
Wdała się, może w niepotrzebną, bójkę z homofobem. Jedni jej gratulują, inni chcą sami wymierzyć sprawiedliwość. Ale efektem tego wydarzenia jest coś ważniejszego - dyskusja o tolerancji i szacunku. A dokładnie o braku i jednego, i drugiego.
REKLAMA
Pani reakcja...
...poczułam się upokorzona. Chciałam odwdzięczyć się temu człowiekowi tym samym. Bo, proszę mnie zrozumieć, nie wyobrażam sobie, abym idąc do piekarni, nie została obsłużona, nie mogła kupić chleba, a sprzedawczyni mówi: "nie sprzedam chleba, bo ja nie wiem czy to pani czy pan", po czym nazywa mnie "to coś".
Wyjaśnijmy - miała pani wynająć mieszkanie u tego człowieka, ale zamiast odebrać klucze, usłyszała pani “to coś”.
Tak. Chciałam wynająć apartament dla odwiedzającej mnie rodziny. Nie wiedziałam, że osoba, z którą rozmawiałam przez telefon, nie wynajmuje osobom transseksualnym. Na miejscu, gdy spotkaliśmy się przed budynkiem, właściciel mieszkania, nie wiem jakim prawem, stwierdził, że może mnie dyskryminować. Może dla niego, tak jak kiedyś czarnoskórzy mieli oddzielne wejścia, autobusy, byli inna kategorią ludzi, tak ja jestem inna kategorią? Nawet nie człowiekiem, tylko “czymś”. Zostałam zdegradowana i obdarta z człowieczeństwa.
Czy to nie jest trochę tak, że wzięła pani w obronę nie tylko siebie, lecz także osobę towarzyszącą? W tym przypadku siostrzenicę Nikolę?
Moja rodzina, w szczególności moja ukochana siostrzenica Nikola, doskonale wie, jakie wartości cenię i czym się kieruję w życiu. Nigdy nie zdarzyło mi się naśmiewać z kogoś, poniżać, tylko po to, by poczuć się lepiej. Wręcz przeciwnie. Reaguje jak widzę, kiedy ktoś rzuca się na słabszego, by udowodnić swoja siłę. Powtarzam jej to samo - reaguj w szkole jak komuś dzieje się krzywda. Brak reakcji czyni cię po trochu współwinną.
Czytam, że nie żałuje Pani tego, co zrobiła. Dlaczego?
Na pewne rzeczy nie da się nie zareagować agresywnie. Wyobraźmy sobie, że ten facet mówi to, co mówi, a ja odpowiadam: “Zraniłeś mnie, jest mi przykro. Nie rób tak więcej." Błagam! Poczułby tylko satysfakcję i odszedł. To wynika z mojego charakteru, mojego temperamentu. Powiem panu, że nie duszę w sobie emocji. Po co mam uciekać z podkulonym ogonem i później w nocy to przeżywać? Cierpieć na bezsenność? Po co, skoro mogę to "gówno", którym zostałam obdarzona, od razu wyrzucić z siebie.
Jak pani myśli, jakie będą efekty tej bójki, tego wydarzenia. Co to nam da?
Część ludzi z obrotu sprawy się cieszy. A część ma ochotę mi przyłożyć. Mało tego. Ten pan może wejść na drogę sądową i jestem na to gotowa. Nie wymiguje się od tego, co zrobiłam. Z drugiej strony, ja go spoliczkowałam, a nie pobiłam. Wolałabym dostać w twarz i żeby popiekło i znikło, niż mieć sińce psychiczne, które zostają na znacznie dłużej. Zresztą on chyba zrozumiał, że zrobił źle, bo mnie przeprasza. Czyżby to był tylko chwilowy przebłysk normalności? Chciałabym, żeby ci wszyscy cholerni agresorzy, czy to dresiarze czy narodowcy, poczuli, że tez mogą stać się ofiarą. Smutna prawda jest taka, że raz komuś "da się w ryj", to następnym razem się powstrzyma. Bo już nie czuje się taki bezkarny.
Czy możemy tłumaczyć agresję tego pana?
Nigdy nie zrozumiem takich ludzi, jestem zbyt wyzwolona i zbyt mądra, więc daleko mi od tak głupiego i ograniczonego myślenia.
A czy ten człowiek może to samo powiedzieć o Pani? Że była Pani agresorem.
Może. Ale moja agresja wynikła z jego agresji. To on zapoczątkował. Kto sieje wiatr, ten zbiera burze.
