Lucjan i Maciej to dwaj blogerzy, którzy tak naprawdę bloga wcale nie mają. Jako duet Make Life Harder 3,5 roku temu postanowili sparodiować sposób pisania o stylu życia lansownym przez Kasię Tusk, autorkę bloga Make Life Easier. Efekt? Wyszło im to całkiem nieźle. Poszli więc za ciosem i wydali swoją pierwszą książkę – choć łatwo nie było.
Dziś właściwie każdy może sobie napisać i wydać książkę. To dobrze?
Lucjan: To są wspaniałe czasy dla literatury!
Maciej: Moim zdaniem to rewelacja! Grafomani w polskiej literaturze zawsze byli dyskryminowani. Teraz mają mocną ekipę. Zresztą chyba wszyscy się zgodzimy, że ocenianie ludzi na podstawie ich talentu czy pracy, jaką włożyli w pisanie, jest meganiesprawiedliwe.
L: Moim zdaniem każdy powinien być tym, kim chce.
Napisaliście przewodnik po życiu. Jak to jest mówić ludziom, jak mają żyć?
M: Wydawnictwo nazwało tę książkę „przewodnikiem po życiu”, tylko dlatego, że „traktat filozoficzny” gorzej by się sprzedawał. To coś pomiędzy "Rozprawą o metodzie" Kartezjusza a biografią Nergala, który jest bardzo utalentowanym pisarzem.
Już widzieliście, gdzie umiejscowiono waszą książkę w sklepie? Czy, tak jak chcieliście, stoi pomiędzy Kasią Cichopek a Charlize Mystery?
M: No właśnie nie widzieliśmy, ale podobno we Wrocławiu nawet nie wyłożyli naszych książek. Z kolei w Gdańsku, jak donoszą nam znajomi, podobno wszystkie sto egzemplarzy wykupił ojciec Lucjana.
Kto wpadł na pomysł napisania książki?
M: Generalnie to ludzie nas do tego zmusili. Wydawnictwo na „Z” zaoferowało nam zaliczkę, przyjęliśmy ją, szybko wydaliśmy, a potem okazało się, że oni oczekują w zamian książki.
L: To było nie w porządku.
M: No i byliśmy w pułapce, po perturbacjach redakcyjnych wydawnictwo wycofało się z publikacji, kazało oddać zaliczkę, więc musieliśmy szukać innego wydawcy, aby spłacić tego pierwszego…
L: I to jest największy sukces, że po roku pracy nad książką wyszliśmy dokładnie na zero.
Wydawnictwo na „Z” nie wiedziało kim jesteście?
M: Wiedziało, ale szybko się okazało, że jednak woleliby coś spod znaku „Kabaret Moralnego Niepokoju spotyka Marcina Dańca”. Wyleciały najpierw wszystkie kontrowersyjne żarty z kościoła, pedofilii, a później przyszedł prawnik Benedykt z kosą i zaczął kosić. Zapytaliśmy go wprost – skoro tak mocno kastrujecie naszą książkę z żartów, to po się do nas odezwaliście z propozycją druku? Odpowiedział, że gdyby już na początku naszej współpracy ta książka trafiła do działu prawnego, to nigdy w „Z” by się nie ukazała.
A później skontaktowaliście się z dobrą ciocią Karoliną Korwin-Piotrowską…
M: Odezwaliśmy się do Karoliny, bo wiedzieliśmy, że nas lubi i ceni za wkład w polską kulturę. Skontaktowała nas z Prószyński i S-ka.
Skąd się z nią znacie?
M: Nie znamy się, dopiero dzisiaj w Arkadii pierwszy raz spotkamy się na żywo.
L: Ona nie musiała tego robić, ale zarekomendowała nas wydawnictwu i przetarła szlaki. Jak do niej napisaliśmy, to odpowiedziała, że spoko chłopaki, odezwijcie się do Prószyńskiego, do Anny Derengowskiej. Odezwaliśmy się i wszyscy zostaliśmy uratowani.
