Markowi Belce można zarzucać różne rzeczy, ale akurat jego "drogi" obiad z Bartłomiejem Sienkiewiczem wcale nie był taki drogi. Jak udało nam się dowiedzieć, za kadencji obecnego prezesa NBP tak zwane koszty reprezentacyjne znacznie spadły w porównaniu z poprzednimi latami – tak samo jak ogólne koszty funkcjonowania całego banku.
Ponad 772 tysiące złotych wynosiły tak zwane "koszty reprezentacyjne" z dwóch pełnych lat (2008, 2009) urzędowania Sławomira Skrzypka, prezesa NBP w latach 2007-2010.
Prof. Leszek Balcerowicz wydawał jeszcze więcej na ten cel – w 2005 1 mln 096 tys. zł i w 2006 ok. 479 tysięcy złotych, czyli łącznie prawie 1,5 miliona zł.
Dla porównania: Marek Belka w ciągu dwóch pełnych lat (2012, 2013) wydał na te cele raptem 600 tysięcy, czyli prawie trzy razy mniej, niż w takim samym okresie Balcerowicz. Z danych dotyczących kosztów reprezentacyjnych, do których udało nam się dotrzeć, wynika, że Belka jest póki co najmniej rozrzutny w tej kwestii.
Oto wykresy porównujące wydatki reprezentacyjne w latach 2003-2005, gdy prezesem był Leszek Balcerowicz, oraz 2011-2013, gdy bankiem kierował i kieruje Marek Belka.
Najlepiej pokazują to jednak nie bezwzględne liczby, a procenty. W latach 2003-2005 włącznie, czyli za Leszka Balcerowicza, koszty reprezentacyjne za każdym razem stanowiły kolejno: 0,14 proc.; 0,22 proc. i 0,11 proc. kosztów działania całego NBP.
Interesujący jest fakt, że po 2005 roku, czyli dojściu PiS do władzy, koszty te spadły nagle o połowę, choć przecież prezes banku centralnego się nie zmienił. W 2006 roku "reprezentacyjność" stanowiła już tylko 0,05 proc. całkowitych kosztów funkcjonowania Narodowego Banku Polskiego.
W 2007 stanowisko to objął z kolei Sławomir Skrzypek, który zmarł w katastrofie smoleńskiej w 2010 roku. W porównaniu z prof. Balcerowiczem zdecydowanie zmniejszył on udział kosztów reprezentacyjnych: w 2008 roku było to tylko 0,03 proc., w 2009 0,04 proc. Czyli kolejno: 329 tysięcy złotych i 443 tysiące.
Jak się okazuje, najbardziej jednak oszczędny jest z tego grona Marek Belka. Można kpić z jego kolacji z Sienkiewiczem za 1400 złotych i analizować nagrania, ale jedno jest faktem: w 2010 roku, gdy objął stanowisko prezesa NBP, koszty reprezentacyjne stanowiły 0,05 proc. udziałów w kosztach całkowitego funkcjonowania banku. W 2011 już udział ten spadł do 0,03 proc. i taki pozostał w latach 2012 i 2013.
Również nominalnie Belka wydaje na te cele mniej niż poprzednicy. W 2012 było to 298 tysięcy zł, rok później – 302 tysiące. Nijak ma się to na przykład do apogeum tych kosztów w 2004 roku, kiedy na "reprezentacyjność" NBP Leszek Balcerowicz wydał aż 2 mln 361 tys. złotych. Podane koszty są bez uwzględnionej amortyzacji.