Dzisiaj Sejm zajmie się kilkoma projektami ustaw dot. in vitro. Jarosław Gowin chce, by do zakończenia prac całkowicie zakazać stosowania tej metody. – Takie moratorium mogłoby być wprowadzone przez przyjęcie konwencji bioetycznej – mówi w "Bez autoryzacji" lider Polski Razem.
Nadal, tak jak w 2009 r. chce pan moratorium na in vitro, czyli całkowitego zakazu tej procedury]?
Jarosław Gowin: Moratorium to nie to samo co zakaz, chodzi o czasowe zawieszenie tworzenia nowych zarodków, aż do momentu, gdy powstaną nowe regulacje "cywilizujące" procedurę in vitro. Wysuwanie w tej chwili projektu moratorium byłoby politycznie chybione, ale równie chybione jest wysuwanie przez rząd swojego projektu na kilka miesięcy przed zakończeniem kadencji. To typowa wrzutka przedwyborcza.
Moim zdaniem najbardziej roztropne byłoby błyskawiczne ratyfikowanie konwencji bioetycznej. To dokument niekontrowersyjny, określający minimalne warunki zabezpieczające zdrowie i życie kobiety uczestniczącej w procedurze in vitro oraz ludzki zarodek. Gdyby rząd miał dobrą wolę, zgodziłby się na konwencję, a prace nad tą skomplikowaną ustawą powinny być przełożone na następną kadencję.
Ale próby uregulowania in vitro są podejmowane od kilku, nawet kilkunastu lat, było wiele projektów. Posłowie dobrze wiedzą, jakie są najważniejsze wątpliwości z tym związane, nie ma problemu, by przeprowadzić tę ustawę do końca kadencji.
Nie, bo w tych dyskusjach brała udział drobna cząstka posłów. Ogromna większość, żeby wyrobić sobie stanowisko, potrzebuje wielomiesięcznych prac, skonfrontowania wielu, często sprzecznych, ekspertyz. W czasie, który pozostał do wyborów, przygotowanie rzetelnego projektu jest niemożliwe. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, bo pracowałem nad własnym projektem ustawy bioetycznej i wiem ile dylematów pociąga za sobą ta tematyka.
Pana projekt ustawy z 2009 r. dopuszczał tworzenie dwóch zarodków, czyli jednego dodatkowego, teraz rząd chce pozwolić na sześć. Dlaczego pan się na to nie zgadza?
Zasadniczą sprawą nie jest liczba zarodków, tylko to, czy będą one bezpośrednio wszczepiane czy też będą tworzone tzw. zarodki nadliczbowe, po które sięgnie się ewentualnie w przyszłości. Z punktu widzenia zdrowia matki nie wolno wszczepiać więcej niż trzech zarodków jednorazowo.
Ja zaproponowałem tworzenie od jednego do dwóch, ale pod warunkiem, że będą one wszczepiane zaraz w pierwszym zabiegu. Można tę liczbę zwiększyć do trzech, ale na pewno nie więcej. Mój sprzeciw wobec zarobków nadliczbowych bierze się z przekonania, że istota ludzka nie może być traktowana jako środek, ale jako cel.
To jeden z kanonów naszej cywilizacji. Nieprzypadkowo posługuję się formułą Immanuela Kanta, bo chcę pokazać, że mój sprzeciw wobec zarodków nadliczbowych nie wynika z pobudek religijnych, ale etycznych. Chodzi o uniwersalne normy etyczne, które nie pozwalają istocie ludzkiej przyznać tylko warunkowego prawa do istnienia. A jeżeli tworzy się zarodki nadliczbowe, to dwa wykorzystuje się w in vitro, a pozostałe zamraża, by ewentualnie po nie sięgnąć. To moim zdaniem absolutnie niedopuszczalne z moralnego punktu widzenia.
Rząd chce, aby była możliwość adoptowania zarodków i zakaz ich niszczenia. To jest jakieś rozwiązanie.
Zakaz niszczenia to pozytywna zmiana, ale ona dotyczy tylko zarodków w pełni zdrowych. Innymi słowy, w projekcie rządowym ukryta jest praktyka eugeniczna, praktyka selekcjonowania zarodków.
Mój projekt również przewiduje możliwość adopcji. W tej chwili istnieją tysiące zamrożonych zarodków, gdyby projekt rządowy wszedł w życie, każdego roku ta liczba zwiększałaby się o kolejne tysiące, a przypadki adopcji zarodków są zupełnie sporadyczne.
Jak pan ocenia projekt PiS sprzed kilku lat, który zakładał karanie lekarzy dwoma latami więzienia za przeprowadzenie in vitro? I fakt, że PiS się z niego wycofuje?
Złagodzenie stanowiska PiS jest słuszne. I nie chodzi tylko o rezygnację z karania lekarzy więzieniem. W tym bardziej radykalnym z dwóch projektów zgłaszanych przez PiS przewidywano natychmiastowy i bezwarunkowy zakaz in vitro. To oznaczałoby skazanie na śmierć zarodków, które dzisiaj są zamrożone w klinikach in vitro. Dużo bardziej zasadny jest obecny projekt PiS, który przewiduje możliwość przeprowadzania procedury in vitro do czasu wyczerpania zarodków.
Boi się pan konsekwencji wniosku Janusza Palikota, który chce ukarać Zjednoczoną Prawicę za "egzorcyzmy w Sejmie"?
Całe życie polityczne Janusza Palikota opiera się na robieniu wokół siebie hałasu, a wypowiedź, którą pan przytoczył nie zasługuje na komentarz.