Wipler o córce Korwin-Mikkego. "Więcej nie wystartuje z list KNP"
Wipler o córce Korwin-Mikkego. "Więcej nie wystartuje z list KNP" Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta

Koniec tygodnia przyniósł dwie niepokojące informacje dla sympatyków KNP. Pierwsza z nich dotyczyła córki Janusza Korwin-Mikkego - Korynny, która dopuściła się kradzieży w markecie. Druga, to zarzuty o możliwość popełnienia przestępstwa przez samego szefa Kongresu Nowej Prawicy.

REKLAMA
Czy sprawa kradzieży, której dopuściła się córka Janusza Korwin-Mikkego zaszkodzi partii?
Przemysław Wipler: To sprawa osoby prywatnej. Córka Janusza Korwin-Mikkego nie jest w naszej partii i jeśli ktoś mógłby tę sprawę komentować, to jest nią sama zainteresowana. Ta sprawa nie powinna być przedmiotem moich komentarzy. Budzi zainteresowanie na poziomie tabloidowym, ze względu na to że chodzi o członka rodziny prezesa naszej partii. W tym momencie, jeżeli on chce to komentować, niech to robi, ja nie mam ku temu żadnego tytułu i legitymizacji.
Czyli nie boi się pan, że to zaszkodzi partii? Może i fakt jest na poziomie tabloidalnym, a jednak wyborcy pamiętają o takich sprawach. Wie pan, jak to działa.
My jako dorośli ludzie nie odpowiadamy za błędy innych dorosłych ludzi. Błędy popełniane w sferze prywatnej są absolutnie poza polityką. Jeżeli dane zdarzenie opisywane przez media faktycznie miało miejsce, to powiem tak: rodzice bardzo często mają przykrości z powodu swoich dzieci i wstydzą się za różne błędy nawet wtedy, gdy są one już dorosłe. Niemniej jednak, sprawa nie ma tematu politycznego, chyba że zaczniemy polityków w wieku lat 70-tych rozliczać za to, co robią ich trzydziestoparoletnie dzieci. Byłoby to absurdalne i ja się tego nie podejmę.
A z drugiej strony Donald Tusk musiał tłumaczyć się za błędy syna, pamięta pan?
To całkiem inna sytuacja. Donald Tusk odpowiadał nie za syna, ale za to co robią spółki, które podlegają jego ministrom i co robią jego urzędy. Donald Tusk odpowiadał za to, że jego syn latał do Chin za pieniądze państwowej spółki, którą nadzorowali jego ministrowie. Odpowiadał również za to, że znalazł zatrudnienie w spółce, która jest kontrolowana przez jego kolegów. Ktoś, kto próbuje te dwie sytuacje zestawiać, ma problemy z fundamentalnym rozumieniem demokracji i funkcjonowania nowoczesnego państwa.
Ale Korynna Korwin-Mikke kandydowała do Parlamentu Europejskiego z listy KNP w Gorzowie. Czy wyobraża pan sobie jej kolejny start z list Kongresu?
Córka Janusza Korwin-Mikkego nie działa w naszej partii. Mówienie o tym, że prowadzi jakąkolwiek działalność jest nadużyciem. W świetle tych oświadczeń jest oczywiste, że to był jej ostatni start.
A jak pan skomentuje drugą sprawę dotyczącą KNP, o której dziś piszą media. Mam na myśli złożenie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez Janusza Korwin-Mikkego?
Problem polega na tym, że to nie ten człowiek, który podpisał się pod tym pismem jest rzeczywistym autorem tego paszkwilu prawnego. To tekst, który został złożony przez grupę osób, która nie pogodziła się z tym, że przegrała wybory w październiku. Janusz Korwin-Mikke dostał poparcie dziewięćdziesięciu paru procent członków na tym zjeździe. Ja miałem drugie największe poparcie prawie 300 uczestników przy wyborach do rady głównej KNP.
