pracujące w ochronie zdrowia zakładają, że pacjent takie rzeczy wie, a potem okazuje się, że brakuje wiedzy w kwestiach najprostszych.
A w przypadku niewydolności serca, ważną kwestią jest np. elastyczne dawkowanie diuretyków, czyli leków moczopędnych, w sytuacji, w której pacjent odczuwa zatrzymanie płynów w organizmie, co skutkuje obrzękami czy zwiększeniem masy ciała.
Pacjent musi wiedzieć, że np. w takim momencie konieczne jest zastosowanie restrykcji płynowej, czyli powinien przyjmować tych płynów mniej. Ale aby to zrobił, ważne, żeby wiedział, co jest płynem, że jest nim poza wodą również owoc, kawa czy zupa.
Zatem, aby mieć dobre efekty leczenia trzeba edukować i na dobrą sprawę, jeśli personel szpitalny ma poczucie, że pacjent nie jest w stanie sam zarządzać swoim zdrowiem, nie powinien być wypisany ze szpitala.
Pacjentów kardiologicznych, również, a może zwłaszcza tych w podeszłym wieku, wspierają nowe technologie, aplikacje mobilne, umożliwiające bieżące monitorowanie stanu zdrowia. Jako przykład profesor podaje aplikację DlaSerca.
Pacjenci mogą w takiej "apce" zapisywać przyjmowane leki, swoje pomiary ciśnienia, tętna czy aktualne samopoczucie. To w konsekwencji pozwala lekarzowi czy pielęgniarce ocenić te parametry i podjąć decyzję jak dalej prowadzić pacjenta.
W przypadku pacjentów w wieku podeszłym personel stara się przekazywać informacje o użytecznych aplikacjach czy stronach internetowych z interaktywnymi materiałami, również członkom rodziny chorego.
Z myślą o tych pacjentach, realizowane są ponadto tak zwane follow-upy, czyli kontakt telefoniczny ze strony personelu po pobycie w szpitalu, w celu przypomnienia najważniejszych zasad i upewnienia się, czy pacjent się do nich stosuje.
Ale to wszystko działania podejmowane u chorego ze zdiagnozowaną niewydolnością serca. A czy można jej zapobiec?
Zdaniem prof. Uchmanowicz tak, jeśli będziemy edukować już małe dzieci, zaczniemy od prewencji chorób sercowo-naczyniowych, a więc przekazów na temat aktywności fizycznej, zdrowej diety czy zachowań prowadzących do otyłości, bo to często ona jest przyczyną wielu chorób.
Istotne jest również edukowanie pacjentów przez pracowników ochrony zdrowia, z zastosowaniem tzw. metody teach-back, polegającej na sprawdzeniu, czy pacjent zrozumiał zalecenia i czy potrafi je powtórzyć własnymi słowami. Wtedy jest szansa, że do powstania przyczyny niewydolności lub samej niewydolności serca nie dojdzie.