
Swój bojkot tradycyjnych mediów uzasadniała chęcią skupienia się na bezpośrednim kontakcie z wyborcami. Na razie jednak ani razu nie spotkała się z wyborcami w terenie. To może chociaż internet? Sprawdziliśmy. Poprosiłem kilku znajomych, by zadali Ogórek pytanie przez jej stronę www. Minął tydzień, ale kandydatka nie odpowiedziała. Jej obietnica dialogu z wyborcami jest pierwszą złamaną w czasie niedługie politycznej kariery.
REKLAMA
Magdalena Ogórek konsekwentnie odrzuca prośby o wywiady. Sam przez bodaj trzy tygodnie byłem zwodzony przez jej współpracowników, wreszcie dostałem maila, który całkowicie przekreślił moje nadzieje. Konwencja wyborcza kandydatki SLD dała odpowiedź dlaczego: kandydatka chce sięgnąć po antyestablishmentowy elektorat. Dlatego skrytykowała nie tylko polityków, ale też właśnie dziennikarzy.
Jednocześnie wezwała wyborców do kontaktowania się z nią przez media społecznościowe. To, że nie będzie odpowiadała dziennikarzom było od początku oczywiste. Uznałem, że skoro nie jestem godzien porozmawiać z Magdaleną Ogórek, może godni będą tzw. "zwykli wyborcy". Dlatego poprosiłem kilku kolegów, by każdy z nich zadał na stronie Ogórek po jednym pytaniu dotyczącym zadań prezydenta.
Jak widać nie były to pytania ani obraźliwe, ani niezwiązane z kampanią. Pomimo tego przez tydzień Ogórek nie odpowiedziała na żadne z nich. Ani na pozostałe 920 postów, które internauci zamieścili na jej stronie.
Przecież jeśli Ogórek boi się odpowiadać na pytania na żywo, może na nie odpisywać, sprawdzić w Wikipedii, poprosić kogoś o pomoc. Tymczasem nie może się zebrać do nawet tak bezpiecznej formy komunikacji. – Podejrzewam, że w jakiś sposób na pewno odpowiada – mówi szef sztabu Leszek Aleksandrzak. – Ale nic więcej panu nie powiem, bo tą częścią się zajmuje pan Kalita. Ja wszystkiego sam nie mogę ogarniać, a poza tym nie jestem za mocny w internecie – dodaje.
Jeśli rzeczywiście Ogórek odpowiada na pytania, to w bardzo utajony sposób. Choć z drugiej strony można zrozumieć tę strategię patrząc na jej wpisy na Twitterze. Absolutnie każdy staje się źródłem kolejnych kpin.
Kalita przekonuje, że nigdy nie było obietnicy odpowiedzi na posty internautów. – Od początku wszystko było jasne. Kandydatka zwróciła się do wyborców o opinie i propozycje, które są wykorzystywane przy pracach nad programem i wystąpieniami. Na przykład w Ożarowie Magdalena Ogórek odwoływała się do przesłanego przez czytelniczkę listu – przypomina rzecznik sztabu. Dodaje, że na spotkania przyjdzie czas "w odpowiednim momencie kampanii, która jest bardzo dokładnie zaplanowana".
Na razie kandydatka milczy. Ale przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo. Jak wyborcy mają uwierzyć w zapewnienia przeprowadzenia twardej rozmowy z Władimirem Putinem komuś, kto boi się odpowiedzieć na piśmie na kilka prostych pytań? Jak w ogóle można uwierzyć komuś, kto łamie swoje obietnice jeszcze w trakcie kampanii wyborczej?
Poza tym zachowanie Magdaleny Ogórek to objaw głęboko posuniętej schizofrenii. Odwołująca się do antyestablishmentowej retoryki kandydatka woli rozmawiać z eurokratami, którzy nawet nie mają prawa głosu w Polsce, niż ze swoimi potencjalnymi wyborcami, a zamiast odpowiadać na ich pytania woli umieszczać tandetne grafiki i linki do artykułów w chińskiej prasie.
