
Reklama.
Chciała, by efekt końcowy jej filmów był kontrowersyjny, wyróżniający się i... trochę bez sensu. Pomysł na kanał zrodził się podczas nauki do matury z historii sztuki. Sara natrafiła wtedy na performance, który przedstawiał ludzi leżących w kanapce. Youtuberka skończyła plastyczne liceum, później poszła na artystyczne studia, ale z czasem zdecydowała się je porzucić. Na swoim kanale kreuje postać, której nie chce utożsamiać ze sobą.
Podczas nagrywania filmów zawsze jest sporo zabawy, ale później przychodzi moment, kiedy trzeba posprzątać mieszkanie. Tylko po ostatnim odcinku z dnia kobiet, Sara będzie musiała pomalować w mieszkaniu ściany. Jego właściciel jeszcze nie wie, co tak naprawdę się w nim wyprawia.
Do pierwszego filmu Sary, zostało wynajęte specjalne mieszkanie. Dziewczyna powiedziała jego właścicielce, że nagra w nim program kulinarny na YouTube. Ta bardzo się ucieszyła, ponieważ miała męża, który był kucharzem. Po zakończeniu zdjęć do “Żarcia na DZIEŃ DZIECKA” całe mieszkanie strasznie śmierdziało, na ścianach była pasta po tuńczyku, a w odpływach znajdowały się sardynki. Właścicielka po obejrzeniu "programu" stwierdziła, że Sara musi zapłacić sporo więcej za posprzątanie apartamentu.
Krew i alergia
Prowadzenie kanału Sarajewo wymaga wielu poświęceń także ze strony youtuberki. Dziewczyna po oblaniu się sokiem z grejpfruta dostała na twarzy wysypki, a po zabawie z tulipanami popękały jej całe dłonie – przez uczulenie. Jakby tego było mało, jeszcze rozcięła sobie nogę szkłem.
Prowadzenie kanału Sarajewo wymaga wielu poświęceń także ze strony youtuberki. Dziewczyna po oblaniu się sokiem z grejpfruta dostała na twarzy wysypki, a po zabawie z tulipanami popękały jej całe dłonie – przez uczulenie. Jakby tego było mało, jeszcze rozcięła sobie nogę szkłem.
Podczas spożywczych zakupów do odcinków, stara się kupować produkty przeterminowane i niepełnowartościowe. Zapewnia, że są one niskiej jakości i nie smakują tak dobrze jak wyglądają.
– Kupuję je na warszawskich targowiskach – mówi. – Budżet każdego odcinka oscyluję wokół kwoty 200zł. Może pierwszy z nich był trochę droższy, ale wychodzę z założenia, że jak chce się zrobić coś fajnego na YouTube, to trzeba trochę zainwestować. Ludzie chcą obejrzeć coś, czego sami w domu nigdy, by nie zrobili – dodaje.
Marnowanie jedzenia
Wpisami hejterów, którzy zarzucają jej, że marnuje jedzenie w ogóle się nie przejmuje. – Może zanim napiszemy "dzieci w Afryce głodują" to zastanówmy się nad tym, co sami robimy, jak pomagamy i czy nasze słowa nie są pustym prostym, zawistnym, hejtem – mówi. – Ja pomagam tam, gdzie mieszkam, nie muszę lecieć do Afryki. Jestem wolontariuszką w domu dziecka, lubię to, poświęcam swój czas – dodaje.
Wpisami hejterów, którzy zarzucają jej, że marnuje jedzenie w ogóle się nie przejmuje. – Może zanim napiszemy "dzieci w Afryce głodują" to zastanówmy się nad tym, co sami robimy, jak pomagamy i czy nasze słowa nie są pustym prostym, zawistnym, hejtem – mówi. – Ja pomagam tam, gdzie mieszkam, nie muszę lecieć do Afryki. Jestem wolontariuszką w domu dziecka, lubię to, poświęcam swój czas – dodaje.
– W pewnym momencie w produkcji każdego odcinka robi mi się niedobrze – mówi Sara. – Jedzenie kwiatów nie jest fajne, ale trzeba udawać, że moja postać odczuwa z tego przyjemność – dodaje. Nie przeszkadzają jej także wpisy widzów, którzy zwracają uwagę na jej seksualność. Sara sama ten efekt sobie zaplanowała. Na co dzień ubiera się głównie w dresy i nie za często robi sobie makijaż.
Mimo wszystko, youtuberka nie brzydziła się chociażby ubrać... w mięso, które dostała za darmo od jednego masarza.
– Dlaczego nie miałabym tego wykorzystać, skoro ono i tak było już oddzielone? – pyta. – Parę lat temu zobaczyłam Lady Gagę, która była ubrana w taką mięsistą sukienkę. Spodobało mi się to, to też forma sztuki – komentuje.
Rodzina youtuberki rozumie jej pasję i chęć wykreowania czegoś w rodzaju "video performance". Jej mama sama skończyła historię sztuki, ale nie raz spotkała się z krytyką córki ze strony znajomych. Z podobnym niezrozumieniem ze strony kolegów z rodzinnej miejscowości spotkała się sama youtuberka. Pojawiła się zawiść, zazdrość oraz oczernianie i wyśmiewanie Sary wśród jej nowych znajomych w stolicy.
Dziewczyna nie poddaje się. Wręcz przeciwnie zapewnia, że od teraz jej nagrania będą pojawiać się przynajmniej raz na dwa tygodnie. Pewne jest jedno: jeszcze nie raz uda jej się zaskoczyć swoich widzów.