Radosław Sikorski wykorzystał służby dyplomatyczne do prywaty.
Radosław Sikorski wykorzystał służby dyplomatyczne do prywaty. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Politycy wykorzystują swoją pozycję do załatwiania posad dla rodziny, pomagania w znalezieniu finansowania dla imprez sportowych w zaprzyjaźnionych spółkach czy wygranej w konkursach na stanowiska kierownicze. Ale robią to także przy znacznie bardziej przyziemnych celach. Tak jak minister spraw zagranicznych.

REKLAMA
Podczas słynnego już spotkania z Jackiem Rostowskim Radosław Sikorski opowiada, jak wiele wysiłku wkłada w sprowadzenie ekskluzywnych kubańskich cygar dla Donalda Tuska. Niestety premier, co okazuje się po kilku przesyłkach, nie przepada za nimi. A ich sprowadzenie to spory trud. – Wiesz, placówka tam się dwoi, troi, żeby najlepsze kubańskie… przesyłka dyplomatyczna, wiesz… – opisuje.
PESEL dla kolegi ministra
To oczywiście naganna praktyka, która nie powinna mieć miejsca. Ale też nie jest niczym wyjątkowym. Politycy właśnie tak robili, robią i robić będą. W tym rządzie, w poprzednich i niestety pewnie też następnych. Przykładów nie brakuje. Grzegorz Schetyna tuż po wygranych przez PO wyborach zapewniał, że pomoże załatwić PESEL dla Jana Vincent-Rostowskiego. – Jeszcze w piątek lub najdalej w poniedziałek sprawa numeru PESEL dla ministra finansów Jacka Rostowskiego będzie załatwiona – deklarował świeżo upieczony wicepremier.
Na porządku dziennym jest wykorzystywanie przez polityków (choć nie tylko) służbowych samochodów do prywatnych celów. Ministrowie masowo używają samochodów do odwożenia swoich dzieci do szkoły. Tak robią/robili wicepremier Janusz Piechociński, minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska, szef Kancelarii Premiera Jacek Cichocki czy minister finansów Mateusz Szczurek, który płaci za to 30 zł miesięcznie. To tym bardziej irytujące, że skarbówka kontroluje w jaki sposób pracownicy prywatnych firm wykorzystują służbowe samochody.
"Nie było jeszcze Amazona"
Jednak prawdziwe pole do prywaty dają wyjazdy zagraniczne. A gdzie jest ich tyle, co w dyplomacji. Nikt jednak nie wykorzystywał podwładnych w tak bezpardonowy sposób jak Radosław Sikorski. – Mówiło się w Brukseli, że jeden z dawnych ministrów finansów brał na wyjazdy córki, żeby sobie zakupy za granicą zrobiły – mówi Witold Waszczykowski, przez lata pracownik MSZ, dzisiaj poseł PiS.
– A z takich drobnych przysług, to ściągało się przez ambasady jakieś trudno dostępne książki, bo przecież nie było jeszcze Amazona. Poza tym jak ktoś potrzebował trudno dostępnych dokumentów do napisania jakiejś pracy naukowej – opisuje. – Częściej to my zawoziliśmy coś do placówek. Jakieś wędliny, biały ser czy polski chleb – ludzie byli stęsknieni polskich smaków – wyjaśnia polityk.
Przyjacielskie przysługi
Waszczykowski zapewnia jednak, że nigdy pocztą dyplomatyczną nie przekazywano alkoholu czy cygar. Ale Marek Siwiec nie jest już tak stanowczy.
– Jeśli do ambasadora zadzwoni ktoś z otoczenia ministra i poprosi o załatwienie paczki cygar, to pewnie ambasador nie odmówi – mówi były szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
– Ale jeśli poprosiłby o skrzynkę, to byłby problem. Takie przyjacielskie przysługi, przywiezienie czegoś z grzeczności, jest normalne – mówi. – Wszystko zależy od taktu, wyczucia każdej ze stron i skali tego wszystkiego – zaznacza.
Prezent z delegacji
Drobne przysługi to norma. – Nikogo nigdy nie prosiłam o przywiezienie czegokolwiek, załatwienie czegoś – zapewnia Elżbieta Jakubiak z Polski Razem, była minister sportu w rządzie PiS. – Czasami tylko przywoziliśmy sobie z delegacji jakieś rodzynki suszone czy marynowane pomidory – relacjonuje. Ostro krytykuje też rozmowy polityków, którzy jej zdaniem robią wszystko – od załatwienia cygar do załatwienia 10 mld z NBP – by przypodobać się premierowi.
Sikorskiemu tak zależy na przypodobaniu się Tuskowi, że wykorzystuje pracowników ambasady. – Co znamienne mówi nie o „ambasadorze” czy „radcy”, a o „placówce”. To wskazuje, że to nie była przysługa między dwoma facetami, tylko wykorzystanie instytucji – mówi Jan Wojciech Piekarski, były ambasador w Izraelu i Belgii.
Poczta (nie)dyplomatyczna
– Poza tym negatywnie oceniam też wykorzystanie poczty dyplomatycznej. Minister Sikorski wymaga w swoim resorcie wysokich standardów, ale jak widać sam się do nich nie stosuje. Rozumiałbym jeszcze wysłanie kurierem leków, ewentualnie jakiejś książki. I to tylko, jeśli kolega prosi kolegę, a nie szef podwładnego – zauważa ambasador Piekarski.
I opisuje jak takie przysługi wyglądają. – Może być tak, że na delegacji ktoś zobaczy w sklepie interesujące go ubranie, ale okaże się, że jego rozmiar będzie dopiero w przyszłym tygodniu. Wtedy dzwoni się do kolegi ambasadora czy radcy i prosi, żeby przy okazji odebrał i przywiózł, kiedy będzie przyjeżdżał do Polski. Ale to wszystko jest robiono przy okazji, nikt się nie „dwoi i troi” – zaznacza.
Dlatego Sikorski nie powinien wykorzystywać służb dyplomatycznych do nabijania punktów u Donalda Tuska. A już na pewno nie powinien się tym chwalić. Teraz już na pewno nie załatwi nic w żadnym konsulacie – tabloidy nie dałyby mu spokoju. I dobrze.