Donald Tusk odchodząc do Brukseli zwiększy szanse PiS na wygraną. – Nie wierzę, żeby była taka możliwość. A jeśli wygra, to zaraz rozpęta się rewolucja i szybciej będzie uciekał, niż się tam znalazł – mówi w "Bez autoryzacji" Lech Wałęsa, były prezydent.
Próbuje pan prześcignąć w internetowej popularności ministra Sikorskiego? Przeróbka zdjęcia z papieżem, którą w środę pan umieścił na swoim profilu była hitem.
Lech Wałęsa: To nie ja przerabiałem, tylko ktoś. Ale mi się to bardzo podoba. Czasem lubię pożartować z internautami.
A oni dobrze te żarty wychwytują, czy są czasem zgrzyty?
No wie pan, demokracja, wolność, wszystko się zdarza.
Pożartowaliśmy, czas na poważne sprawy. Jak tak patrzy pan na aferę taśmową w PO, na Korwin-Mikkego chwalącego w Brukseli Putina, na kłótnie wokół prof. Chazana, to powtarza pan sobie „Nie o taką Polskę walczyłem”?
Nie, właśnie o taką walczyłem. Zdajmy sobie sprawę, że ta walka moja, nasza, skończyła się zjednoczeniem Niemiec, usuwamy w Europie granice, a nawet myślimy o globalizacji. Ale na dzisiaj to tylko i wyłącznie puste pojęcia. Trzeba je wypełnić treścią – trzeba przeprowadzić wielkie pranie, z pomysłami dobrymi i niedobrymi, aby wybrać nową epokę i ją oprzyrządować. Najpierw jest słowo, które staje się ciałem. Na razie jesteśmy w okresie słowa.
To pranie oznacza wypranie z polskiej polityki niektórych postaci?
Oczywiście. Wiele lat temu mówiłem, że tak jak są konie do biegu i konie do ciężaru, tak są politycy do walki i do rządzenia. To wymaga innych predyspozycji, innych cech, innego wykształcenia. My kończymy z epoką, gdzie najważniejsze było państwo, kraj. Ono dopracowało się różnych rzeczy: demokracji, ekonomii, wartości, wiary. Ale teraz idziemy na większe zorganizowanie, a każdy ma inne rozwiązania. Musimy się więc wykłócić i zrobić z tego jedno rozwiązanie.
Ja już rzucałem parę propozycji. Na przykład laickiego dekalogu dla całego świata, bo musimy mieć jakieś wspólne podstawy. Poza tym trzeba dyskutować o tym, jak ma być ekonomia. Na pewno to nie może być komunizm, ale też nie taki kapitalizm. Mówiłem o demokracji: nie może być tak, jak dzisiaj, że politycy robią, co chcą, że nie można ich sprawdzić. Takich dyskusji musi być więcej. Z nich muszą wyjść programy i struktury poprawiające te stare, bo one nie pasują do dzisiaj.
Z tego co pan mówi wynika, że Polska potrzebuje nowej konstytucji…
Nie tylko Polska, bo ja mówię o Europie, o strukturach większych niż kraj. Dopracowaliśmy się technologi, która jest dobra lub zła, bezpieczna lub niebezpieczna, ale która przede wszystkim nie mieści się w naszych państewkach.
Nasi rodzice, dziadowie wymyśli sobie rower i jeszcze kilka innych rzeczy, to zrobiliśmy sobie Polskę, Niemcy, Francję. To wystarczyło na jakiś czas, ale na dzisiaj już nie i trzeba zrobić coś większego.
O nową konstytucję pytam, bo prezes Kaczyński zapowiedział, że w przyszłym roku zjednoczona prawica pokaże swój projekt.
Proponuję Kaczyńskiemu i innym, by na nowo zdefiniowali, co uważają za prawicę, a co za lewicę. Bo on dzisiaj jest bardziej lewicowy, niż kiedyś prawica była, więc trzeba dzisiaj definicji nowych pojęć.
Odpowiada panu takie połączenie konserwatyzmu światopoglądowego i…
Dzisiaj nic się nie da zrobić. Wróćmy 20 lat do tyłu, kiedy Wałęsa mówił: „Idzie czas komputerów, globalizacji i trzeba wszystko zdefiniować na nowo, cały system polityczny. Pierwszy podział, to lewica-prawica”.
Co ja wtedy rozumiałem przez lewicę? „Nie wierzę w Boga, własność państwowa”. Co przez prawicę? „Wierzę w Boga, własność prywatna”. Następny podział: ludzie umiarkowani, po lewej i po prawej stronie. Kolejny: ludzie pracy, a więc populiści i radykałowie.
Mówiłem: „Ludzie mądrzy, pójdźcie w tym kierunku, albo wymyślcie coś innego, ale żeby każdy człowiek, nawet jeśli nie należy do partii, nie chodzi na wybory wiedział, czy należy do prawicy, czy do lewicy." Takie podziały są potrzebne i trzeba je na dziś zrezygnować.