Naprawdę książkę pisaliście za pomocą Skype’a? Przecież mieszkacie blisko siebie
M: Tak się tylko wydaje, ale to są ze cztery kilometry! Nie mamy bliskiego połączenia, ja muszę iść na przystanek na Jasia i Małgosię, a to już zabiera tak z 12 minut. Autobus, który jeździ do Lucjana jest co 2 godziny, więc to byłoby kompletnie bez sensu. Uznaliśmy, że Skype jest idealnym rozwiązaniem. To był wielki, technologiczny skok w działalności MLH. Na początku przez dwa lata pracowaliśmy przez Gadu-Gadu. Wiesz w ogóle co to jest?
Ciągle używam.
M: To razem z Lucjanem jesteście jednymi z czterech ostatnich użytkowników.
Oprócz mody na pisanie książek jest teraz także moda na bycie youtuberem. Zamierzacie rozkręcić swój kanał?
L: Raczej nie, ale nasz filmik, na którym palimy książki, ma ponad 11 tys. wyświetleń, więc ewidentnie jest zainteresowanie. Niech biedaki z Abstrachuje robią dla nas miejsce na podium.
M: Niedawno zrobiliśmy filmiki dla Łomży. Mieliśmy nad nimi pełną kontrolę, ale mimo to szybko się okazało, że są strasznie gówniane. Chyba po prostu nie mamy talentu.
Może ludzie nie lubią Łomży?
L: Może. Ostatnio dałem swojemu ojcu 200 butelek tego piwa, jakie dostaliśmy w ramach współpracy, i tak sobie leżą w garażu i leżą…
M: Bardzo chętnie pominęlibyśmy etap pajacowania na YouTube i od razu najchętniej zaczęlibyśmy robić karierę telewizyjną, zagrali w serialu.
W którym?
M: Z polskich? Ja najchętniej pojawiłbym się w Klanie, bo uważam, że już dawno przekroczyli rubikon żenady i stali się klasykiem. Jak Familiada.
Kto was czyta?
L: Tak pół na pół. Kobiety i mężczyźni w wieku 25-34, którzy pochodzą z dużych miast. Są wykształceni, świetnie ubrani, bardzo inteligentni z genialnym poczuciem humoru.
Dziś pierwszy raz będziecie rozdawać autografy?
M: Prawdę mówiąc jesteśmy tym trochę przerażeni. Będziemy musieli być zabawni przed wielką publicznością, a jak sama widzisz, na żywo nie za bardzo nam to wychodzi.
Macie jakiś psychofanów? Ktoś chciał was kiedyś zdemaskować?
M: Próbują nas demaskować, ale nikomu się to jeszcze nie udało. Poza tym strasznie żałujemy, że nie mamy żadnego prawdziwego psychofana jak Kasia Tusk. Ale mogą się do nas zgłaszać, niech przesyłają aplikacje na makelifeharder@o2.pl. Wśród zwycięzców rozlosujemy nasze zdjęcia z wyciętymi oczami.
L: Myśleliśmy, że jak już staniemy się sławni, to będziemy odcinać kupony, a tu w ogóle nic, zero. Żadne laski nie wpraszają nam się do łóżka, żadne paparazzi nie grzebią w naszych śmietnikach. Jakiś dramat.
W jaki sposób stworzyliście w książce horoskop?
M: Normalnie. Przewidywaliśmy przeszłość. Oczywiście wszystko konsultowaliśmy z panem Bogiem i z Ezo Tv. Wyszło nam, że wszyscy fatalnie skończycie.
Napisaliście o dniu psa, a o dniu kota nic nie ma.
M: No właśnie. Kilka dni temu zdaliśmy sobie sprawę z tego poważnego uchybienia i już napisaliśmy do Prószyńskiego, żeby wstrzymać dystrybucję, bo musimy dopisać jeszcze jeden tekst.
Wysłaliście już książkę do Kasi Tusk? Podziękowaliście jej?
M: Podobno wydawnictwo wysłało. Podziękowaliśmy jej kiedyś we wiadomości na Facebooku, której Kasia nigdy nie odczytała. To idealnie podsumowuje nasz romantyczny do Kasi stosunek i jej chłodna wobec nas obojętność. Mega nas to kręci.
