Ewa Błasik, wdowa po generale Andrzeju Błasiku, zaapelowała w Sejmie o międzynarodową pomoc przy ustalaniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. Według niej komentarze sugerujące, że gen. Błasik przebywał w kokpicie tupolewa i ingerował w pracę pilotów, są zwykłą insynuacją. – Priorytetem mojego męża było bezpieczeństwo – podkreśliła Ewa Błasik.
W środę Ewa Błasik, Magdalena Merta, Małgorzata Wassermann i Ewa Kochanowska zorganizowały w Sejmie konferencję prasową. W jej trakcie nie przemawiał zastępca rzecznika PiS Krzysztof Łapiński, jednak znajdował się w pobliżu. Podobnie poseł PiS z Bydgoszczy Tomasz Latos.
Podczas konferencji Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna, zaapelowała o powołanie komisji międzynarodowej. – Chcemy wystosować dziś apel: niech powstanie komisja międzynarodowa, która uruchomi śledztwo od samego początku. Chcemy, żeby przebadano wszystkie materiały – powiedziała Wassermann.
"Kiedy w końcu skończy się ten cyrk?"
Błasik oceniła zaś, że działania prokuratury wojskowej, która prowadzi śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej, kompromitują państwo polskie. Wdowa po gen. Błasiku zauważyła, że prokuratorzy nie potrafili zabezpieczyć własnych, odnoszących się do śledztwa materiałów, czego skutkiem był medialny wyciek. – Jak możemy wierzyć, że tam, na miejscu, wszystko zabezpieczyli? – zapytała Błasik.
Odnosząc się do zapisów widniejących w opublikowanym przez RMF FM stenogramie, Błasik powiedziała, że głos jej męża mógł zostać zarejestrowany, gdy przebywał on w salonce.
Błasik przypomniała, że na pokładzie tupolewa znajdował się przełożony gen. Błasika – szef Sztabu Generalnego WP gen. Franciszek Gągor. Według niej gen. Gągor mógł poprosić gen. Błasika, dowódcę Sił Powietrznych, o „zorientowanie się w sytuacji”. Wdowa wykluczyła jednak, by jej mąż mógł wywierać na pilotów naciski.
Błasik uważa, że przypisywane jej mężowi słowa "zmieścisz się śmiało" nie dotyczyły lądowania samolotu. – Drzwi były otwarte, mikrofony zbierały tło. To "siadajcie", czy tam "zmieścisz się", to na pewno, jeżeli było usłyszane, to dotyczyło miejsca w fotelu, siedzenia w salonce – oznajmiła Błasik.
"Haniebny dzień polskich dziennikarzy"
Wdowa po generale Błasiku zauważyła jednocześnie, że publikacja nowego stenogramu potęguje chaos informacyjny.
– To haniebny dzień polskich dziennikarzy. Nasi rodacy są manipulowani, a opinia publiczna nie wie, komu ma ufać. Kiedy w końcu skończy się ten cyrk? Kiedy w końcu założone tezy od pierwszych godzin po katastrofie przestaną funkcjonować? – pytała Błasik.
Błasik przypomniała również, że jej mąż pochwalił kpt. Grzegorza Pietruczuka, który ze względów bezpieczeństwa w sierpniu 2008 roku nie zgodził się – wbrew poleceniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego – na wykonanie lotu do Tbilisi.
– Wiecie, do czego zdolne są władze rosyjskie i prezydent Putin. Nie ukryją rządzący swojej bezmyślności i niewytłumaczalnego zaufania do strony rosyjskiej. Ręczę, że mój Andrzej stawał w obronie swoich lotników, poszedłby za nimi w ogień. Niezależnie od opcji bronił ich przed innymi politykami. Przecież to on wprowadził instrukcję HEAD, mówiącą, że piloci są świętością na pokładzie – mówiła Błasik.