Jesienią na ekrany kin wejdzie film „Obywatel” w reżyserii Jerzego Stuhra. Dla znanego aktora praca nad tym obrazem stała się pretekstem do rozmowy o tematach, których w polskim kinie się nie porusza, bo są objęte tabu. To m.in. Holokaust i katolicyzm – przekonuje w rozmowie z portalem Onet.pl.
„Wiele jest takich trudnych, mało dyskutowanych spraw, np. nasz katolicyzm. Płytki, niedouczony, fanatyczny… O, i już jest temat” – ocenia Stuhr, porównując stosunek polskiego społeczeństwa do tej kwestii z nastawieniem do filmów o Zagładzie.
„Kiedyś siedziałem na obiedzie z Roberto Benignim i mówiłem mu: ‚Zazdroszczę ci, bo ja filmu takiego jak ‚Życie jest piękne’ nie mógłbym w Polsce zrobić. Nie dojrzeliśmy do tego, żeby śmiać się z Holokaustu i Auschwitz’. A on, jak to on, odpowiedział mi: ‚Za blisko Auschwitz mieszkasz’” – dodaje.
Stuhr zastanawia się, czy podobny problem będzie z odbiorem jego nowego filmu "Obywatel" – komediodramatu o naszej najnowszej historii. "To kolejne wyzwanie, taka próba zbadania, czy Polacy dojrzeli do tego, żeby się zaśmiać z pewnych tematów. Nie obrazić się, pokłócić, oburzyć, wykpić, ale zaśmiać. Oto moje wielkie ryzyko: czy widzowie będą potrafili zdobyć się na dystans" – przekonuje aktor.
Jak podkreśla, jako naród mamy tendencję, by nasza historię ubierać "w pióra patetyczne". "W tym czujemy się dobrze. Świętości nie szargać, wspominać bohaterstwo – to tak, gorzej ze śmiechem" – zaznacza.