
Inwestycje przemysłowe na niespotykaną wcześniej skalę, tysiące nowych miejsc pracy, zwiększenie potencjału obronnego - tego wszystkiego chciał wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, twórca tzw. planu czteroletniego, obejmującego lata 1936-1940. Na jego wniosek, dokładnie 79 lat temu, zdecydowano o budowie enklawy nowoczesności w widłach Wisły i Sanu - Centralnego Okręgu Przemysłowego. Polska miała iść z duchem czasu. I poszłaby, gdyby nie katastrofa 1939 roku...
W krótkości można by zrekapitulować, że cele nasze są następujące: zabezpieczyć i utrwalić pokój, pogłębić, zjednoczyć i rozszerzyć Polskę gospodarczo i społecznie - tak, by mogła zabezpieczyć pracę dla ludzi i udźwignąć poważne koszty, które z tej przebudowy powstaną.
Mamy pełną świadomość wagi zagadnienia obrony, zmobilizowanej przez cały Naród. Mamy świadomość, iż musimy uleczyć ostatecznie wszystkie głębokie rany i wszystkie choroby, które powstały w wyniku długotrwałej niewoli i rozdarcia. Musimy tworzyć trwałą i mocną więź pomiędzy jedną dzielnicą Polski i drugą, pomiędzy Państwem i obywatelem, pomiędzy gospodarstwem i Narodem.
Aż raptem gdzieś, gdzieś wiosną 1937 roku, zdawało się, że jakiś cud nastąpił w tych wszystkich Kozienicach, Rzeszowach, Niskach, Końskich i Sandomierzach. Najpierw pojawili się jacyś panowie ubrani po miastowemu, którzy długo a pilnie mierzyli, liczyli, chodzili, patrzyli. Hałasowały samochody, wbijano paliki, mierzono grunta, badano warunki i ceny. A potem, po wsiach przeludnionych, po miasteczkach opuszczonych poszła wieść, że fabryki i wielkie hale przemysłowe, że domy i szkoły, gazociągi i mosty będzie się tutaj budować.
Budowa COP-u jest to stalowa wola narodu polskiego wybicia się na nowoczesność.
Projekt COP-u integrował cały naród poprzez tworzenie nowoczesnych ośrodków przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego opartych na najnowszych technologiach i stanowił największy sukces cywilizacyjny II Rzeczypospolitej.
