Szwedzi szukają rosyjskiego okrętu podwodnego, który prawdopodobnie znajduje się kilkadziesiąt kilometrów do Sztokholmu
Szwedzi szukają rosyjskiego okrętu podwodnego, który prawdopodobnie znajduje się kilkadziesiąt kilometrów do Sztokholmu Fot. https://www.youtube.com/watch?v=wc-6ek-cEyU#t=234

"To może być akcja rozpoznawcza Rosjan, np. wytyczanie szlaków do działania w przyszłości grup specjalnych, które zajmują się naprowadzaniem lotnictwa" – tak o tajemniczym rosyjskim okręcie u wybrzeży Szwecji mówi ekspert "Dziennika Zbrojnego". I dodaje, że Polska nie ma systemów, które monitorują sytuację w "naszym" Bałtyku.

REKLAMA

1. SZWEDZI SZUKAJĄ TAJEMNICZEGO OKRĘTU

Jednostki szwedzkiej marynarki wojennej - m.in. śmigłowce, amfibie, ok. 200 żołnierzy - tropią rosyjski okręt podwodny, który rzekomo zauważono w wodach Bałtyku zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Sztokholmu. Poszukiwania są trudne, bo Archipelag Sztokholmski to około 24 tys. wysp i wysepek, gdzie bardzo łatwo się ukryć.
Szwedzkie służby nasłuchu przechwyciły rozmowę prowadzoną po rosyjsku na częstotliwościach ratunkowych, a potem zlokalizowały jej uczestników – jednego pod wodą u wybrzeży kraju, drugiego w obwodzie kaliningradzkim, gdzie znajduje się główna baza rosyjskiej Floty Bałtyckiej.
Dodatkowo do mediów trafiło zdjęcie zrobione przez rybaka, który w rejonie Archipelagu Sztokcholmskiego wypatrzył coś, co przypomina okręt podwodny.
logo
„Informacje o obecności obcego wywiadu przy naszych brzegach uważane są za bardzo wiarygodne” – powiedział dowodzący poszukiwaniami komandor Jonas Wikstroem.

2. ROSJA ZAPRZECZA I WSKAZUJE NA… HOLENDRÓW

Oficjalne stanowisko Rosjan w tej sprawie jest jednoznaczne: wszystkie okręty podwodne Floty Bałtyckiej znajdują się w bazach w Bałtyjsku i Kronsztadzie. Z kolei atomowy okręt „Orenburg”, który jako jedyny z przypisanych do Floty jednostek jest wyposażony w małe łodzie podwodne, oczekuje na remont w stoczni rosyjskiej marynarki. Według Rosjan nie ma więc mowy o tym, by ich okręt pojawił się kilkadziesiąt kilometrów od stolicy Szwecji.
Telewizja Russia Today poinformowała z kolei powołując się na źródło w rosyjskimi ministerstwie obrony, że obiekt, o który chodzi Szwedom, może należeć do… Holendrów. Informator miał stwierdzić, że jeśli Szwedzi chcą „zaoszczędzić pieniądze podatników” powinni się zwrócić do nich, a nie niepokoić Rosjan.

3. DWIE HIPOTEZY: PROBLEMY TECHNICZNE ALBO AKCJA WYWIADOWCZA

Skąd rosyjski okręt miałby się wziąć pod nosem Szwecji? Najpierw pojawiły się odwołania do Kurska, podwodnego okrętu atomowego, który zatonął w 2002 roku. Wtedy rosyjskie dowództwo też wydawało niezgodne z prawdą komunikaty.
„Zadzwonił znajomy ze sztabu Floty Północnej. U brzegów Szwecji tonie Dymitr Doński. Putin nie pomaga. Wszystko jak z Kurskiem” – napisał na Twitterze Pavel Shehtman, znany niezależny bloger z Rosji. Rozmowy prowadzone na ratunkowej częstotliwości też wskazują na wersję o uszkodzeniu okrętu. W szwedzkich mediach właśnie ona jest najpopularniejsza.
Ale nie jest jedyna. – Mało prawdopodobne, że mamy do czynienia z klasycznym okrętem podwodnym. Raz, że Rosjanie mają tylko dwa takie okręty, a dwa, trzeba wziąć pod uwagę specyfikę Bałtyku, który jest płytkim morzem. Jeśli założymy, że to wielozadaniowa łódź bojowa o długości kilkunastu metrów, to niewykluczone, że to jednostka rosyjskich wojsk specjalnych. Specnaz już takich używał – mówi w rozmowie z naTemat Mariusz Cielma, redaktor naczelny „Dziennika Zbrojnego”.
– Jaki cel? Zdobywanie informacji przez wojska specjalne. Sztokholm to najważniejszy ośrodek decyzyjny i cel militarny. A biorąc pod uwagę, że Szwecja ma skomplikowane wybrzeże, to może to być akcja rozpoznawcza, np. wytyczanie szlaków do działania w przyszłości grup specjalnych, które zajmują się naprowadzaniem lotnictwa – przekonuje.

