Jest takie miejsce w Europie, gdzie muzułmanie, choć stanowią większość, żyją w idealnej zgodzie z katolikami i prawosławnymi. Nie ma islamskich gett, wezwań do wprowadzenia szariatu, terroryzmu. Witajcie w Albanii – państwie, które w wizji komunistycznego dyktatora miało być pierwszym stuprocentowo ateistycznym, a stało się światową stolicą tolerancji.
Sojusz wyznań
To był niezwykły widok. Ulicami Paryża w marszu przeciwko terroryzmowi szli obok siebie czterej albańscy duchowni – reprezentanci islamu, prawosławia i katolicyzmu, czyli religii dominujących w tym kraju. Film z ich udziałem szybko trafił do internetu i był szeroko komentowany. Dla wielu wydało się zaskakujące, że przedstawiciele tak różnych wyznań, w tym bektaszyzmu, czyli mistycznego odłamu islamu, w ten sposób publicznie zamanifestowali jedność ponad podziałami.
Ich postawa jest szczególnie cenna w sytuacji, gdy islamski fanatyzm sprawia, że podziały między religiami stają się coraz głębsze. Ledwie kilka dni temu zwrócił na to uwagę papież Franciszek. Potępiając terror w imieniu Boga wypowiedział się o Albanii jako o kraju, który może służyć za modelowy wzór współistnienia wielu wyznań. Mówił o kulturze "życia razem", "tolerancji" i "braterstwa".
Z jego wypowiedzi popłynął jasny przekaz – 3-milionowy bałkański kraj jest fenomenem, z którego doświadczeń garściami powinni czerpać chrześcijanie i muzułmanie na całym świecie.
Muzułmanin buduje kościół
Jak zapracował sobie na taką opinię? Zacząć trzeba od tego, że katolicy i prawosławni stanowią w Albanii tylko odpowiednio 10 i 6 proc. społeczeństwa, a 60 proc. to muzułmanie – głównie sunnici i członkowie bractwa Bektaszija, które jeszcze niedawno uznawane było przez główny nurt islamu za heretyckie. Bektaszyci łączą elementy różnych wierzeń, m.in. chrześcijaństwa i zaratusztrianizmu, a obyczajowo są znacznie bardziej liberalni niż reprezentanci sunnizmu. Nie przestrzegają szariatu i ramadanu, mogą pić alkohol i jeść wieprzowinę, zrównali pozycję kobiet i mężczyzn, od chrześcijaństwa przejęli spowiedź czy celibat duchownych.
Ktoś obserwujący islamskich imigrantów na zachodzie Europy, gdzie nawet w miastach typu Londyn czy Marsylia tworzone są "strefy szariatu", a muzułmanie często izolują się od reszty, mógłby dojść do wniosku, że Albania jest krajem na wskroś islamskim, zapewne z palącym problemem ekstremizmu i międzyreligijnymi konfliktami. Nic bardziej mylnego. Nie ma mowy o narzucaniu swoich przekonań czy praw, agresji i nietolerancji.
– Przedstawicieli islamu jest sporo i od czasu do czasu zwłaszcza na północy Albanii widzi się kobiety z zasłoniętymi włosami czy brodatych mężczyzn. Jednak nie ma gett wyznawców innych religii. Oni traktują się całkiem normalnie. Tradycyjni muzułmanie trzymają się razem, ale nie na zasadzie izolowania się – opowiada w rozmowie z naTemat Izabela Nowek-Tomczyk, Polka mieszkająca w Albanii, autorka bloga o tym kraju.
Jeśli chodzi o współpracę duchowieństwa, jej fundamentem jest Rada Międzyreligijna, gdzie zasiadają "delegaci" różnych religii. "Każdy ma swoje zasady. By utrzymać koegzystencję, szanujemy się nawzajem przestrzegając jednej najważniejszej reguły: nie ingerujemy w wewnętrzne sprawy innych grup wyznaniowych. To dlatego nasze współistnienie może być przykładem dla wszystkich" – mówił niedawno Edmond Brahimaj,
duchowy przywódca bektaszytów.
Wspólnota terroru
Tolerancja, która tam panuje, ma korzenie we wspólnym doświadczeniu reprezentantów różnych religii, jakim były czasy komunistycznej dyktatury. Wszyscy spotykali się z prześladowaniami reżimu Envera Hodży – dyktatora, który w 1967 roku ogłosił Albanię pierwszym ateistycznym państwem na świecie i na potęgę niszczył kościoły i meczety. Z danych Watykanu wynika, że zniszczeniu uległo ponad 1800 katolickich miejsc kultu. Duchowni – czy to prawosławni, katoliccy czy muzułmańscy – byli prześladowani i zabijani.
Do rangi symbolu urosła historia kościoła św. Mikołaja z miejscowości oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od stolicy państwa Tirany. Po epoce Hodży zostały z niego ruiny, a w 1992 roku społeczność muzułmańska zwróciła się do lokalnych władz z prośbą o zgodę na odbudowę. Wraz z "katolickimi braćmi" wznieśli kościół ponownie. Dziś już nikogo nie dziwi, że wyznawcy różnych religii wspierają się nawzajem, także finansowo, najczęściej przy odbudowie zabytkowych świątyni.
Wyznawcy "albańskości"
O tolerancji nie przesądza wyłącznie obecność liberalnie nastawionych muzułmanów czy instytucjonalna współpraca kościołów. Sondaż Gallupa wskazał, że Albania jest jednym z najbardziej laickich krajów – wśród muzułmańskich i bałkańskich krajów ma najmniej osób, które deklarują, że religia jest ważnym elementem ich codziennego życia. I to może być jedna z przyczyn fenomenu tolerancji, którą ciężko byłoby powtórzyć w krajach, gdzie identyfikacja z religią jest silniejsza.
– Przeciętny Albańczyk ma religię w nosie. Religią Albańczyków jest "albańskość", tak jak mówił poeta narodowy Pashko Vasa – podkreśla Nowek-Tomczyk.
Co ciekawe wszyscy życzymy sobie szczęśliwego Bajramu, wesołych świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. A mojemu koledze to w ogóle to wszystko się miesza - jak prosiłam żeby pokazał mi kościół katolicki we Vlorze to zawiózł mnie pod cerkiew. Zawstydzony swoim błędem skwitował wszystko rozbrajający "No kurde co za różnica? No kościół masz? No masz!