
Zwalnia urzędników, tnie wydatki, spłaca długi, a dzięki niej miejski budżet notuje nadwyżkę. Prezydent Rudy Śląskiej Grażyna Dziedzic to fenomen na skalę ogólnopolską. Ale choć internauci wymieniają ją w gronie najlepszych gospodarzy w kraju i nazywają „lokalną Margaret Thatcher”, mieszkańcy zachwyceni nie są. Dwa razy organizowali referendum, by ją odwołać. Teraz spróbują po raz kolejny.
Średniej wielkości śląskie miasto nagle znalazło się w centrum zainteresowania komentatorów z całej Polski. Wszystko za sprawą 60-letniej Dziedzic, bezpartyjnej prezydent, który rządzi tutaj od czterech lat. Z sukcesami – mówią jej entuzjaści - głównie ci, którzy nie mieszkają w Rudzie.
Zasłużyła sobie na to polityką ekonomiczną. Od końca 2010 roku, czyli od kiedy przejęła władzę, zadłużenie miasta spadło z 635 mln do 453 mln zł. Budżet wzrósł z 479 mln do ponad 600 mln. W 2013 roku zanotowano 1,5 milionową nadwyżkę budżetową, którą przeznaczono na… spłatę zobowiązań.
Śląska „Żelazna dama” zrobiła w Rudzie Śląskiej to, czego nie udaje się zrobić kolejnym rządom centralnym. Postawiła na odpowiedzialność za zarządzaną przez siebie wspólnotę oraz odrzuciła myślenie w perspektywie wyborczej. Rezultaty są znakomite. (…) Pomimo zaciskania pasa, Ruda Śląska wydała na inwestycje 147 mln zł, z czego 70 mln zł przeznaczono na remonty dróg.
To jednak tylko jedna strona medalu. I to ta, która w samej Rudzie Śląskiej jest mniej doceniana, bo mniej widoczna. Co też jest swego rodzaju ewenementem, w mieście dwukrotnie próbowano zorganizować referendum ws. odwołania Dziedzic. Pierwszy raz, w czerwcu 2012 roku, głosowanie było nieważne ze względu na niską frekwencję. Z kolei w maju ubiegłego roku wniosek o referendum został odrzucony, bo nie zebrano wystarczającej liczby podpisów mieszkańców.
Idąc do wyborów deklarowałam, że będzie inaczej. Mówiłam, że skończę z "kolesiostwem" i partyjniactwem, że będziemy tworzyć miasto od nowa - jako miasto obywatelskie. Uprzedzałam, że mam silny charakter, zasady, ale niektórzy myśleli, że zmieni się tylko ekipa rządząca, a reszta zostanie po staremu. Pochodzę z patriotycznej rodziny, społecznikowskiej, w której tak mnie wychowano i tych zasad się trzymam.
Problem w tym, że taka bezkompromisowość może się skończyć porażką w zaplanowanych na listopad wyborach samorządowych. Bo nie jest prawdą, że tylko referendyści są niezadowoleni z rządów Dziedzic.
