
Ośmiogodzinny sen to podobno największy sprzymierzeniec urody. Ale mało kto może sobie pozwolić dzień w dzień na tak długi wypoczynek. Zresztą, przesypiając nawet więcej godzin nie wyglądamy w łóżku jak Angelina Jolie, ale smutny mumin. Z podpuchniętym okiem, odciśniętym wzorem poduszki i resztką makijażu na twarzy oraz kołtunem na głowie. Jak to robią te śpiące królewny, które po otwarciu oka wyglądają zawsze świetnie?
Dopiero po dokładnym zmyciu makijażu, resztki kosmetyków, brudu, kurzu, sebum, skóra może mieć szansę się zregenerować. W laboratoriach Dr Hauschka (naturalnych niemieckich kosmetyków), które zwiedzałam, przekonywano nas, że skórę przed zaśnięciem trzeba superdokładnie oczyścić, natomiast nie nakładać na nią nic. Pozostawia czystą, żeby mogła się naturalnie zregenerować. Podoba mi się ta teoria, ale niestety w przypadku suchej skóry nie sprawdza się w praktyce.
Sen jest magicznym stanem nie tylko dla zdrowia fizycznego, psychicznego ale również wpływa w niezwykły sposób na naszą skórę. Podczas snu mięśnie skóry nie są napięte, zmarszczki nie pogłębiają się w przeciwieństwie do stanu w ciągu dnia. Dlatego też można powiedzieć, że sen jest najlepszym kosmetykiem dla regeneracji skóry.
By uzyskać jak największe efekty działania snu na procesy dotleniające, ożywiające wygląd skóry wymagana jest odpowiednia pielęgnacja przed snem. Pierwszym, najważniejszym krokiem jest demakijaż. Starannie wykonany usunie wszelkie zanieczyszczenia resztki makijażu, pozwalając skórze oddychać.
Maseczki, kremy nocne są zazwyczaj bardziej skoncentrowane, bogate w aktywniejsze składniki. Dlatego by wspomóc pełna odnowę skóry, warto zafundować jej bombę witaminową, głęboko nawilżającą kurację najlepiej w postaci maseczki bądź skoncentrowanego serum. Skóra nocą lepiej wchłonie składniki kremów, co poskutkuje świeżym, rozświetlonym wyglądem skóry rano i zabezpieczy ją przed szkodliwymi czynnikami działającymi na nią w dzień.
Z tą akurat jest tak, że każdej skórze służy inna. Cerze tłustej i problematycznej poleca się kremy z retinolem, który wygładza albo z kwasami (glikolowym, mlekowym, salicylowym). "Skutkiem ubocznym" stosowania takich kosmetyków jest gładsza skóra. Cerze suchej pomagają natomiast kremy z proteinami i lipidami. Warto postawić na jeden lub dwa składniki aktywne, bo nocą skóra lepiej na nie reaguje i jest mniej narażona na czynniki zewnętrzne, takie jak stres oksydacyjny, promieniowanie UV czy wolne rodniki. I warto też jej nie obciążać filtrem (kremy na noc go nie zawierają, bo jest niepotrzebny), więc używaj tylko kremu bez SPF.
Jeśli wolisz lżejszą pielęgnację, ale twojej skórze przydałaby się porcja: nawilżenia, odświeżenia kolorytu czy też zmniejszenia widocznych zmarszczek, warto zainwestować w serum lub odpowiednią maskę. Serum nakłada się najczęściej (choć nie zawsze) pod krem. Maskę można położyć albo wieczorem i zostawić (pod warunkiem, że nie jest wyraźnie napisane, że to maska na 15-20 minut) na noc. Albo tuż po przebudzeniu, kiedy widzimy, że skóra nie jest w najlepszej kondycji, nałożyć ją z rana, w trakcie krzątania się po domu przed wyjściem do pracy. Pomoże lepiej niż 3 warstwy pudru i korektora. Jeśli ma konsystencję żelu, warto taką maskę trzymać w lodówce - pobudzi mikrokrążenie.
Można nałożyć na nie specjalny krem na noc albo można, oprócz codziennej pielęgnacji w poranny sytuacjach kryzysowych, reagować o poranku. Jak? Podpowiada ekspertka, Joanna Dąbkowska. – SOS dla opuchniętych powiek po przebudzeniu: Żelowe kolagenowe płatki pod oczy z arbutinem, nawilżają i odżywiają skórę wokół oczu. Kolagen dostarcza elastyczności, a arbutin rozjaśnia i rozświetla cienką skórę. Płatki dzięki swojemu żelowemu podkładowi są delikatne, pozostają na miejscu. Usunięcie ich jest proste i nie pozostawia śladu na skórze.
Zarówno wieczorem, po demakijażu, a w trakcie nakładania nocnej pielęgnacji, jak i po przebudzeniu. Zamiast "wklepać" krem, warto poświęcić dwie minuty na porządny drenaż limfatyczny twarzy. Najłatwiej jest to zrobić wykonując masaż twarzy w kierunku od dołu do góry i na zewnątrz.
Podobno ta jedwabna jest najlepsza, bo najdelikatniejsza - nie podrażnia skóry, nie ma mowy, żeby odcisnął się wspomniany przeze mnie - wzorek. Jedwab jest delikatny, podobnie jak satyna. Natomiast liczy się także technika samego spania. Tę poradę usłyszałam od koleżanki z Meksyku, kiedy miałam 18 lat i zapamiętałam ją na zawsze: – Pamiętaj, żeby zawsze spać na wznak, nigdy na boku. Inaczej nabawisz się szybko zmarszczek wokół oczu (kurzych łapek).
Niestety, co z tego, że pamiętam, skoro zawsze sypiam na lewym lub prawym policzku. Ale o ile górna część twarzy (jeśli ty też sypiasz na boku) może być oparta, ta dolna (od policzka do brody) powinna być albo nieco niżej, albo w powietrzu. Wówczas unikamy nie tylko zmarszczek, ale i opuchlizny.
To, że żadna kobieta nie wygląda o poranku jakby właśnie wyszła od fryzjera, jest jasne jak słońce. Ale chcemy wyglądać jak najpiękniej i jak najlepiej. Moim osobistym sposobem na fryzurę, która nie zamienia się w kołtun, jest sypianie z węzełkiem z górnej partii włosów i grzywki. Wówczas budzę się z czymś co przypomina włosy, a nie płaski naleśnik. Znam też osoby, które zaplatają warkocz (ale to praktyka przydatna przy bardzo długich włosach). Wtedy włosy są lekko pofalowane. Oczywiście jeśli choćbyś spała w hełmofonie, twoja fryzura o poranku bardziej straszy niż zachwyca, nie ma lepszej metody nad umycie włosów. Można tez się posiłkować kuracjami na noc, które zapobiegają nadmiernemu puszeniu się fryzury lub wzmacniają włosy.
