Pracujemy po godzinach i nierzadko za darmo. "Nie narzekam, bo lubię swoją pracę"
Pracujemy po godzinach i nierzadko za darmo. "Nie narzekam, bo lubię swoją pracę" Fot. Shutterstock

Macbooki, trzytygodniowe urlopy czy kilka tysięcy premii – w taki sposób niektórzy pracodawcy nagradzają swoich podwładnych, którzy w pocie czoła wypracowują nadgodziny. To jednak raczej chlubny wyjątek od reguły. Zazwyczaj Polacy zostają po godzinach w czynie społecznym. – Czasem są dni, że nawet za dodatkowe 100 proc. wynagrodzenia nie chciałoby mi się siedzieć dłużej w pracy, a czasem jest tak, że zostaję za darmo, bo realizuje ciekawy projekt – relacjonuje Dominik z działu komunikacji jednego z warszawskich banków.

REKLAMA
Pracujemy dużo – nie zawsze chętnie. Do tego na tle zagranicznych koleżanek i kolegów po fachu nie jesteśmy najlepiej opłacani. Według unijnych danych, jeśli chodzi o płacę netto, w Europie przodują Szwedzi, Duńczycy i Belgowie, którzy otrzymują odpowiednio: 39, 38 i 37 euro na godzinę. To ponad pięć razy więcej niż w Polsce, gdzie pracownik dostaje 7 euro.
Gdybyśmy zarabiali tyle, co np. Szwedzi, to zapewne bylibyśmy jednym z bogatszych społeczeństw na świecie, bo Polacy średnio w pracy spędzają 40,8 godz. tygodniowo – wynika z badań CBOS. Holender – 29 godz., a Duńczyk czy Norweg – 33 godz. Co więcej, 12 proc. spośród polskich pracowników przebywa w pracy ponad 60 godz. tygodniowo, kolejne 10 proc. 50–59 godz. Jedynie 11 procent pracowników twierdzi, że nigdy nie zdarza się im pracować po godzinach – wynika z badań przeprowadzonych przez firmę badawczą IPSOS na zlecenie Grupy Edenred.
Płacę satysfakcją
Co ciekawe, z tych samych badań dowiadujemy się, że co piąty pracownik w Polsce, który pracuje po godzinach, odczuwa satysfakcję z tego powodu. Czy to kwestia sowitego wynagrodzenia za poświęcenie w pracy? Niekoniecznie. – Po godzinach zostaje średnio trzy razy w tygodniu. Po ile godzin? Różnie. Czasem jest to godzina, a czasem dwie i dłużej. Zdarza się, że siedzę w pracy do 22 – wyjaśnia Karolina, specjalistka ds. marketingu.
Podkreśla, że nie narzeka, bo lubi swoją pracę. – Mam tryb zadaniowy, więc ciężko mówić o nagradzaniu. Pracuję w dwuosobowym zespole z moją szefową i obie pracujemy po godzinach. To nie jest tak, że mamy cały czas taką sama intensywność pracy, bo wykonujemy konkretne zadania – wyjaśnia.

Nadgodziny

Za pracę w nadgodzinach przysługuje specjalny dodatek. Jeśli osoba zatrudniona pracuje w święta, niedziele czy nocą, ma prawo do dodatku (wypłacanego obok zasadniczego wynagrodzenia za pracę) w wysokości 100 procent wynagrodzenia. Jeśli pracuje w nadgodzinach w zwykły dzień pracy, dodatek wynosi 50 procent wysokości wynagrodzenia.

Jednak dodatki przysługują tylko wtedy, gdy pracodawca nie zdecyduje o wysłaniu pracownika na wolne w zamian za spędzone w pracy dodatkowe godziny (albo sam pracownik nie złoży takiego wniosku). Czytaj więcej

regiopraca.pl

Z kolei Dominik, który pracuje w dziale komunikacji jednego z banków, wyjaśnia, że jeszcze cały czas pracuje na okresie próbnym, więc kilka razy został po godzinach i nigdy nie pytał, czy będzie coś z tego miał. – Liczę, że szef zobaczy, iż w wyjątkowych sytuacjach jestem w stanie trochę bardziej poświęcić się pracy. Nie pytam też, co będę z tego miał, bo jak na razie zdarzyło mi się zostać w pracy dłużej tylko parę razy. To nie był jakiś wymysł szefa, tylko rzeczywiście wymagała tego sytuacja. Zwykle staram się wychodzić punkt siedemnasta, a nawet parę minut wcześniej – podkreśla Dominik.
Twierdzi jednak, że jego punkt widzenia zmieni się, gdy zostaje już pełnoprawnym pracownikiem banku. – Gdybym w przyszłości musiał notorycznie zostawać w pracy, to upomniałbym się o swoje. Lubię swoją pracę, ale bez przesady. Praca to nie jest całe życie. Czasem są dni, że nawet za te 100 proc. wynagrodzenia nie chciałoby mi się siedzieć dłużej, a czasem jest tak, że nawet za darmo można posiedzieć, bo realizuje się ciekawy projekt – przekonuje.
Macbook w nagrodę
Nie zawsze jest jest tak różowo. – W mojej firmie szef zawsze mówi, żeby brać sobie wolne mimo że ja chętnie skorzystałabym z dodatkowych pieniędzy – serwis Pracuj.pl cytuje Martę, zajmująca się obsługą klienta. Nadgodziny są częstym zjawiskiem w okresie przedświątecznym. Spięcia na linii szef-podwładny rodzi lawinę skarg do Państwowej Inspekcji Pracy pokrzywdzonych pracowników, którzy za dodatkową pracę nie dostają ani pieniędzy, ani wolnego czasu – czytamy w serwisie pracuj.pl.
logo
Wynik badań przeprowadzonych przez firmę badawczą IPSOS na zlecenie Grupy Edenred Fot. screen kariera.pracuj.pl

O ciekawym rozwiązaniu opowiada Bartosz, informatyk w jednej z największych korporacji doradczych. – Wszystkie nadgodziny mamy dokładnie zapisywane. Wyrabia się ich sporo zwłaszcza wtedy, gdy jest gorący okres raportów, sprawozdań itd. – tłumaczy. W jego firmie premie za nadgodziny nie są wypłacane na bieżąco, ale w opinii Bartosza, ma to swoje plusy. – To o tyle fajne, że nagle jest znaczący przypływ gotówki, bo przez tyle czasu można uzbierać naprawdę sporą sumę, nawet kilka tysięcy złotych – zaznacza.
Z kolei Kuba z Poznania nie liczył na finansowe uznanie szefa, bo jak podkreśla, nie pracuje długo w swojej firmie i "generalnie musi się wykazać". – Pracuję w branży związanej z kulturą. W sezonie letnim nie ma u nas czegoś takiego jak czas pracy – tłumaczy. Wypracowuje mnóstwo nadprogramowych godzin, nawet przynosząc pracę do domu. – Raz za nadgodziny dostałem od szefa macbooka i telefon. Nie ukrywam, że zamiast prosić o te parę gorszy co miesiąc, wole dostać jakaś dużą premię – dodaje.
Zaznacza, że nikt mu nie obiecywał nagrody za poświęcenie wolnego czasu w pracy. Warto zatem przykładać się do swoich obowiązków i wnosić do pracy więcej niż śniadanie w pudełku.