Rodzic, który da swojemu dziecku (do lat 15.) prezerwatywę lub tabletkę antykoncepcyjną, w najlepszym wypadku dostanie grzywnę, w najgorszym – pójdzie do więzienia. Tak zakłada przygotowany przez Fundację PRO - Prawo do Życia projekt ustawy, pod którym podpisało się 250 tys. osób, a który wkrótce trafi pod obrady Sejmu. – Jeśli rodzic narkoman poda dziecku narkotyki, to przecież też jest przestępstwo. Deprawacja seksualna to nawet większa zbrodnia – twierdzi poseł Jacek Żalek.
Zebranie ćwierć miliona podpisów pod projektem zmian w Kodeksie karnym zajęło Fundacji PRO - Prawo do Życia trzy miesiące. Na początku lipca dokument został złożony w Biurze Podawczym Sejmu, a posłowie zajmą się nim tuż po powrocie z wakacji. Już teraz można stwierdzić, że to jeden wielki absurd.
Edukacja, czyli przestępstwo
"Kto publicznie propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletnich poniżej lat 15 zachowań seksualnych lub dostarcza im środków ułatwiających podejmowanie takich zachowań, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2" – taki paragraf chcą wprowadzić do ustawy "obrońcy życia'.
Pierwsze zastrzeżenie jest takie, że użyte w nim określenia są bardzo nieostre. Bo co właściwie znaczy "propagować' czy "pochwalać" zachowania seksualne? I jakie są "środki ułatwiające podejmowanie takich zachowań"? Kondom, tabletka antykoncepcyjna? Może pójdźmy jeszcze dalej i zaliczmy do nich łóżko...
Te niejasności na swój sposób interpretują autorzy projektu. "Specjaliści od seksedukacji zachęcają przedszkolaki (i starsze dzieci) do masturbacji. Seksedukatorzy mówią, że małżeństwo i rodzina to tylko jedna z wielu możliwości. Istnieje wiele rodzajów związków i orientacji seksualnych, do których wypróbowania zachęcają” – pisze na swojej stronie internetowej fundacja.
A więc to przede wszystkim edukatorów mają na myśli autorzy mówiąc o "propagowaniu" i "pochwalaniu" seksu dzieci poniżej 15. roku życia. Język katolickiej prawicy przekłada na język prawa. Chodzi po prostu o karanie za edukację seksualną.
Rodzicu, strzeż się
Już teraz wiadomo, że ten pomysł zyska sympatyków w Sejmie. "Za" jest m.in. konserwatywny poseł Jacek Żalek. – Czym innym jest edukacja seksualna, a czym innym rozbudzanie seksualne. Jeśli ktoś nakłania do uprawiania seksu małe dziecko niezdolne do rozeznania swoich czynów, naraża się na zarzut bezprawnego promowania pedofilii. Prawo mówi o karalności uprawianiu seksu z nieletnim, w czym mieści się również nakłanianie do seksu. Edukacja musi być dostosowana do wieku. Nie można zastąpić edukacji dziecka inicjacją seksualną. Instrumentalnie traktowanie płciowości małego dziecka godzi w jego godność i może prowadzić do wykorzystywania seksualnego – mówi naTemat.
Jego zdaniem gdyby projekt został przyjęty przez Sejm, organy ścigania powinny zainteresować się np. Grupą Edukatorów Seksualnych "Ponton". W grę mogłoby wchodzić nawet... więzienie. – To jest logika prawa karnego. Nie może być tak, że penalizujemy kwestie pedofilii, a „sympatycznych edukatorów" zostawiamy w spokoju, bo taki akurat jest kaprys mody. Jeśli uważamy, że pedofilia jest poważnym przestępstwem, to kary muszą być też poważne – przekonuje.
Więzienie za kondoma
Równie kontrowersyjna jest druga część proponowanego przez "obrońców życia" zapisu. Wynika z niej, że za przestępstwo chcą uznać np. wręczenie 14-letniemu synowi prezerwatywy. Najwyraźniej dzieci trzeba chronić przed rodzicami.
– Jeśli zachowanie rodziców miałoby zmierzać do tego, by zdeprawować dziecko, to trzeba karać. Jeśli rodzic narkoman poda dziecku narkotyki, to przecież jest przestępstwo. Deprawacja seksualna to jedna z największych zbrodni, jaką można popełnić na dziecku. Nawet narkotyki czy alkohol nie wywołują takiej traumy. Jeśli za klapsa można rodzicowi odebrać dziecko, to za deprawację seksualną tym bardziej – podkreśla parlamentarzysta.
Jedni atakują, inni doceniają
Edukatorzy z grupy Ponton na projekt Fundacji PRO - Prawo do Życia reagują spokojnie. Nie mają sobie nic do zarzucenia i doskonale wiedzą, jakie konsekwencje mają braki w edukacji seksualnej.
– To kompletne nieporozumienie. Działamy od 12 lat prowadząc telefon zaufania dla młodzieży i poradnictwo mailowe. Wiemy, że młodzież z powodu niedostatecznego wsparcia w domu i braku edukacji seksualnej często wpada w w tarapaty. Młodzi ludzie mają tendencje do eksperymentowania, podejmują ryzykowne zachowania seksualne, które skutkują m.in. niechcianymi ciążami czy zakażeniami chorobami przenoszonymi drogą płciową. Druga, lecz równie ważna kwestia jest taka, że mądra edukacja seksualna to edukacja do asertywnych zachowań w zakresie seksu – komentuje Aleksandra Józefowska, koordynatorka z grupy Ponton.
Jak twierdzi, uspokajający jest fakt, że w Sejmie projekt ustawy raczej nie będzie miał długiego życia: – Ten projekt to takie kuriozum, że chyba nie ma szans.
A może jednak? Kluczowa będzie postawa posłów PO. Kilkanaście miesięcy temu 40 z nich się wyłamało zagłosowało za zaostrzeniem ustawy antyaborcyjnej. Oby tym razem obyło się bez niespodzianki.
Nie można lekceważyć problemu mówiąc, że dobrowolny seks z nieletnimi jest nieszkodliwy. Niestety nie są to odosobnione głosy. Dzisiaj wprawdzie są inaczej artykułowane, ale postulaty zostały takie same i niczym się nie różnią od tych, o jakie walczyły środowisk zrzeszonych w krajowej radzie gejów, pedofilów oraz transseksualistów.
Aleksandra Józefowska
Mam nadzieję, że nikt nas nie będzie karał, bo nie robimy nic złego. Dostajemy podziękowania od rodziców, ze szkół. Jesteśmy uznani przez autorytety z dziedziny seksuologii. Nie widzę powodu, bu groziła nam kara.