Mamy grupę kilkunastu osób, które mają szczególe uprawnienia jako zasłużeni członkowie naszej formacji, którzy nie pogodzili się z takimi wynikami. Wykorzystują różnego rodzaju kruczki prawne, by zarejestrować nowe władze, a prowadzi te działania osoba, która poświadczyła to powiadomienie do prokuratury, czyli pan mecenas Jacek Wilk. To on prowadzi korespondencję z sądem. Ta korespondencja ma tylko jeden cel, czyli niedoprowadzenie do wpisania nowych władz do ewidencji partii politycznej.
W sytuacji, gdzie zbliżają się wielkimi krokami wybory prezydenckie, później wybory parlamentarne, każdy kto prowadzi tego rodzaju działania obstrukcyjne, de facto chce utrudnić nam uzyskanie dobrego wyniku. Będziemy musieli w najbliższym czasie wyciągnąć konsekwencje sytuacji, w której jesteśmy. To, że ktoś ma szczególne uprawnienia oznacza również, że ma szczególną odpowiedzialność. Fakt, że niektórzy nie potrafią się pogodzić z wynikiem zjazdu członków partii też moim zdaniem o czymś świadczy. Musimy wyciągnąć konsekwencje w dosyć krótkim zasięgu czasowym. To absolutny brak odpowiedzialności człowieka który myśli, że dla powodów formalnych, wewnętrznych, można uciekać się do tego rodzaju ostrych działań. Zarzuty do prezesa są absurdalne i zupełnie bezpodstawne.
A powie pan konkretnie, co czeka osoby, które dopuszczają się opisanych przez pana działań?
Ja jestem w chwili obecnej zwykłym członkiem KNP i jednocześnie pierwszym wiceprezesem tej partii. Niemniej jednak to nie zarząd decyduje o konsekwencjach. Będziemy rozmawiali na ten temat, ja mam swoje koncepcje, ale chciałbym aby pierwszy usłyszał o nich prezes.
Czy może pan powiedzieć, jak rzeczywiście było? Z mediów dowiadujemy się, że skarbnik i sekretarz generalny nie uzyskali absolutorium w czasie zjazdu, a mimo to wpisano ich do dokumentów.
Jest spór prawny. Nasz statut mówi, że jeżeli nie ma pozytywnego skwitowania przez sąd partyjny danych osób, muszą uzyskać absolutorium na zjeździe kwalifikowaną większością. Ale te argumenty, że podano, iż osoby te uzyskały absolutorium, podnoszą ludzie, którzy kwestionują cały konwent, co jest bez sensu i nie trzyma się kupy. Skarbnik i sekretarz generalny twierdzą, że w uzasadnieniu decyzji sądu, która nie dawałaby im skwitowania, musiałoby być wskazane łamanie statutu. A dopiero w takim wypadku byłaby możliwa do zastosowania kwalifikowana większość. To prosty spór prawny, o którym dyskutowano w czasie konwentu.
Czym skończy się dla Kongresu walka o wpływy, którą obserwujemy?
Powodem tej sytuacji jest fakt, że jesteśmy najszybciej rozwijającą się partią w Polsce pod względem liczby członków i osób zaangażowanych. Na początku zeszłego roku mieliśmy 6 członków w Warszawie, a wyborach samorządowych w tym roku wystawiliśmy prawie 600 kandydatów w stolicy. Podobnie wygląda sytuacja w całym kraju.
Przy takiej demografii, tak dużym napływie nowych członków zmieniają się liderzy i ludzie, którzy mają autorytety i zaufanie. Stąd wynikają te napięcia. To normalny proces i życzylibyśmy sobie, aby przebiegał on delikatniej. Ludzie, którzy byli ważni w KNP, gdy miał kilkudziesięciu członków, są nieco mniej ważni, gdy jest ich kilka tysięcy. Ci ludzie muszą się po prostu z tym pogodzić, bo inaczej będą mieli kłopot z autorytetem. Siłą tej partii i jej paliwem jest Janusz Korwin-Mikke i każdy, kto podejmuje tego rodzaju działania szkodzi i powinien być z tego rozliczony.