Od 2007 roku jest prezesem Polskiej Akademii Nauk, wcześniej był doradcą społecznym prezydenta Lecha Kaczyńskiego ds. kontaktów z nauką, a także ministrem nauki pomiędzy 2001 a 2005. To wybitny naukowiec z setkami publikacji i kilkoma książkami na koncie. Specjalizuje się w mechanice i informatyce. CZYTAJ WIĘCEJ
Kleiber komentuje między innymi symulacje przeprowadzone przez profesorów Biniendę i Nowaczyka, którymi podpiera się Zespół Parlamentarny ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy TU-154 M z 10 kwietnia 2010 r. kierowany przez Antoniego Macierewicza. Profesor zauważa, że "przeanalizowali oni wyłącznie dwie kwestie: uderzenie w brzozę i tor lotu urwanego fragmentu skrzydła", a także, że mimo iż korzystali z bardzo dobrego programu to "droga do uzyskania za jego pomocą w pełni wiarygodnych wyników jest długa i skomplikowana".
Profesor jest renomowanym specjalistą w dziedzinie takich symulacji o czym mówi "nieco skrępowany". Jak sam przyznaje współtworzył tę dziedzinę i jest redaktorem naczelnym "niezwykle prestiżowego międzynarodowego czasopisma poświęconego tej problematyce". Kleiber mówi, że o profesorze Biniendzie po raz pierwszy usłyszał "właśnie w związku z prezentacją na temat katastrofy smoleńskiej".
Prezes PAN opowiada, że komisja Macierewicza sięgnęła po tych mało znanych specjalistów ze względów politycznych, a nie merytorycznych. – Zbyt duże jest zapotrzebowanie na szybkie i definitywne wnioski – podkreśla profesor.
Sam nie chciałby się zająć sprawą katastrofy smoleńskiej ze względów osobistych. – W tej katastrofie zginęło wielu bardzo bliskich mi ludzi i nie chciałbym na nowo jej przeżywać – tłumaczy Kleiber. Podkreśla także, że nie wie "jakie dane (…) są dzisiaj dostępne", a w badaniach przeszkadzałyby polityczne emocje, ponieważ "każdy wynik uzyskany przez krajowych ekspertów zostałby zakwestionowany". Samemu Kleiberowi, jak się domyśla, byłoby wyciągane, że sprawował urząd ministra nauki w rządzie SLD, gdyby jego wyniki okazały się zgodne z tymi komisji Millera. Jeśli byłoby odwrotnie, to powoływano by się na jego funkcję doradcy ds. nauki prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Kleiber zauważa też, że jak na razie nie przeprowadzono "kompleksowej analizy wypadku". Choć profesor zgadza się z ustaleniami komisji Millera, sądzi, że można by dokładniej przeanalizować wszystkie dane. Aby choć trochę uspokoić "ruch osób domagających się prawdy, cokolwiek by to znaczyło", który będzie według profesora narastać, należałoby przeprowadzić dokładną symulację katastrofy. Oczywiście jeśli dane na to pozwalają. Bez takiego działania, jak opowiada profesor, mogą "pojawiać się kolejne fragmentaryczne, często pseudonaukowe ekspertyzy, obarczone grzechem nieobiektywności bądź niefachowości".
Na pytanie czy Polska Akademia Nauk nie powinna zająć w tej sprawie stanowiska, prezes tej instytucji odpowiada – Myślę, że przedstawione wyżej poglądy, są stanowiskiem większości środowiska naukowego. Apelujemy o niewciąganie uczonych do politycznych utarczek, ale gotowi jesteśmy poprzeć każdą inicjatywę mogącą na podstawie rzetelnie ustalonych faktów pomóc w dalszym wyjaśnieniu szczegółów katastrofy i choćby częściowo ulżyć tak wielu osobom do dzisiaj dramatycznie przeżywającym jej skutki.