Rozliczenia wydatków ponoszonych przez posłów? Im prościej, tym jaśniej
Julia Pitera
14 grudnia 2014, 19:05·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 grudnia 2014, 19:05
I znowu jest jak w przedwojennym szlagierze: najpierw zwrotka z nową treścią, a potem refren, po każdej zwrotce brzmiący tak samo. Tą nową zwrotką jest podróż życia trzech posłów, którzy odkryli możliwość prostego jak konstrukcja cepa połączenia przyjemnego z pożytecznym. Jak się zresztą okazało – finał eskapady był dość dla jej bohaterów ponury. Nie ma pożytku, są same straty, a o przyjemnościach już nikt z jej uczestników zapewne nie pamięta.
Reklama.
Przy okazji, w ferworze walki politycznej, ujawniły się szerokie możliwości czerpania z budżetów biur poselskich na podróże krajowe. No i się zaczęło: kto może, a kto nie może - mając samochód służbowy - korzystać z tego źródła. Dyskusja o tyle dziwaczna, że do tej pory kompromitowano rządzących wytykając im (co logiczne) używanie samochodów ministerialnych do wykonywania obowiązków poselskich. Teraz „trend” - jak widać - się odwrócił i każdy, kto obie działalności oddziela jest podejrzany...
Mam jednak nadzieję, że gdy pył bitewny wreszcie opadnie, wyobraźnia wsparta dobrą wolą (również polityczną) podsunie rozwiązania, które pomogą zmienić refren z - jak do tej pory - fałszywie biadolącego na rzeczowy. Choć z drugiej strony, gdy kilka dni temu jedna z bardziej elokwentnych posłanek, prawie prawniczka, zaproponowała, aby najpierw przeprowadzić „kwerendę praw” poselskich uprawnień – na moment zwątpiłam. Bo przecież już od 2004 r. na mocy ustawy z 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej, każda instytucja publiczna obowiązana jest prowadzić Biuletyn Informacji Publicznej. A więc Kancelaria Sejmu też. Szkoda więc czasu na kwerendy, chyba, że chodzi o rytualne „gonienie króliczka”.
Tak więc w Biuletynie tym można bez trudu wyczytać, że biura poselskie działają w oparciu o art. 23 ustawy z 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora oraz zarządzenie marszałka Sejmu Nr 8 z 25 września 2001 r. w sprawie warunków organizacyjno-technicznych tworzenia, funkcjonowania i znoszenia biur poselskich. Miesięczna kwota na prowadzenie biura, którą dysponuje każdy poseł, wynosi 12.150 zł. Z tych pieniędzy pokrywane są m.in. wydatki na wynagrodzenia pracowników, tłumaczenia, ekspertyzy, opinie, usługi telekomunikacyjne, wydatki na czynsz i media, sprzątanie, eksploatację sprzętu technicznego, materiały biurowe. No i na te nieszczęsne przejazdy w związku z wykonywaniem mandatu posła.
Miesięczny limit to 3500 km. Samochód, którym poseł podróżuje, nie musi stanowić jego własności. Są bowiem posłowie, którzy z różnych powodów nie mają prawa jazdy, a muszą swoje obowiązki wykonywać. Tak więc problem nie leży w posiadaniu, czy też nie posiadaniu samochodu, lecz w sposobie rozliczania podróży. Obecnie obowiązujący formularz do rozliczeń nic nie mówi o aktywności poselskiej. Bo przecież nie ogólna ilość przejechanych miesięcznie kilometrów dowodzi takiej aktywności.
Tak więc ani stan licznika, ani faktury nie będą stanowić żadnego dowodu. Fakturę może wziąć na nazwisko posła każdy np. członek rodziny, a kupiona benzyna może zostać spalona w drodze na urlop, weekendowy wypad na działkę rekreacyjną, tygodniowe zakupy w supermarkecie czy jakimkolwiek innym celu. I mogę sobie łatwo wyobrazić następny skandal, gdy jakiś poseł złoży w ramach rozliczenia kilka faktur z kilku odległych od siebie stacji benzynowych wystawionych w mniej więcej tym samym czasie zegarowym. Lepiej więc szukać rozwiązań przejrzystych, a więc - prostych. Wystarczy sięgnąć do gotowych formularzy obowiązujących posłów do Parlamentu Europejskiego: poseł podaje w nich datę dzienną, przebytą trasę, odległość i numer rejestracyjny samochodu, którym poseł podróż odbył. I najważniejsze – podpisane własnym nazwiskiem oświadczenie o zgodności podanych informacji ze stanem faktycznym.
Prawda, jakie to genialne w swojej prostocie? Może w tym właśnie tkwi szkopuł...