
Wygląda na to, że ideologiczny spór szybko przeniesie się z gabinetów lekarskich do szkolnych klas. Jeden z prawicowych blogerów stworzył roboczą wersję "Deklaracji sumienia pedagoga". "Stwierdzam, że podstawą godności i wolności nauczyciela katolika jest wyłącznie jego sumienie, oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła" - brzmi jej fragment. Pomysł już spodobał się części katolickich wychowawców i posłance Marzenie Wróbel.
Autorem jest Janusz Górzyński, bloger niszowego portalu neon24.pl. Pewnie jego twórczość można byłoby zaliczyć do kategorii "niegroźny margines", gdyby nie fakt, że zyskuje ona szersze poparcie. Najpierw jednak o samej deklaracji.
Historia dowiodła, że tylko wychowana przez Święty Rzymski Kościół Katolicki wspólnota wyznająca totalną etykę opartą na Dekalogu, czyli prawach miłości jest zdolna do zbudowania i obrony wielkiego państwa i Narodu.
Za wszelkie odchylenia cywilizacyjne, za próby syntez z innymi cywilizacjami zapłaciliśmy w przeszłości wielką cenę w postaci utraty niepodległości, udręk niewoli, utraty mienia państwowego i prywatnego, a także życia milionów ofiarnych i niewinnych Polaków. Dlatego nigdy więcej nie możemy się zgodzić na eksperymenty wychowawcze i na sączenie jakichkolwiek herezji w Polskich szkołach. Czytaj więcej
A więc tak jak lekarze deklarowali, że ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga, jest "święte i nietykalne", tak nauczyciele będą mogli zastrzec, że nauczą tylko tego, co w ich mniemaniu jest moralne. Nietrudno domyślić się, co to oznacza. W ostatnich miesiącach cześć katolików wojowała z gender i edukacją seksualną w szkołach. Deklaracja sumienia w teorii dałaby nauczycielom podstawę do odmowy przekazywania uczniom takich "grzesznych" treści.
W najbliższych tygodniach pewnie okaże się, czy znajdą się nauczyciele, którzy wzorem lekarzy publicznie zadeklarują bezwzględną wierność nauczaniu Kościoła. Ale czy to w ogóle możliwe, by Deklaracja zadziałała w praktyce, w szkołach? Rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego Magdalena Kaszulanis mówiła nam, że byłoby to bardzo trudne, bo pedagodzy są przecież związani podstawą programową. „To w niej jest zapisane, czego uczniowie w szkole nauczą i nie może np. nie omówić rozmnażania na biologii, bo to jest później weryfikowane" - stwierdziła.
