To nie jest kraj dla pijanych kierowców. Cała Norwegia żyje jednym wyrokiem za jazdę "na gazie"
Sylwia Skorstad
09 października 2014, 19:57·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 października 2014, 19:57
Norweski czterokrotny medalista olimpijski w biegach narciarskich Petter Northug został właśnie skazany za spowodowanie kolizji drogowej. Gdyby to stało się w Polsce, miałby dawno spokój, ale rzecz zdarzyła się w kraju, który w walce z pijanymi kierowcami stosuje zasadę "zero tolerancji".
Reklama.
Northug będący w Norwegii gwiazdą tego samego formatu co Marit Bjørgen, został skazany przez sąd w Trondheim na 50 dni więzienia, równowartość 90 tys. złotych grzywny i utratę prawa jazdy "na zawsze", co w praktyce oznacza, że dopiero po upływie 5 lat może się starać o ponowne podejście do egzaminu. Podczas trwającego zaledwie kilka godzin procesu oskarżony przyznał się do winy, a na zorganizowanej po usłyszeniu wyroku konferencji prasowej oświadczył, że wstyd za to, co zrobił, będzie mu towarzyszył do końca życia.
Pijesz i jedziesz – chcesz zabić
W Norwegii pijanych kierowców traktuje się jak potencjalnych zabójców. Zarówno prawo, jak i przeciętny Norweg, mają dla pijanych za kółkiem bardzo niewiele tolerancji. Kary za prowadzenie pod wpływem alkoholu są szybkie i dotkliwe. Zwykle stanowią kombinację wyroku więzienia bez zawieszenia, grzywny, której wysokość jest powiązana z zarobkami oskarżonego oraz utraty prawa jazdy.
Do tego dochodzą późniejsze duże problemy z ubezpieczeniem oraz społeczny ostracyzm. Osoba skazana za jazdę po pijanemu nie może liczyć na wyrozumiałość ani w pracy, ani wśród znajomych. Zdarza się, że traci pracę, bo wielu pracodawców wymaga od pracowników posiadania prawa jazdy.
Większość Norwegów, w innych kwestiach mających o wiele łagodniejsze podejście do karania przestępców niż Polacy - przeciętna kara więzienie zasądzana w tym kraju jest o 10 razy krótsza niż w Polsce - popiera surowe prawodawstwo wobec pijanych kierowców. Kara grozi nie tylko tym, którzy zostaną załapani na prowadzeniu "pod wpływem", ale również ich współpasażerom oraz osobom, które mogły zapobiec pijackiej eskapadzie, ale nie zrobiły tego.
Norweski kodeks przewiduje na przykład możliwość ukarania tego, kto pożyczył swój samochód osobie pijanej. To wszystko dlatego, że pijanych kierowców traktuje się w Norwegii jako śmiertelnie niebezpiecznych dla innych. Rocznie na norweskich drogach giną średnio 184 osoby (dane za ostatnie 5 lat), a 709 zostaje poważnie rannych. I to dla Norwegów stanowczo za dużo.
"Niegrzeczny chłopiec"
Northug spowodował kolizję 4 maja tego roku. Jadąc wraz z kolegą przez Trondheim po wyjechaniu z ronda stracił panowanie nad kierownicą i uderzył swoim audi w metalową barierę zabezpieczającą drogę. Poruszał się z prędkością 83 km/h przy ograniczeniu do 40 km/h mając przy tym 1.65 promila alkoholu we krwi.
Co gorsze, uciekł z rozbitego auta zostawiając w nim kolegę, który odniósł niegroźne obrażenia. Złapany przez policjantów składał fałszywe wyjaśnienia. Początkowo kłamał, że to nie on, a kolega siedział za kółkiem w chwili wypadku.
Petter Northug to norweski „niegrzeczny chłopiec”. Wielki sportowy talent, ale nieustannie stwarzający problemy i od lat budujący swój wizerunek na kontrowersjach. Często ironicznie żartował z rywali, rzucał pod ich adresem pogardliwe komentarze, kłócił się z trenerami i organizacjami sportowymi. Image niepoprawnego outsidera stało się podstawą jego sportowego "ja" i magnesem dla niektórych sponsorów, na przykład firmy Red Bull.
