
Członkowie Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt wystosowali dwa pisma do ministerstw. W jednym apelują o objęcie fiakrów obowiązkiem korzystania z kas fiskalnych, gdyż według posłów mają oni "nieprawidłowo wykazywać swoje dochody" sięgające nawet 60 tys. zł miesięcznie. W drugim piśmie – do resortu środowiska, postulowany jest całkowity zakaz transportu konnego do Morskiego Oka.
REKLAMA
Politycy przekonują, że konie na popularnym szlaku pracują "w warunkach kilkukrotnego przeciążenia". Dodatkowo uważają, że ścierany przez kopyta asfalt tworzy rakotwórczy pył, który przenika do górskiego ekosystemu. W zamian proponują stosowanie wyłącznie meleksów, które są obecnie w Tatrach testowane po śmierci konia Jukona.
Do propozycji posłów nie odniosły się jeszcze ministerstwa, z kolei swojego oburzenia nie kryją na Podhalu. – Droga do Morskiego Oka powinna zachować swojego ducha. Działalność fiakrów odbywa się pod kontrolą parku narodowego, a ścieranie asfaltu to wydumany problem – wyjaśnia w "Rzeczpospolitej" wicestarosta tatrzański Andrzej Skupień.
Podobnego zdania jest prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka Stanisław Chowaniec, który twierdzi, że "posłowie rzucają kwotami, które wielokrotnie przewyższają nasze zarobki". – Prowadzi się nagonkę na nas, choć jesteśmy gazdami z dziada pradziada, a konia traktujemy jak członka rodziny – dodaje.
Źródło: "Rzeczpospolita"
