Kultowa, papierowa książeczka Szkolnych Kas Oszczędności
Kultowa, papierowa książeczka Szkolnych Kas Oszczędności fot. materiały prasowe

Kto Ty jesteś? Polak mały. Jaki znak Twój? Orzeł biały. Dalej, parafrazując znaną wyliczankę, można by spytać: gdzie Twoje oszczędności? A wtedy większość „małych Polaków” odpowie zapewne, że w SKO. Ten program, prowadzony przez największy polski bank - który część z Was może wspominać z łezką w oku - wychował już kilka pokoleń i właśnie obchodzi 80-te urodziny. I jak na swój wiek, wciąż ma się świetnie: z nowoczesnego, internetowego SKO korzysta już 157 tys. dzieci z ponad 4,6 tys. szkół.

REKLAMA
Czy ktoś jeszcze pamięta kolorowe książeczki oszczędnościowe SKO? Popularne w latach PRL-u, dziś mają bardziej nowoczesną formę. Wraz z nową wersją książeczki, dzieci dostają plastikową legitymację, która do złudzenia przypomina kartę płatniczą. Nauczyciele nie muszą już skrzętnie notować zaoszczędzonych kwot, bo dzieci wraz z rodzicami mogą kontrolować aktualny stan oszczędności przez internet. Kolorowy serwis internetowy SKO został zaprojektowany tak, by cieszyć oko, a nawigację ułatwia wirtualny przewodnik, czyli Żyrafa Lokatka. Planowanie wydatków ułatwiają dziecięcym użytkownikom wirtualne skarbonki, które można tworzyć w serwisie i odkładać w nich środki na konkretny cel. A kiedy już uda się go osiągnąć, dzieciaki dostają bonusy w postaci wirtualnych odznak.
Inaczej niż za naszych czasów, dziś indywidualne internetowe konto lub subkonto w ramach SKO może mieć każdy uczeń, szkoła albo rada rodziców. Zgromadzone przez uczniów środki mają solidne oprocentowanie: 3% w skali roku (do 2500 zł), z tygodniową kapitalizacją odsetek. Łącznie, kwota odłożona w Szkolnych Kasach Oszczędności przekroczyła już 60 mln zł. W programie uczestniczy co trzecia polska podstawówka – są wśród nich takie, które oszczędzają w SKO już od dziesięcioleci.
logo
Z lewej: plakat promujący SKO, przygotowany przez Karola Śliwkę - autora logotypu popularnej "skarbonki". Po prawej stronie plakat z 1975 roku, reklamujący konkurs: "dziś oszczędzam w SKO, jutro w PKO". fot. materiały prasowe
Te najaktywniejsze opisują swoją przygodę z finansami, ekologią i przedsiębiorczością na Szkolnych Blogach. To udostępniona przez bank platforma społecznościowa, na której swoje blogi prowadzi ponad 550 szkół. Najlepsze z nich, w comiesięcznym konkursie SKO Blog Miesiąca, zdobywają laptopy i bony upominkowe. Najmłodszych użytkowników Szkolnych Blogów przyciągają zaś częste konkursy polegające na udzieleniu jak najszybszej odpowiedzi na zadane pytanie, w których można wygrywać atrakcyjne gadżety.
Co istotne, dziś SKO to nie tylko oszczędzanie. To cały potężny program edukacyjny. Ci, którzy mają dzieci, zapewne świetnie znają ten problem: pociechom często wydaje się, że pieniądze biorą się znikąd - ewentualnie z portfela mamy, która dysponuje ich nieograniczoną ilością. Wyrobienie nawyku oszczędzania i szacunku do pieniędzy to temat, na którym poległ wychowawczo niejeden rodzic. A przecież: „czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”.
logo
fot. screen z sko.pkobp.pl
Wychodząc z tego założenia, w ramach programu SKO m.in. przekazywane są do szkół materiały dydaktyczne i edukacyjne, a w placówkach edukacyjnych i oddziałach banku organizowane są lekcje. Najmłodsi czerpią z nich wiedzę o oszczędzaniu i finansach, pracy banków, ale też uczą się zachowań ekologicznych, czy zasad prawidłowego zachowania na drodze (szczególnie ważnych podczas drogi do i ze szkoły). - My nie tylko zachęcamy do oszczędzania i uczymy świadomości finansowej. We współpracy z Komendą Główną Policji przygotowaliśmy materiał edukacyjny dotyczący bezpieczeństwa w ruchu drogowym, a także wyposażyliśmy wszystkich SKO-wiczów w elementy odblaskowe zwiększające ich widoczność na drodze – wylicza Krzysztof Michalski z Biura Młodego Klienta w PKO Banku Polskim. Podkreśla, że Szkolne Kasy Oszczędności to najstarszy, największy, a jednocześnie najnowocześniejszy program edukacji finansowej w Polsce.
Słusznie. My, nawet nasi rodzice, pamiętamy je zapewne jako jedną z ikon czasów PRL-u, na równi z "Bolkiem i Lolkiem" czy oranżadą w proszku. Znajdą się tacy, którzy za podlotka sprzedawali makulaturę, skrzętnie przekazując każdą złotówkę do SKO, by w wakacje móc zaszaleć na koloniach nad morzem. Ale SKO mogą z rozrzewnieniem powspominać też nasi dziadkowie - bo początki tego programu sięgają w PKO lat 30. ubiegłego wieku. Wtedy nikt pewnie nie podejrzewał, że za 80 lat Polacy nadal będą chcieli uczyć się oszczędzać w ramach SKO.
PS. Może ktoś z Was ma jeszcze w domu papierową książeczkę SKO, zachowaną z sentymentu? Jeśli nie, można ją sobie dokładnie obejrzeć na tej wirtualnej wystawie.