Rozpoczynamy nasz cykl poświęcony polskiemu gazowi. Na początek trochę historii gazownictwa w Polsce.
Rozpoczynamy nasz cykl poświęcony polskiemu gazowi. Na początek trochę historii gazownictwa w Polsce. Shutterstock.com

Dlaczego sufity w kamienicach z XIX i początków XX wieku są tak wysokie? Kim był Polak zwany ”człowiekiem, który oświetlił Amerykę”? Po co spalać węgiel pod ziemią? Rozpoczynamy nasz cykl poświęcony polskiemu gazowi. Na początek trochę historii gazownictwa w Polsce, czyli wszystko co wydarzyło się w Polsce w kontekście gazu co wiedzieć powinniście.

REKLAMA
Gaz ziemny naturalnie wydobywający się szczelinami na powierzchnię wykorzystywali już II wieku p.n.e. Chińczycy, którzy podgrzewali za jego pomocą morską wodę i uzyskiwali w ten sposób sól. Europejczycy (konkretnie Brytyjczycy) odkryli błękitne paliwo znacznie później, bo dopiero w 1650 roku.
Prawdziwie rewolucyjne zmiany przyniosło komercyjne wykorzystanie gazu pochodzącego z węgla (gaz o wysokiej zawartości metanu wydziela się podczas koksowania węgla kamiennego, jest to tak zwane powierzchniowe zgazowanie węgla), co wiąże się z pojawieniem się XVIII wiecznej rewolucji przemysłowej i użyciem wielkich hut. Tym oto sposobem, niejako przy okazji wytapiania stali, pozyskano gaz, którym ogrzewano mieszkania, używano go do gotowania, ale przede wszystkim oświetlano ulice. Była to prawdziwa oświetleniowa rewolucja, bo – w porównaniu z gazowym oświetleniem - stosowane wcześniej lampy olejne były drogie i dawały mało światła.
Na marginesie stare piecyki i latarnie można zobaczyć m.in. na stronie Muzeum Gazownictwa w Warszawie.
Powstaniec styczniowy oświetlił Amerykę
Gaz szybko zrobił furorę w Londynie, już na początku XIX wieku zaczęto instalować tam uliczne latarnie gazowe. Jak wylicza prof. Bolesław Orłowski z Instytutu Historii Nauki PAN w 1815 roku londyńczycy mieli już 40 kilometrów oświetlonych gazem ulic. Szybko oświetlenie gazowe przyjęło się też na kontynencie – zakładano je w Paryżu, Berlinie, Madrycie, a także w Ameryce, gdzie – co warto odnotować – prawdziwym „ojcem gazownictwa” stał się pochodzący z Polski Erazm Jerzmanowski, zwany „człowiekiem, który oświetlił Amerykę”.
To nietuzinkowa postać – powstaniec styczniowy, oficer w wojnie francusko-pruskiej. Jako 29-letni inżynier wyruszył do Ameryki, w krótkim czasie opatentował wiele wynalazków z dziedziny gazownictwa i zgromadził trzeci co do wielkości majątek w Stanach Zjednoczonych.
Nad Wisłą rozwój gazownictwa zachodził wolniej niż na zachodzie Europy, niemniej w 1830 roku po raz pierwszy gazową latarnię mogli zobaczyć na ziemiach polskich mieszkańcy Krakowa. Potem – w 1843 roku - światło gazowe płonęło we wrocławskiej restauracji „Złota Gęś”. Na stałe gazowe latarnie zamontowano w Krakowie i Wrocławiu w 1856 roku.
Jak pisze inż. Bogumiła Nawrocka-Fuchs w książce „Historia Gazownictwa Polskiego” przygotowanej pod patronatem PGNiG SA. pierwsze trzy gazownie na terenach obecnej Polski powstały w pierwszej połowie XIX wieku w Szczecinie, Wrocławiu i Gdańsku, a potem na przełomie 1856 i 1857 roku kolejne – po jednej w każdym z zaborów (Poznań, Warszawa, Kraków). Z czasem kilkadziesiąt obiektów tego typu miał w XIX wieku zabór pruski, kilkanaście austriacki i zaledwie kilka rosyjski. Ostatecznie na przełomie XIX i XX wieku na obecnych terenach Polski pracowało około 230 gazowni miejskich. W krótkim czasie oświetlano w ten sposób wiele miast, przykładowo w Warszawie w 1905 roku było 8 445 gazowych latarni. To musiał być niezwykły widok – tłum latarników (jeden pracownik obsługiwał około 60 latarni) wraz ze zmierzchem wyruszał na ulice Warszawy, by specjalnym półtorametrowym kijem z knotem i zbiorniczkiem spirytusowym zapalać gaz.
Dzięki wynalazkowi Roberta Bunsena niemieckiego chemika, który w 1850 roku opracował ideę palnika gazowego możliwe zastosowania gazu poszerzono o ogrzewanie i oświetlania mieszkań. Wszystko dzięki temu, że pomieszczenia w XIX wiecznych kamienicach miały wysokość 4 metrów - ulatniający się gaz i spaliny z lamp gazowych mogły unosić się swobodnie nad głowami mieszkańców. Z czasem oświetlenie gazowe w mieszkaniach i na ulicach wyparła elektryczność, jednak do dzisiaj można podziwiać zabytkowe gazowe latarnie np. pod Sukiennicami Krakowie, czy na warszawskiej Agrykoli.