L: Kasia to super dziewczyna. Chcielibyśmy na łamach naTemat.pl bardzo jej podziękować i powiedzieć, żeby się na nas nie gniewała.
Co chcieliście udowodnić tą książką?
L: Że jesteśmy zajebiści. Życie jest jak płonący krzaczek, a ludzie są jak jagody w gaju życia. Nie no, to chyba jest jasne, że książka jest bełkotliwym wytworem naszej chorej wyobraźni. Chcieliśmy udowodnić, że dziś każdy może napisać głupią książkę i ją wydać.
Część fragmentów z książki można już było przeczytać na blogu albo w męskich czasopismach. Czy to jest fair w stosunku do fanów?
L: Jest! My w ogóle całą książkę chcieliśmy zrobić ze starych tekstów, ale wydawnictwo powiedziało, że nie ma takiej opcji. Dlatego oprócz klasyków, które przetrwały próbę czasu, jest też dużo nowych, nigdzie niepublikowanych tekstów.
Sami przeczytalibyście taką książkę, gdyby wydał ją ktoś, kogo nie znacie?
M: Oczywiście. Uważam, że trzeba wspierać wysoką kulturę. Osobiście kupiłbym ją nawet, gdyby kosztowała nie 35, a 40 zł. Na koniec wysłałbym jeszcze autorom gotówkę w kopercie i zapalił za nich świeczkę w Licheniu.
Jak to jest być blogerem bez bloga?
M: Tak naprawdę chcielibyśmy mieć bloga i nawet ostatnio o tym rozmawialiśmy z naszym znajomym informatykiem Wojtkiem. On miał zrobić nam stronę, ale bardzo bolało go ucho i jakoś się to wszystko rozmyło. Też chcielibyśmy jak Kasia ciągnąć kasę od reklamodawców za wyświetlenia banerów na stronie, ale Wojtek najpierw musi uporać z uchem. Wojtek, trzymaj się.
A wygłupiać się i na tym zarabiać?
L: Jest to trochę żenujące. Mam 32 lata, wolałbym być kardiochirurgiem, a przebieram się w białe skarpety, robię sobie zdjęcia na kiblu i dostaję za to 300 zł. Moje życie mogło się potoczyć trochę lepiej.
M: Ale mogło być też gorzej. Skończyliśmy wydział nauk politycznych na uniwerku, ja psychologię, Lucjan politologię. Miałem być drugim Samsonem, robić karierę naukową, ale rzeczywistość postanowiła mnie zaskoczyć.
L: To prawda, sprzedają się bardzo dobrze, to są takie liczby, że nie potrafimy do tylu liczyć. Kolekcja jest skierowana dla różnych ludzi, każdy znajdzie coś dla siebie. Np. Make Life Harder w kosmosie skierowane jest dla astronauty albo lotnika, a Plama Make Life Harder na śniegu – do himalaistów. Wszystko jest super supreme, texas grander, pepperoni i na grubym cieście.
Dostaliście kiedyś wiadomość od urażonego celebryty?
L: Była taka sytuacja, że napisaliśmy list otwarty do Kuby Wojewódzkiego i myśleliśmy, że taki wielki człowiek się nad nim nie pochyli, ale kilka tygodni później w jego małej rubryczce w "Polityce" dowalił nam, że sprzedaliśmy się Dacii za marne pieniądze.
M: A my bardzo chętnie sprzedalibyśmy się za grube miliony tak jak Kuba, ale nikt nam tego nie proponuje. Mamy nadzieję, że nasza książka wywoła jakiś skandal. Pracujemy nad tym już 4 lata, ale nic się nie dzieje. Wszyscy nas ignorują, nikt się nie chce z nami bawić.
Byliście już na Pudelku, w Dzień Dobry TVN, wydaliście książkę… Panowie, co dalej?
M: Czas na płytę DVD z naszymi tekstami czytanymi przy kominku przez Anthony’ego Hopkinsa w 3D. A do tego żyć w spokoju, zdrowiu i w końcu założyć rodzinę z jakąś szafiarką.
L: Moim to samo plus zdobyć mistrzostwo polski w tenisie ziemnym oraz stołowym w jednym roku.