Janusz Korwin-Mikke ściągnął na siebie krytykę, przyjmując do partii byłego posła PiS Jarosława Jagiełłę. – Rzeczywiście pojawia się pytanie, czy to słuszna droga. Ja bym deklaracji pana Jagiełły nie podpisał – mówi w "Bez autoryzacji" Stanisław Żółtek, poseł do Parlamentu Europejskiego z list KNP.
Stajecie się platformą ratunkową dla sierot po PiS.
Dlaczego tak pan uważa?
Najpierw przyjęliście Przemysława Wiplera, wybranego z listy PiS, teraz Jarosława Jagiełło, także byłego polityka tej partii. A im bliżej wyborów, tym takich transferów będzie więcej.
Z tego co wiem, pan Jagiełło jeszcze nie jest członkiem KNP, bo nikt nie podpisał jeszcze jego deklaracji członkowskiej. Musi to zrobić albo członek zarządu partii, albo członek zarządu oddziału.
Poseł Wipler i prezes Korwin-Mikke na Facebooku pisali, że Jagiełło jest już członkiem.
Być może, to niczego nie zmienia. Pytanie, co to znaczy „platforma dla posłów PiS-u”? Jeden zapisał się do nas już dawno, jeszcze zanim odnieśliśmy sukces, a poza tym przez lata był w Unii Polityki Realnej. Nie wiem, czy w tym jest coś złego.
Z kolei poseł Jagiełło, co widać po jego głosowaniach, nie podziela programu KNP. To zaczyna wyglądać jak zbieranina ludzi, których łączy tylko to, że po najbliższych wyborach chcą dorwać się do władzy.
Nie sądzę, żeby się dorwali do władzy, bo nie będą wystawieni z pierwszych miejsc. Taka jest decyzja władz partii. Każdy może się zapisać, także posłowie. Proszę pamiętać, że podpisując deklarację członkowską pospisują też program partii i zobowiązuje się go głosić. Może mają nadzieję, że coś z tego będą mieli, pewnie też pan Jagiełło, ale nie sądzę, żeby tak było, nie dostaną miejsc biorących.
Przyjęcie Jagiełły stało się podstawą do ataków na KNP. Korwin-Mikke popełnił błąd, przyjmując tego kandydata do partii? Już krytykuje się go za to, że weźmie na listy każdego, by tylko nazbierać dodatkowe głosy – niezależnie czy ta osoba popiera program KNP, czy nie.
Prezes od dawna mówi, że gotów jest iść w koalicji z diabłem, by nasz program był wcielony w życie. Mówił to także w kontekście przyszłego Sejmu. Jeśli ktoś powiedziałby, że zniesie podatek dochodowy albo wyrówna VAT do 15 proc., bez ulg, to też bym się na to zgodził.
Ale to dwie różne sprawy – przyszła koalicja i przyjmowanie jednostek.
Rzeczywiście pojawia się pytanie, czy to słuszna droga. Ja bym deklaracji pana Jagiełły nie podpisał. Gdyby pokazał, że przez jakiś czas głosuje zgodnie z naszym programem, głosi go, to może zmieniłbym zdanie. Ale dzisiaj nie przyjąłbym go do partii. Ale o to, co robi Korwin musi pan pytać jego.
Sądzi pan, że gdyby przyszło do formowania koalicji z PiS-em, ta partia ustąpi słabszemu partnerowi programowo?
Dla mnie to nie jest oczywiste, ale jeśli rzeczywiście mielibyśmy tworzyć z nimi koalicję, to powinniśmy postawić warunki. My głosowalibyśmy za ich decyzjami personalnymi, a oni musieliby realizować polityczne zobowiązania wobec nas.
Program PiS-u jest mocno socjalny.
Tak, z ich strony te ustępstwa musiałyby być niesłychanie potężne.
I pan sądzi, że PiS na nie pójdzie?
Podejrzewam, że tak. Bo jeśli PiS wygra, zwłaszcza nieznacznie, nie miałby wyboru, bylibyśmy jego ostatnią deską ratunku. Z mojego oglądu PiS-u i innych partii wynika, że tak bardzo im zależy na stołkach, że są gotowi pójść na wszelkie ustępstwa. Dla nich program nie jest tak ważny jak to, żeby mieć władzę. Są gotowi wręcz zmienić program.
Proszę też pamiętać, że PiS głosił socjalny program, ale działał odwrotnie, obniżył podatki. Z PO jest odwrotnie – głosi program bardziej zbliżony do naszego, ale robi co innego. I jedni i drudzy co innego mówią, a co innego robią. Więc nie widzę nic nadzwyczajnego w tym, gdyby PiS odstąpił od większości swojego programu, tylko by dostać władzę.
To co pan powiedział to broń obosieczna. Jeśli będziecie tworzyć koalicję, także zmuszą was do ustępstw i ktoś powie: „zrezygnowali z programu, by dorwać się do władzy”.
Nie. My nie musimy być przy władzy, mieć stołków. My nie będziemy robić ustępstw programowych, tylko techniczne – nie będziemy chcieli posad ministrów, premiera i innych. Zgadzamy się, by nas nie wybierać i dzięki temu mamy morderczą przewagę. Jak ktoś nie chce z nami współpracować to nie, bo nie chcemy na tym skorzystać osobiście, tylko programowo.
Ma pan już biura poselskie? Przygotowuje pan stronę internetową?
Nie mam biura. Przez przepisy unijne, które dotyczące zatrudnienia asystentów. Gdyby nie to, miałbym już kilka biur poselskich. Ale sam byłem zajęty, a unijni urzędnicy tworzyli regulacje dotyczące zatrudniania i będę miał asystentów dopiero od 1 sierpnia, to jest już przygotowane. A lokale będę miał od 1 września, wcześniej nie zdążę. Nie chcę wynajmować na kilka lat jakiegoś barachła za duże – i to nie swoje – pieniądze, szukam czegoś taniego.
Będzie pan startował na prezydenta Krakowa?
Nie, nie mam tego w planach. Przygotowujemy się w oddziale do wyborów samorządowych. Już rozmawialiśmy o kandydacie w Krakowie, mamy wstępne ustalenia, ale nie mogę ich jeszcze upublicznić.