Kolizja spowodowana po pijanemu zakończyła pewien etap jego kariery. Część sponsorów zrezygnowała ze współpracy, a komentatorzy zastanawiali się, na ile Norwegowie będą w stanie akceptować dotychczasowy image Northuga. Bo "zły chłopiec" nagle zaczął się naprawdę źle kojarzyć.
Jedzie Polak po Norwegii
Norweska polityka surowego karania za wykroczenia drogowe była i jest szokująca dla wielu Polaków, którzy w Norwegii stanowią najliczniejszą mniejszość narodową. Już za przekroczenie prędkości o 5 km/h w strefie, w której obowiązuje ograniczenie do 60 km/h, grozi równowartość 300 zł mandatu, zaś za jazdę z prędkością o 25 km/h większą niż norma w tej samej strefie trzeba zapłacić równowartość 3000 zł.
Taki bezmyślny wyskok jak Pettera Northuga, złamał już niejedną karierę. Norwegowie nie przymykają na to oka i nie szukają usprawiedliwień dla pijanych kierowców. Jak widać, nie robią wyjątku nawet dla swoich największych nadziei medalowych, więc nie ma się co spodziewać, że okażą wyrozumiałość wobec przyjezdnych tłumaczących, że nie wiedzieli, jakie są przepisy.
Eriksen wspomina, że sama doświadczyła wyjątkowej czujności Norwegów. Kiedyś jadąc wspólnie z dziećmi podawała im na tylne siedzenie coś do picia i przez moment zjechała ze swojego toru jazdy. Po zaledwie dziesięciu minutach zatrzymała ją policja, bo ktoś zadzwonił z informacją, że jej manewr wskazywał na spożycie alkoholu. Kilka razy była też świadkiem zabrania kluczyków osobie będącej po lampce wina lub kuflu piwa, bo dopuszczalna zawartość alkoholu we krwi kierowcy w Norwegii w praktyce nie pozwala mu nawet na łyk alkoholu.
Celebryta płaci dwa razy?
Norwegowie nie mówią jednym głosem w sprawie kary dla Pettera Northuga. Jedni uważają, że ktoś z wyrokiem za kolizję spowodowaną po pijanemu nie powinien już reprezentować kraju, a inni wskazują, że znany sportowiec zapłaci za swoją głupotę więcej niż przeciętny Nordmann. Dlaczego? Bo ma więcej do stracenia. Szanse na medal, potencjał sportowy i marketingowy oraz zarobki w dużej mierze uzależnione od przychylności sponsorów.
Wyrok dla Northuga to dziś w Norwegii temat numer jeden, zatem komentują go wszyscy, również mieszkający tam Polacy.
Nieco inne zdanie ma Sebastian Garstecki, prawnik z Oslo. – Według mnie kara nie jest surowa, wręcz przeciwnie. Orzecznictwo w podobnych sprawach to zwykle pomiędzy 90 i 150 dni więzienia, co oznacza ze Northug powinien być zadowolony z "łagodnego" potraktowania jego osoby przez norweski sąd.
A co na to sam zainteresowany?
– To był dla mnie ciężki dzień – powiedział Northug na konferencji prasowej po usłyszeniu wyroku. – Przypomniano mi wszystkie bezmyślne postępki, jakich dopuściłem się 4 maja. W ostatnich miesiącach miałem wiele czarnych dni i jeszcze raz przepraszam wszystkich za to, co się stało.
Jadąc do Norwegii, czy to turystycznie, czy do pracy, warto sobie zdawać sprawę z tego, jak poważnie miejscowi traktują wykroczenia drogowe. Tutaj szybka jazda się po prostu nie opłaca, a prowadzenie pod wpływem alkoholu trzeba traktować w kategorii całkowitego braku rozsądku.
Marcin Góralczyk
Nie darzę tego sportowca szacunkiem ze względu na arogancję, którą wiele razy prezentował. Myślę, że surowość tej kary zależy w praktyce od tego, kiedy pójdzie do więzienia. Jeśli po mistrzostwach świata, to nie zrujnuje to jego kariery ani życia, bo właśnie tam zamierzał "odkupić winę" wobec swoich rodaków. Ważne pytanie to, czy w więzieniu będzie mógł kontynuować normalny tryb treningowy przed MŚ w Fallun.