
5,25 bilionów plastikowych butelek, sieci rybackich, starych boi, mikroskopijnych kuleczek z peelingów czy kawałków folii bąbelkowej pływa w oceanach. Tym samym tworzą wielkie plamy na Pacyfiku i Atlantyku, które przypominają swojego rodzaju pływające wyspy. Naukowcy oszacowali teraz, że plastiku jest 10 razy więcej, niż myśleli. A to i tak prawdopodobnie zaniżone dane.
REKLAMA
Wielkość pięciu ogromnych, pływających plam plastiku została oszacowana na podstawie badań naukowców, którzy fotografowali je za pomocą dronów. Dodatkowo przeczesywali wody specjalnymi sieciami. Plastikowe odpady trafiają do oceanów codziennie. Z delt rzek, portów czy wybrzeży dostają się na otwarte wody.
15 lat temu naukowcy odkryli Wielką Pacyficzną Plamę Śmieci, która już wtedy była wielkości stanu Teksas. A właściwie pomógł im ją odkryć kapitan Charles Moore, który płynął wtedy jachtem z Los Angeles do Honolulu. Zauważył pływające śmieci, zaczął zapisywać, co było w wodzie: szczoteczki do zębów, nakrętki od butelek, butelki, opakowania... Wszystko w bardzo nieprzystępnym kawałku Pacyfiku. Swoje logi przekazał naukowcom.
W ten sposób zaczęło się obserwowanie plastiku w oceanie. Do ostatnich badań zakładano, że pod wpływem działania słońca i prądów morskich następuje powolny zanik pięciu plam. Rozdrobnione przez naturalne warunki kawałki miały być połykane przez ryby i przenoszone potem na niższe warstwy oceanu.
Tak jednak się nie dzieje. Stwierdzono, że przeważnie największe kawałki plastiku utrzymują się blisko wybrzeża. Potem rozdrabniane przez siłę wody kumulują się w mniej dostępnych miejscach, a mikroskopijne cząstki znaleziono nawet w wodach polarnych.
Ustalono, że plastik zaczął nawet tworzyć na oceanie wyspy. Kapitan Moore, który zaangażował się w badanie wpływu plastiku na oceany, odkrył twór 15 metrowej długości, który miał pod i nad wodę górzystą naturę i nawet "rafę" z lin cumowniczych. Marynarz podejrzewa, że wyspa powstała po katastrofie w Fukushimie, kiedy tsunami zniszczyło morskie farmy hodujące małże i ostrygi.
Do plastikowej wyspy Moore'a przyczepiły się ukwiały i wodorosty. Negatywny wpływ plastiku na życie oceanów nie został jeszcze do końca zbadany, ale naukowcy stykają się ze zwierzętami, które giną przez połykanie kawałków. Organizacje badające zanieczyszczenie oceanów, takie jak 5 Gyres apelują na przykład o nie kupowanie kosmetyków z plastikowymi mikrogranulkami. W każdej tubce może być nawet 330 tysięcy kawałków plastiku.
Na mikrogranulki nie ma na razie sposobu. Naukowcy przewidują też, że wykorzystanie robotów, by przeczesywały ocean w poszukiwaniu odpadów, jest mało realne. Boje, liny i sieci byłyby dla nich za ciężkie. Należałoby raczej płacić rybakom na przykład dolara za pół kilo wyłowionych samodzielnie śmieci.
