Polka, która pali papierosa w kawiarni
Polka, która pali papierosa w kawiarni Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta

W klubach, restauracjach i knajpach obowiązuje teoretycznie zakaz palenia. Jak się okazuje ponad rok od wprowadzenie zakazu palenia w lokach, palących nadal można spotkać takich miejscach. Czemu Polacy łamią przepisy a właściciele klubów opieszale je egzekwują?

REKLAMA
Sobota wieczór, w jednym z modnych warszawskich klubów - "1500 m kw. do wynajęcia" trwa impreza. Jest koncert. I mimo zakazu palenia, młodzi ludzie palą pod sceną. Nasza redakcyjna koleżanka trzy razy prosi barmana o interwencję. Niestety, sytuacja nie zmienia się. Czasem ktoś podejdzie zwrócić uwagę, ale mało stanowczo. Dlaczego? Spytaliśmy menadżerkę klubu. Odpowiedź w słuchawce telefonu: - Pierwszy raz o czymś takim słyszę. Oficjalnie się nie pali w klubie. Czasami zdarzają się jakieś przypadki, ale od tego jest ochrona, aby wyprowadzać takich delikwentów.
Z relacji świadka wynika jednak, że palacze nie ponosili takich konsekwencji.
Niestety ten przypadek nie jest odosobniony. Jak się okazuje, palenie w tego typu miejscach nie należy do rzadkości. Pali się też w innych klubach. Pali się na przystankach autobusów. Niektóre knajpy omijają przepisy, wywieszając kartkę "Impreza zamknięta". Wtedy palić wolno.

Kawka, fejsik i papieros. Czyli jak (nie)pracują Polacy
Strach przed utratą zarobku
Dlaczego prawo nie jest respektowane przez właścicieli? Jak uważa socjolog, dr Kazimierz Krzysztofek, wina leży po stronie właścicieli pubów czy restauracji: - Wynika to stąd, że właściciel twierdzi, że takie podejście bardziej mu się opłaca. Niewątpliwie. Zezwolenie na palenie wewnątrz to dodatkowy zarobek. Zgodnie z dewizą "klient nasz pan" właściciele przystosowują się do gości. Klient wymaga, więc trudno mu odmówić. Jeśli odmówi - straci szanse na zarobek.
Niepodporządkowanie się ustawie jest teoretycznie surowo karane. Właściciel, który nie wprowadził zakazu u siebie w lokalu, zapłaci 2000 zł mandatu, a palacz, który zostanie przyłapany na gorącym uczynku otrzyma mandat w wysokości 500 zł. Jak się okazuje, nawet te kwoty nie odstraszają co niektórych do respektowania prawa. Nadzieja, że taki stan rzeczy ulegnie zmianie niewątpliwie jest. - Wymaga to czasu. Wa socjologii występuje coś takiego jak opóźnienie kulturowe. Kiedy pojawia się np. nowe prawo, na początku występuje opóźnienie w jego wdrażaniu. I tu niewątpliwie mamy tego przykład - mówi dr Kazimierz Krzysztofek. - Unormuje się to, gdy zakaz będzie egzekwowany przez państwo. Teraz, najwyraźniej, tego nie ma - dodaje.

Prawo przestrzegane czy nie
Jak wskazują badania Stowarzyszenia MANKO, aż 73,9 proc. pracowników lokali gastronomicznych i rozrywkowych popiera zakaz palenia. Aż 48,3 proc. badanych respondentów dostrzega pozytywne skutki wprowadzenia zakazu palenia dla swojego zdrowia lub samopoczucia. - Jesteśmy lokalem przyjaznym rodzinie i dzieciom, zatem od kilku lat jest zakaz palenia wewnątrz restauracji. Niemniej jednak zdarzają się przypadki, zwłaszcza podczas imprez zorganizowanych, że ludzie, zwłaszcza kiedy są podpici, awanturują się o możliwość zapalenia wewnątrz naszej restauracji. Wtedy bezwzględnie tego zabraniamy - zapewnia właściciel lubelskiej restauracji Oranżeria.
Zgodnie z nowymi przepisami nie możemy "puścić dymka" w taksówce, w pubie czy restauracji. Niepalący nie mogą być narażeni na obecność dymu w toalecie czy też na przystanku autobusowym. Jedynym miejscem, gdzie można pokusić się o zapalenie papierosa, jest specjalnie wydzielona sala w lokalu, która jest szczelnie odizolowana od reszty pomieszczeń. Pytanie tylko, czy rzeczywiście jest to przestrzegane.
A może nie powinno dziwić, że nie jest przestrzegane, skoro łamanie zakazu zdarzało się nawet w miejscu, gdzie prawo jest tworzone. Czyli w "Barze Za Kratą" w Sejmie. Tomasz Machała, redaktor naczelny naTemat.pl opisał kiedyś jak po awanturze jednego z posłów wszyscy zdecydowali się zgasić papierosy, które palili. Wszyscy, poza posłanka Elżbietą Kruk.

Zdjęcie z papierosem


Będzie lepiej?

Czy Polacy nie są jeszcze gotowi na przestrzeganie zakazu palenia? Wygląda na to, że tak. Właściciele zezwalają na palenie w swoich lokalach usługowych, bojąc się znacznej utarty klientów a przeciętni obywatele palą na przystankach autobusowych, bo służby nie wystarczająco dobrze pilnują przestrzegania "nowego" prawa. Wydaje się, że tkwimy w błędnym kole, ale - na co zwraca uwagę również dr Kazimierz Krzysztofek - sytuacja się zmieni. Potrzeba po prostu, podobnie jak i w Anglii, czasu.

USTAWA
z dnia 8 kwietnia 2010 r.o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej.

Art. 1. W ustawie z dnia 9 listopada 1995 r. o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych (Dz. U. z 1996 r. Nr 10, poz. 55, z późn. zm. 1) ) wprowadza się następujące zmiany:
a) ust. 1 otrzymuje brzmienie:

1. Zabrania się palenia wyrobów tytoniowych, z zastrzeżeniem art. 5a:

1) na terenie zakładów opieki zdrowotnej i w pomieszczeniach innych obiektów, w których są udzielane świadczenia zdrowotne,
2) na terenie jednostek organizacyjnych systemu oświaty, o których mowa w przepisach o systemie oświaty, oraz jednostek organizacyjnych pomocy społecznej, o których mowa w przepisach o pomocy społecznej,
3) na terenie uczelni,
4) w pomieszczeniach zakładów pracy innych niż wymienione w pkt 1 i 2,
5) w pomieszczeniach obiektów kultury i wypoczynku do użytku publicznego,
6) w lokalach gastronomiczno-rozrywkowych,
7) w środkach pasażerskiego transportu publicznego oraz w obiektach służących obsłudze podróżnych,
8) na przystankach komunikacji publicznej,
9) w pomieszczeniach obiektów sportowych,
10) w ogólnodostępnych miejscach przeznaczonych do zabaw dzieci,
11) w innych pomieszczeniach dostępnych do użytku publicznego.