4. TAJEMNICA TANKOWCA I „PROFESORA ŁOGACZEWA”

Jeśli założyć, że to mały rosyjski okręt, to pozostaje pytanie, jak został dostarczony na wody przy wybrzeżu Szwecji - sam takiego zasięgu nie ma. Tutaj pojawia się cywilny rosyjski tankowiec NS Concord, który - jak spekulują szwedzkie media - może być okrętem-matką dla małych łodzi. Ostatnio znalazł się w pobliżu miejsca poszukiwań i wykonuje dziwne manewry.
logo
Trasa NS Concord Fot. "Morski Biuletyn"
„Morski Biuletyn” pisze, że tankowiec wypłynął z Sankt Petersburga 3 października. Normalnie pokonałby trasę do wybrzeży Szwecji w dwa dni, a płynął… trzy tygodnie. „Dlaczego? Nie rozumiem. To nie jest normalne zachowanie. Czy wojsko mogłoby wykorzystać do swoich celów cywilny okręt?” – pisze analityk „Biuletynu” Michał Boitenko. Normalny nie jest też sposób poruszania się okrętu w tej strefie.
logo
Fot. "Biuletyn Morski"
W całej sprawie pojawia się jeszcze jeden bohater - statek Profesor Łogaczew - rosyjska jednostka naukowo-badawcza prowadzącą badania geologiczne dna morskiego. Oficjalna wersja mówi, że płynie do Las Palmas, ale pojawiają się spekulacje, że ma uczestniczyć w akcji ratunkowej. 19 października zbliżył się do miejsca, gdzie zygzakowatym ruchem zameldował się wcześniej NS Concord.

5. DŁUGA HISTORIA ROSYJSKICH PROWOKACJI

Na niekorzyść Rosji działa historia spięć ze skandynawskimi państwami. Szwedzkie media przypominają, że Rosjanie sprawiali ostatnio wyjątkowo dużo problemów.
Na początku października skarżyli się Finowie: ich statek badawczy na wodach międzynarodowych otrzymał od rosyjskiego okrętu polecenie zmiany kursu. Zrobił to, po czym pojawiło się kolejne polecenie, do którego tym razem się nie zastosował. Potem załoga fińskiej jednostki z obawą obserwowała, jak wynurzony okręt podwodny przepływa obok.
Innym razem nad ten sam fiński statek nadlatywał rosyjski helikopter szturmowy. Z kolei we wrześniu dwa rosyjskie samoloty bojowe naruszyły przestrzeń powietrzną Szwecji. Rząd w Sztokholmie uznał to za „poważne naruszenie” i zaprotestował u ambasadora Rosji.
– Poza tym ukrywanie okrętu podwodnego tuż obok stolicy obcego państwa przywodzi na myśl czasy Zimnej Wojny, kiedy Szwecja też wykrywała tuż przy wybrzeżu rosyjskie jednostki – dodaje Mariusz Cielma. W 1981 r. radziecki okręt podwodny osiadł na mieliźnie kilka kilometrów od jednej z największych baz szwedzkiej marynarki wojennej.

6. A GDYBY TAK POLSKA….

Czy sytuacja u wybrzeży Szwecji mogłaby się powtórzyć na południu, przy linii brzegowej Polski? Odpowiedź eksperta „Dziennika Zbrojnego” nie napawa optymizmem. – Szwedzi mają trzy systemy naziemne, które monitorują sytuację pod wodą. U nas takich systemów nie ma, nasze porty nie są chronione, nie prowadzimy stałego nadzoru linii brzegowej – podkreśla Cielma.
Jednak to, że nie jesteśmy przygotowani na ten typ aktywności, nie oznacza, że Rosjanie będą chcieli pod nasze wybrzeże podpłynąć. Przeciwnie. – Szwecja to teren niespenetrowany. Z kolei Polska pod względem hydrologicznym została przez Rosjan dobrze zbadana. Zasolenie, prądy morskie - to się aż tak nie zmieniło od czasów Układu Warszawskiego, by teraz Rosjanie mieli wysyłać tu okręty. Wątpię, żeby o coś takiego się pokusili – kwituje mój rozmówca.