Mariusz Kocój z Porozumienia Zielonogórskiego ostro krytykuje podejście rządu do służby zdrowia, ale jego byli podwładni i o nim nie mieli najlepszej opinii.
Mariusz Kocój z Porozumienia Zielonogórskiego ostro krytykuje podejście rządu do służby zdrowia, ale jego byli podwładni i o nim nie mieli najlepszej opinii. Fot. Twitter.com/PiotrWitwicki

Ma za sobą posady dyrektora szpitali powiatowych w Przeworsku i Mielcu, kierował też Wojewódzkim Szpitalem Podkarpackim im. Jana Pawła II w Krośnie. Mariusz Kocój, bo o nim mowa, jest dziś też jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Porozumienia Zielonogórskiego, które prowadzi ostry spór z resortem zdrowia w sprawie zwiększonego finansowania przychodni podstawowej opieki zdrowotnej.

REKLAMA
Człowiek, który zgłosił na policję zaginięcie premier Ewy Kopacz jest doświadczonym lekarzem - ze specjalizacją radiodiagnosty i lekarza medycyny rodzinnej.
Teoretycznie spore doświadczenie ma też jako menadżer służby zdrowia. Na tym polu nie dał się jednak poznać ze zbyt dobrej strony. O tym, że Kocój ma znikome przygotowanie do sprawowania odpowiedzialnej funkcji dyrektora szpitala, przekonano się już w 1998 roku, kiedy objął kierownictwo szpitala w Przeworsku.
– Ten pan przyszedł do szpitala bez jakiegokolwiek przygotowania menedżerskiego. Miał zaliczony trzydniowy kurs – mówi portalu Krosno24.pl Wojciech Pawłowski, dyrektor szpitala w Przeworsku w latach 1974-1998. Zarzuca Kocójowi także dzielenie pracowników placówki na lepszych i gorszych, mierne zarządzanie oraz nepotyzm. Miał też wprowadzić spore cięcia finansowe, choć sam zarabiał 20 tys. zł miesięcznie.
Od 2007 do 2009 roku kierował natomiast krośnieńskim szpitalem i już po kilku tygodniach wszedł w konflikt z jego personelem. Głównie przez niezrozumiałą z punktu widzenia szpitala, lekarzy i pacjentów politykę personalną. Byli podwładni Kocója z Krosna również krytykują go także za brak zdolności menedżerskich.
Lista zarzutów pod adresem Kocója jest jednak dłuższa i dotyczy także okresu, gdy zarządzał szpitalem w Mielcu. Tam szybko podpadł lekarzom zyskując przydomek "krwawy uj". – Skłócił cały personel. Tym, którzy się mu podporządkowywali dawał nagrody, niewygodnych zwalniał – mówi jeden z pracowników szpitala, który chciał zachować anonimowość. Inni zarzucają Kocójowi chęć bogacenia się kosztem szpitala i pacjentów.
Źródło: Krosno24.pl