
Brzmi jak świetny plan. Najpierw były minister zapowiedział, że po aferze taśmowej zrzeknie się mandatu, a okazuje się, że taki wniosek do Kancelarii Sejmu jeszcze nie wpłynął. Poseł uznał jednak, że do pracy już nie musi chodzić. Nowak pominął już prawie 300 głosowań i posiedzenia komisji sejmowej. Nie pojawia się również w swoim gdańskim biurze poselskim. Za dwa miesiące takiej harówki zarobi 20 tys. zł.
REKLAMA
W czerwcu Sławomir Nowak otwarcie przyznał, że wycofuje się z życia politycznego. I na słowach się skończyło, bo w Sejmie stosownego wniosku poseł już nie złożył. Dlatego też formalnie nadal jest posłem, choć już się za niego nie uważa. Nie przeszkadza mu to jednak w pobieraniu pensji.
– Od czasu, gdy Nowak zapowiedział, że zrzeka się mandatu, nie widziałem go ani w Sejmie, ani na posiedzeniu komisji spraw zagranicznych - mówi w "SE" Witold Waszczykowski z PiS. I chociaż Nowak ma potrącane dwa tysiąc złotych za nieobecność na głosowaniach i posiedzeniach komisji, to zostaje mu jeszcze 10 tys. zł wynagrodzenia. Za lipiec i sierpień łącznie wyjdzie 20 tys. zł – pisze "Super Express". Faktem jest jednak, że Sławomir Nowak pojawił się w Sejmie podczas głosowania nad wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska.
Tabloid przekonuje, że posła nie można również zastać w jego biurze poselskim w Trójmieście. – Nie pamiętam, kiedy był tu ostatnio – mówi w dzienniku pracownica biura. Asystent Nowaka tłumaczył się okresem urlopowym i utrzymywał, że "poseł zrzeknie się mandatu wtedy, kiedy zapowiedział". Czyli cofnie się w czasie.
Źródło: "Super Express"