Ta połączona prawica przetrwa, czy przed wyborami oni się pokłócą?
A kogo to obchodzi? Ja panu mówię co innego, a pan co innego. Co z tego, że przetrwa, jak on nie ma żadnych szans życiowych, bo on nie wie, co jest prawica, a co jest lewica. To paru ludzi, którzy boją się, że się nie dostaną. Zjednoczyli, by jeszcze raz dostać mandat i brać pieniąchy. Kaczyński im nic nie da, raczej ich wykoleguje.
To dobrze, że rząd odwołał Rok Rosji w Polsce?
Są dwie koncepcje: jedni mówią „trzeba siłą, nie ma co rozmawiać”, a drudzy mówią „nie, chorego się leczy, wciąga w dyskusję, pokazuje mu”. Rosja jest na dzisiaj chora, stosuje starą politykę, więc to chore. Wydaje mi się, że lepiej przez dyskusję, przez kierowanie na właściwą drogę, niż przez mówienie „nie chcę z tobą gadać”.
Rosja jest chora, czy jest niesforna i trzeba jej dać po łapach?
Ile ludzie zginie, jeśli uruchomimy broń nuklearną? A inaczej się tego nie da.
Chyba jednak Putin odbiera także te delikatniejsze sygnały.
Potrzeba jest solidarności, nie krzyku, nie rzucania na kolana, ale solidarnego działania. Od początku kryzysu mówiłem, że – chyba pan słyszał – potrzeba jest 20 mądrych ludzi. Przy Unii Europejskiej, przy NATO, przy ONZ, obojętnie gdzie, którzy opracują listę trafień Putina, które go muszą rzucić na kolana. Ale bez krzyku.
Jak opracują te 10 czy 20 takich tematów, to idą do każdego państwa i mówią: „Kochany, podoba ci się Putin? – Nie. – No to masz tutaj listę, wybieraj punkt, żeby po cichu trafić Putina”. Trzeba działać skutecznie, razem. Teraz działają oddzielnie Stany, Niemcy, Unia, ale to jest niezborne, nieskuteczne i może doprowadzić do sukcesu, ale to będzie trwało.
Jednym z tych 20 ludzi mógłby być premier Tusk, będąc szefem Rady Unii Europejskiej?
Jeżeli podobnie myśli, czyli chce solidarnego działania, to tak. Dlaczego nie? Chociaż Polska na tym straci i Platforma na tym straci. Pytanie, czy ta strata, nawet zlikwidowanie Platformy, nie pozwoli stworzyć nowych, lepszych rozwiązań? Tego nie wiemy. Podchodźmy spokojnie, zobaczmy, co z tego wyjdzie.
Widzi pan w Platformie kogoś, kto ma taki potencjał jak Tusk?
Nie, na dzisiaj nie widzę. Ale kto kiedyś mógł przewidzieć, że Wałęsa będzie przewodniczącym i odegra dużą rolę? Prawdopodobnie nikt, a jednak. Jest tyle talentów politycznych, a one się nie mogą wykluć, wystartować. Tusk tak jakoś to ustawił, że nie ma nikogo nowego, a wielcy ludzie poodpadali, że nawet nie wiedzą jak to się stało. Tusk jest wyjątkowo zdolny, to wybitna jednostka, ale której istnienie powoduje, że inni zanikają.
Nie boi się pan, że jak premier pójdzie do Brukseli, to zapewni zwycięstwo Kaczyńskiemu, za którym pan przecież nie przepada?
Nie to, że nie przepadam, ale nie wierzę, żeby była taka możliwość. A jeśli wygra, to zaraz rozpęta się rewolucja i szybciej będzie uciekał, niż się tam znalazł. Po takim zrażeniu sąsiadów nie da się nic zrobić, to jest naród Polski. Zapłaci cenę, jakiej nigdy nie zapłacił. Jak wygra, to dopiero przegra. W tym czasie, kiedy będzie rządził narobi szkody, ale taki jest stan demokracji, taki jest stan zaangażowania Polaków. Wybierają Korwin-Mikkego i inne rzeczy. Młócka się należy niektórym.
Czy jeśli uzna pan, że w przyszłorocznych wyborach Kaczyński może wygrać, będzie pan aktywnie informował, czym to grozi?
Oczywiście tak. Interes Polski jest dla mnie najwyższą wartością. Ale dajmy rozwijać się demokracji, dajmy dobrej i niedobrej argumentacji się ścierać, żeby z tego najlepsze wyszło.
Korwin-Mikke wejdzie do rządu Kaczyńskiego?
(śmiech) Daj pan spokój, kim jest Korwin-Mikke? To są wypadki przy pracy w tworzeniu się demokracji.