Badacze z bostońskiego ośrodka Brigham and Women's Hospital odkryli, że objawy bezsenności mogą zwiększać ryzyko śmierci. Jak dowodzą, mężczyźni doświadczający problemów nocnych – niemogący zasnąć lub śpiący w sposób, który nie prowadzi do regeneracji organizmu – narażeni są na śmierć w wyniku schorzeń serca.
Reklama.
Znaczenie snu dla zdrowia
Bezsenność jest jednym z najczęściej spotykanych zaburzeń snu. Osoby na nią cierpiące mają problem z zaśnięciem oraz/lub utrzymaniem snu w czasie nocy. W rezultacie, nie wysypiają się i mogą odczuwać zmęczenie po przebudzeniu.
Poprzednie badania ukazały, że sen jest istotny dla naszego zdrowia, a w szczególności dla serca. Okazało się na przykład, że sen słabej jakości oraz niewystarczająca jego ilość wpływać mogą na czynniki ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. W zeszłym roku holenderscy badacze skupiający się na związku między snem i zdrowym stylem życia oraz chorobami serca zauważyli, że odpowiednia ilość snu może mieć tak zbawienny wpływ na serce (a dokładniej na liczbę śmierci wynikających z problemów kardiologicznych), jak niepalenie papierosów.
Jednak związek między snem a długością życia jest bardziej skomplikowany. Jak wyjaśnia autor ostatniego badania, dr Yanping Li z Brigham and Women's Hospital, bezsenność jest częstym problemem zdrowotnym, w szczególności u osób starszych, jednak jej wpływ na ryzyko śmierci dotąd nie był do końca wyjaśniony.
Sen niezbędny dla zdrowego serca
W badaniu dr. Li przeanalizowano dane dotyczące objawów bezsenności zaobserwowanych przez 23 500 mężczyzn, którzy śledzeni byli przez 6 lat. Okazało się, że w okresie tym 2025 uczestników zmarło. Gdy naukowcy przyjrzeli się związkowi między symptomami bezsenności a umieralnością, a także wzięli pod uwagę styl życia, wiek i inne choroby przewlekłe badanych, okazało się, że mężczyźni, którzy mieli problem z zaśnięciem lub budzili się zmęczeni, obarczeni byli odpowiednio 55% i 32% wyższym ryzykiem śmierci w wyniku chorób serca niż ci, którzy nie mieli problemów ze snem.
Według dr. Xianga Gao, starszego autora badania, teraz wiadomo, że sen wpływa nie tylko na ryzyko chorób, ale także na długość życia człowieka. Podczas gdy konieczne jest potwierdzenie wyników w kolejnych badaniach, wszelkie dowody wskazują na fakt, iż odpowiednia higiena, jakość i długość snu jest często przeoczanym, jednak ważnym, czynnikiem ryzyka wpływającym na ogólny stan zdrowia ludzkiego.
Skutki bezsenności
We wcześniejszych badaniach stwierdzono, że mężczyźni cierpiący na bezsenność są czterokrotnie bardziej narażeni na śmierć niż osoby, które przesypiają w nocy powyżej 6 godzin. Ryzyko jest jeszcze większe (nawet siedmiokrotnie), jeżeli mężczyzna cierpi także na cukrzycę lub posiada wysokie ciśnienie tętnicze krwi – mówi Alexandros N. Vgontzas z Uniwersytetu Pensylwanii. Bezsenność jest poważnym problemem, który porównać można do bezdechu sennego – zauważa badacz.
Podwyższone ryzyko śmierci odnotowano jedynie wśród mężczyzn z bezsennością, którzy spali mniej niż 6 godzin w ciągu nocy. U osób, które nie cierpiały na bezsenność, lecz również spały mniej niż 6 godzin, nie stwierdzono znacząco zwiększonego ryzyka śmierci. Podobnie rzecz miała się z mężczyznami twierdzącymi, że doświadczają bezsenności, jednak przesypiającymi ponad 6 godzin w ciągu nocy.
Vgontzas dodaje, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni cierpiący na bezsenność mają zwykle wyższe ciśnienie tętnicze krwi, częściej cierpią na cukrzycę i wykazują większe deficyty neurokognitywne w porównaniu z osobami śpiącymi zalecaną liczbę godzin.
Bezsenni pod nieustannym stresem
Zdaniem dr Lisy Shives z ośrodka Northshore Sleep Medicine, ludzie cierpiący na bezsenność nieustannie funkcjonują w trybie stresu „uciekaj lub walcz”. W czasie zdrowego snu trwającego 7-8 godzin tętno zwalnia, ciśnienie tętnicze się obniża, a układ nerwowy wycisza. Osoba, która nie może uzyskać tego stanu jest narażona na działanie stresu sercowo-naczyniowego. Właśnie to nazywamy bezsennością – mówi dr Shives.
Jej zdaniem jest to choroba fizyczna. Jednak cierpiące na nią osoby, którym nie pomagają leki, skorzystać mogą na terapii poznawczo-behawioralnej pod okiem wykwalifikowanego psychologa. W okresie 2-4 lat może się ona okazać skuteczniejsza niż medykamenty – zaznacza specjalistka.