Dziewczyny, które mają proste włosy - marzą o falach, a te z burzą loków - uparcie prostują je żelazkiem. Jedne narzekają na zbyt małą ilość włosów, drugie, na to, że za bardzo się puszą i przypominają strzechę. Ile kobiet, tyle kłopotów z fryzurą. Co z tym fantem zrobić?
Niezależnie od pory roku większość kobiet narzeka na swoje włosy - ich wygląd oraz kondycję, która również na ten wygląd ma wpływ. Wiatr i deszcz obecne ostatnio dzień w dzień, raczej w tym nie pomagają. O tym, co robić, kiedy masz dzień złych włosów, tzw. Bad Hair Day, pisałam już jakiś czas temu. Dziś, spróbuję was przekonać do tego, aby pokochać swoje włosy niezależnie od tego, czy są bujnym afro, prostymi, jak druty, jest ich mało i się puszą, czy jest ich za dużo i ciężko je wystylizować. Problemy pierwszego świata? Tak, ale potrafią zepsuć cały dzień.
Kiedy Michał chce mi powiedzieć, że mam piękne włosy, mówi, że są PUSZYSTE. Jak dla mnie, nie ma gorszej obelgi na temat moich wiecznie potarganych włosów, które, kiedy nabierają wody (przez ostatnich kilka dni jest to stan constance) wyglądają na jeszcze bujniejsze, a ja – na jeszcze wyższą. I tak, jak dawniej doprowadzało mnie to do szału, a przynajmniej do częstych wizyt w salonach fryzjerskich (lub zapraszania koleżanki z farbą i nożyczkami na kolację), dziś w pełni ten stan akceptuję. Mało tego - lubię. No, może poza komentarzem, że są takie puszyste...
Bo kiedy przestałam walczyć z żelazkiem, symetrycznymi lub asytmetrycznymi, geometrycznymi grzywkami, podwijaniem końcówek i wyciąganiem włosów na szczotce, stwierdziłam, że je naprawdę lubię! Właśnie to siano, potargane, bałagan na głowie, czy tak zwaną "fryzurę prosto z łóżka".
Ale zanim to się stało, musiałam przejść przez wszystkie możliwe długości, a raczej krótkości fryzur (jedynie nigdy nie odważyłam się na fryz a la G.I Jane), stylizacje (były irokezy, czeski piłkarz, hippie, Agyness Deyn czy Kleopatra), wreszcie - kolory. Przyznaję, że farbowałam je nawet na platynowy blond, wypalając moje ciemne z natury włosy do momentu, kiedy same zaczęły się kruszyć lub rozciągać, jak guma do żucia.
Co mnie uleczyło z eksperymentów? Chyba trzydzieste urodziny. Uspokoiłam się, zostałam mamą i większym problemem zamiast tego, jak się dziś uczesać, było to, żeby w ogóle zdążyć się umyć i uczesać. Włosy odrastały, ale jednocześnie wychodziły garściami. Karmiłam piersią, więc zaczęły mi dość intensywnie wypadać. I wtedy zrozumiałam, jak bardzo je lubię. To, że mają ładny kolor zimnego, ciemnego blondu, że się same kręcą, a jak je wyczeszę - są niemal proste. Odpuściłam, polubiłam i mam problem z głowy.
To, na co teraz zwracam uwagę, to codzienna ich pielęgnacja. Nie myję już włosów byle czym. I zgodnie z tym, co usłyszałam kiedyś w klinice zdrowego włosa, używam dwóch różnych szamponów w tygodniu: oczyszczającego (do tłustej skóry głowy) i nawilżającego (włosy z natury kręcone - są suche, więc trzeba zadbać o ich kondycję). Po każdym myciu, nakładam na nie odżywkę. A raz w tygodniu sięgam po bogatszą i gęstszą - maskę. Kiedy jest bardzo ciepło, nie używam suszarki, tylko czekam, kiedy włosy same wyschną (trwa to wieczność, bo jest ich bardzo dużo, ale przy wyższych temperaturach lekko wilgotne włosy są miłą klimatyzacją). I oszczędniej stosuję produkty do stylizacji fryzur. Mogą być najlepsze, najbardziej odżywcze i z kosmicznymi składnikami, co nie zmienia faktu, że są kolejną porcją chemii.
Szampony szyte na miarę potrzeb twojej skóry głowy i twoich włosów
Na szczęście moda idzie z duchem czasów. Wygładzone, lśniące od nadmiaru produktów do stylizacji, nieporuszające się fryzury – odchodzą do lamusa. Teraz liczy się to, żeby wyglądały naturalnie. Dlatego odpuść im chociaż latem. Daj im odpocząć od nadmiaru modelowania, zakręcania, czy wygładzania. Niech twoje włosy też mają wakacje. Kto wie, może je dzięki temu naprawdę polubisz?
Reklama.
Ola Zielińska, stylistka fryzur
Jeśli nie lubisz swoich włosów, to: zmień fryzurę, albo zmień fryzjera! Tylko dobry fachowiec jest gwarancją włosów w dobrym stylu. Latem najpiękniej wyglądają lekkie cięcia i włosy, jakby podszyte wiatrem. Starajmy się wydobyć z nich ich naturalne piękno, a nie na siłę je zmieniać.
Ola Zielińska, stylistka fryzur
Najczęściej to, że nie lubimy swoich włosów jest winą niewiedzy fryzjera, do którego chodzimy. Trafiamy w ręce nieodpowiedniego fachowca, który źle dopasowuje cięcie do struktury i rodzaju włosów. I wtedy trzeba od rana stać przed lustrem z żelazkiem i prostować włosy kręcone, albo z lokówką, żeby dodać objętości włosom prostym i w końcu czuć się w nich dobrze.
Ola Zielińska, stylistka fryzur
Polecam tylko naturalne kolory na głowie. Do słowiańskiego typu urody najlepiej pasują blondy w zimnych odcieniach, złoto, brązy, kasztany. Szalone pastelowe czy odblaskowe barwy, mogą nam zapewnić kolorowe stylizacje ubrań. Rzadko kiedy wyglądają dobrze na włosach Polek.
Ola Zielińska, stylistka fryzur
Oszczędzajmy swoje włosy stylizując je. Zamiast suszyć je suszarką i prostować żelazkiem, wystarczy jeden zabieg. Czyli płaska prostokątna szczotka, którą wygładzamy na całej długości w trakcie suszenia włosów suszarką. Oszczędzimy nie tylko czas, ale i kondycję włosów.