
Michał Szafrański, bloger specjalizujący się w oszczędzaniu, opublikował właśnie zestawienie swoich przychodów i wydatków. W ciągu trzech miesięcy jego dochody wyniosły prawie 180 tys. zł, a w tym samym czasie wydał prawie 130 tys. zł. Co oznacza, że zaoszczędził prawie 50 tys. zł. Jak tego dokonał?
REKLAMA
Jak sam przyznaje, Michał Szafrański nie spodziewał się, że uda mu się zarobić aż tyle w ciągu tylko jednego kwartału. Kilka czynników wpłynęło na tak duże przychody blogera, w tym słynna akcja z lokatą w jednym z banków. Niech to jednak nie przesłoni najważniejszego faktu: że oszczędności wynikają z konsekwencji i wytrwałości. Które możesz zacząć stosować choćby od dzisiaj.
Lista wydatków to podstawa
– Nie będę owijał w bawełnę - oszczędzanie nie przychodzi łatwo. Wymaga dyscypliny, np. w zakresie kontroli wydatków – pisze na swoim blogu Szafrański. Radzi, żeby kąpiele zastępować prysznicami czy, żeby zrezygnować z niektórych przyjemności.
– Nie będę owijał w bawełnę - oszczędzanie nie przychodzi łatwo. Wymaga dyscypliny, np. w zakresie kontroli wydatków – pisze na swoim blogu Szafrański. Radzi, żeby kąpiele zastępować prysznicami czy, żeby zrezygnować z niektórych przyjemności.
Podstawą do racjonalnego zarządzania budżetem domowym jest jednak dokładna lista przychodów i wydatków w rodzinie. Pozwala to uświadomić sobie ile pieniędzy tak naprawdę się wydaje. Bez zapisywania w jednym miejscu wszystkich wydatków łatwo jest sporą ich część po prostu pominąć.
Dobrze o tym wie Bartosz, rozmówca naTemat, który prowadzi listę swoich wydatków od 2009 roku. – Małymi kwotami pieniądze najszybciej przeciekają przez palce i bez kontroli wydatków się tego nie dostrzega. Wiem, bo sam tak robiłem - mówi.
Ile idzie na samochód, a ile na jedzenie?
Bartosz od pięciu lat prowadzi w Excelu dokładny spis swoich wydatków. Jak zaznacza, budżet "jedzeniowy" w jego rodzinie ma około 30 pozycji. - Dzięki temu czuję, że mam kontrolę nad swoimi finansami - podkreśla.
Bartosz od pięciu lat prowadzi w Excelu dokładny spis swoich wydatków. Jak zaznacza, budżet "jedzeniowy" w jego rodzinie ma około 30 pozycji. - Dzięki temu czuję, że mam kontrolę nad swoimi finansami - podkreśla.
Od kiedy Bartosz prowadzi swoją listę, kilka rzeczy się zmieniło. Wcześniej sporo wydawał na jedzenie na mieście. Tu kawka, tam ciastka, a jeszcze gdzie indziej lunch. Potrafił w ciągu miesiąca wydać na jedzenie na mieście nawet 600 zł. Uznał, że to za dużo.
Podobnie było z rachunkami za telefon, telewizję, internet i kilkoma innymi regularnymi płatnościami. Zobaczył, ile na nie wydaje i postanowił to zmienić. Podpisał nowe umowy, które przyniosły mu 300 zł oszczędności co miesiąc. W skali roku to 3,6 tys. zł.
Sporym wydatkiem w budżecie Bartosza jest też samochód. Na benzynę w ciągu roku wydaje 12 tys. zł, ale wcześniej o tym nie wiedział. Dzięki liście wydatków zaczął też inaczej robić zakupy.
– Wcześniej zaopatrywałem się w delikatesach. Teraz raz w tygodniu robię duże zakupy w markecie, a mniejsze w tygodniu robię w dyskontach - mówi rozmówca naTemat.
Lista wydatków może być przerażająca
Prowadzenie jednej i dokładnej listy wydatków, skrzętne zbieranie wszystkich paragonów może wydawać się uciążliwe. Może nawet przerażać, zwłaszcza jeżeli zobaczy się ile pieniędzy w ciągu miesiąca "rozpływa się" na różne, często zbędne, wydatki.
Prowadzenie jednej i dokładnej listy wydatków, skrzętne zbieranie wszystkich paragonów może wydawać się uciążliwe. Może nawet przerażać, zwłaszcza jeżeli zobaczy się ile pieniędzy w ciągu miesiąca "rozpływa się" na różne, często zbędne, wydatki.
– Jeśli kogoś przerazi jego lista wydatków to bardzo dobrze – mówi naTemat Michał Sadrak, analityk Open Finance. – Pozwoli to uświadomić sobie, gdzie warto poczynić oszczędności. Zasada mówiąca, że należy wydawać mniej niż się zarabia nie wystarczy. Trzeba jeszcze oszczędzać, żeby mieć finansowy bufor na nagłe sytuacje - dodaje.
Lepsza kontrola wydatków może wejść w krew i stać ważną i - co ważne - bezbolesną częścią życia. Michał Szafrański jest tego dowodem. Bartosz, nasz rozmówca, także.
– Początkowo miałem kłopoty z prowadzeniem listy, ale teraz poświęcam jej najwyżej dwie godziny w tygodniu – podkreśla.