Gazowe odwierty w Daszawie trafią na strofy wierszy
Gaz na ulice i do domów dostarczały głównie miejskie gazownie. Pozyskiwano w nich produkt w procesie suchej destylacji węgla i rozsyłano do odbiorców systemem rurociągów. Każde średniej wielkości miasto miało swoje zakłady tego typu. Równolegle z powstawaniem gazowni rozwijało się polskie gazownictwo – w 1910 roku powstała sekcja gazownictwa w Stowarzyszeniu Techników Polskich.
Szybko zdyskontowano pracę badaczy – w 1912 roku dokonano pierwszych odwiertów gazowych w Zachodnim Zagłębiu we wsi Białkówka k. Krosna. Rozpoczęto też budowę pierwszego gazociągu przesyłowego gazu ziemnego z kopalni „Klaudiusz” w Borysławiu i gazociągu, który biegnie z Borysławia do Drohobycza. Początkowo gaz ten miał zastosowanie do ogrzewania kotłów wytwarzających parę w rafineriach i innych tego typu obiektach, dopiero z czasem służył też do ogrzewania domów i oświetlania ulic. Rozwój przemysłu gazowego powoduje, że w 1919 roku w Ministerstwie Robót Publicznych powstaje nawet specjalny referat ds. gazownictwa kierowany przez inż. Eugeniusza Kwiatkowskiego, późniejszego premiera rządu RP.
Kolejne lata to odkrycia kolejnych złóż i budowa linii przesyłowych: w 1920 roku inż. Kowalewski odkrywa pierwsze polskie zagłębie gazu ziemnego w Daszawie, a już w 1924 roku rozpoczyna się tam wydobycie. Wydarzenie to po latach doczekało się nawet umiejscowienia na strofach wierszy w wydanych wierszowanych wspomnieniach o początkach polskiego gazownictwa w Daszawie.
Intensywny rozwój branży przerywa wojna
W latach 30. firma "Gazolina" stosuje już wiercenia metodą obrotową. Przemysł związany z błękitnym paliwem rusza z kopyta. Wcześniej, bo w 1921 roku zawiązuje się Związek Gospodarczy Gazowni i Zakładów Wodociągowych i zaczyna ukazywać się miesięcznik "Przegląd Gazowniczy". Rok później budowany jest gazociąg przesyłowy z Daszawy do Stryja (24 km), a w ciągu kolejnych kilku lat udaje się doprowadzić gaz do Lwowa, Tarnowa, Rzeszowa, Sandomierza i Stalowej Woli. Ten intensywny rozwój nie tylko wydobycia i przesyłu gazu ziemnego, ale i rozwój klasycznych gazowni, zatrzymuje jednak wojna. Po jej zakończeniu, długo trwa odbudowa zniszczonych obiektów, przywracanie krążenia błękitnej krwi w rurociągach.
Z czasem pojawiają się kolejne odwierty – np. w Lubaczowie, Jarosławiu, Kańczudze, Mirocinie, Bogdaniu, Kamieniu Pomorskim, Wierzchowicach itd. Powstaje rozległa sieć przesyłowa na terenie Górnego i Dolnego Śląska, sięgająca do Krakowa, Łodzi, Warszawy, przesyłając maksymalnie w 1980 r. 2650 mln m3 gazu. Właśnie w latach 1968-1990 buduje się najwięcej gazociągów. Ważnym wydarzeniem tego okresu jest powstanie w 1976 roku Zjednoczenia Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, czyli późniejszej PGNiG (Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo). Jednocześnie z rozwojem infrastruktury wydobywczej i przesyłowej gazu ziemnego, zamykane są tradycyjne gazownie spalające węgiel.
Dzisiejsze wyzwania branży
Dziś jednak wraca się do tematu zgazowywania węgla, szczególnie jeśli idzie o złoża podziemne, te, których nie da się efektywnie w sposób tradycyjny wydobyć. W 2010 roku przeprowadzono udane zapalenie węgla w eksperymentalnej kopalni Barbara, trwa ciągle eksperyment rozpoczęty w marcu tego roku w czynnej kopalni Wieczorek. Jak szacują naukowcy, w ten sposób z jednej tony węgla kamiennego można otrzymać około 2300 metrów sześciennych gazu. Polskie zapotrzebowanie na ten surowiec – jak oceniają eksperci branżowego portalu NETTG.pl - wynosi maksymalnie w ciągu roku ok. 14 miliardów metrów sześciennych, by je zaspokoić wystarczy sześć milionów ton węgla kamiennego. A mamy go znacznie więcej. W 2004 roku Państwowy Instytut Geologiczny szacował polskie złoża węgla na 9 814,7 mln ton w samych tylko złożach udokumentowanych…
Kolejnym wyzwanie przed którym stoi branża jest gaz niekonwencjonalny z wydobycia łupkowego. Kilka lat temu w świat obiegła sensacyjna wieść, że Polska „siedzi” na ogromnych złożach gazu łupkowego. Niestety, te rewelacje o polskim gazowym Eldorado szybko okazały się przesadzone, niemniej jednak szacuje się, że z łupków pozyskać można wielokrotnie więcej gazu, niż ze złóż tradycyjnych (Państwowy Instytut Geologiczny szacuje, że zasoby zagospodarowanych złóż gazu ziemnego w Polsce wynosiły w 2010 roku 121,58 mld metrów sześciennych). Mowa tu nawet o 1,92 bln metrów sześciennych gazu (szacunek maksymalny PIG), który siedzi sobie w skałach łupkowych, czekając na wydobycie. W porównaniu z zapotrzebowaniem – 14 miliardów metrów sześciennych – jest to dość pokaźne złoże.